29 września 2009

Ród Hartmannów z Ostlandu, czyli odrobina fluffu do nowej bandy.

Banda Ostlandczyków czekała ze złożeniem - podobnie jak ten blog - do naszego ślubu. Zaraz w podróży poślubnej zajęliśmy się jej składaniem, a także tworzeniem historii tak całego rodu (bo, jak wiadomo, banda z Ostlandu to jedna wielka rodzina), jak i każdego modelu z osobna. Wkrótce, aby historię rodziny uczynić nieco bardziej zrozumiałą, przerysujemy do komputera jej bogate drzewo genealogiczne. Już dziś pierwsza z figurek ujrzy światło dzienne, lecz zanim to nastąpi - należy wyjaśnić, skąd w ogóle wziął się w Mordheim Gerhard Hartmann i jego liczni krewni.

***
Ród Hartmannów od zawsze zamieszkiwał Ostland – nawet wówczas, zanim powstało wiele współczesnych wiosek i jego członkowie musieli przedzierać się przez dzikie tereny w poszukiwaniu lepszego domu. Dopiero Erich Hartmann, pradziad naszego głównego bohatera, osiadł w okolicach Sturmbergheim, niedużej wsi, do której w kolejnych latach – po osiągnięciu dorosłego wieku - przeniosły się jego dzieci. Sam Erich do dziś stanowi legendę tych okolic jako jeden z tych bohaterów, którym udało się przeżyć mimo wielu bitew, jakie stoczyli. Ożenił się dość późno, gdyż nie było mu do tego spieszno – nadzieje na przedłużenie rodu pokładał w młodszym bracie, sam wybierając inny styl życia. Kiedy jednak brat zmarł jako jedna z licznych ofiar zarazy, Erich postanowił ustatkować się i ożenić z jedną z młodych dziewcząt ze wsi.


Ze związku tego narodziło się troje dzieci – Ludwig, którego nazywano Dzielnym lub Dumnym (w zależności od tego, czy cieszył się czyjąś sympatią), Georg i Greta. Ludwig, jako najstarszy syn, od wczesnego dzieciństwa czuł odpowiedzialność za rodzinę i obowiązek przysporzenia jej sławy. Uczynił to podczas ataków zwierzoludzi, które nasiliły się akurat w czasach jego młodości. Upór i odwagę Ludwiga doceniło wiele osób i w ten sposób już jako osiemnastolatek ożenił się on z jedną z najpiękniejszych kobiet we wsi, która urodziła mu trzech synów.


Josef, Siegfried i Oswald dorastali w niespokojnych czasach. Ojciec często opuszczał dom, nasilały się bowiem walki z dziwnymi stworzeniami, których truchła oglądali co rano, chodząc do lasu po drewno. Te doświadczenia wywarły ogromny wpływ na ich życie, zwłaszcza na życie Josefa i Siegfrieda. Choć obaj ożenili się dość wcześnie, nie przestali podziwiać ojca za jego czyny i jeszcze nim Ludwig poległ w którejś z bitew, dołączyli do innych obrońców Sturmbergheim.


Zarówno Josef, jak i Siegfried mieli dwoje dzieci. Josef najbardziej dumny był z Gerharda – głównego bohatera tej opowieści, o którym nieraz jeszcze będziemy mieli okazję usłyszeć. Prócz niego miał też córkę, Marie, ale oprócz znalezienia jej męża, nie dbał o nią zbytnio. Jako kobieta i tak nie mogła wsławić się żadnymi chwalebnymi czynami, a już wtedy duma Hartmannów była tak silna, że jeśli chodzi o sławę i bohaterstwo, stali się po prostu zachłanni. Gerhard wychowywał się ze swymi stryjecznymi braćmi – Bernhardem i Franzem, a więzi kształtowane od wczesnego dzieciństwa uczyniły ich na zawsze przyjaciółmi. To oni pierwsi poznali plany Gerharda co do wyprawy do przeklętego miasta...


Z Oswaldem, młodszym bratem Josefa i Siegfrieda, a także z jego synem Wilfriedem, wiąże się oddzielna historia. Jest ona jednak tyleż tragiczna, co tajemnicza i zostanie opowiedziana później – podobnie jak, nieco już weselsze dzieje dzieci Gerharda, Marie i Franza.


Powróćmy jednak na chwilę do pokolenia Ludwiga, bowiem choć ani jego brat, ani siostra nie zyskali takiej sławy jak on, również oni stanowią istotną część historii rodu.


Brat Ludwiga, Georg, był dość chorowity. W wyniku ciężkiej choroby już w młodości utracił całkowicie władzę w jednej nodze, nie mogąc tym samym naśladować swego dzielnego brata. Mimo to zdołał znaleźć sobie żonę i dzięki pomocy Ludwiga zbudować dom w samym Sturmbergheim. Z krótkiego małżeństwa (żona Georga zginęła w pożarze) narodziły się dzieci Markus i Anika.


Markus od zawsze był chłodny, milczący i uważany za dziwaka, nigdy jednak nie splamił honoru rodziny. Nie można było tego niestety powiedzieć o jego jedynym synu. Christoph od wczesnej młodości przejawiał zainteresowanie wyłącznie bimbrem i leczeniem skutków jego działania; tym też głównie się zajmował. Dopiero jego syn uratował honor linii Georga, ale o tym opowiemy później. Anika, młodsza siostra Markusa, wyszła za Edwarda Kemplera, człowieka znanego z czarującego uśmiechu i gwałtownego usposobienia. Jakim był mężem, lepiej nie wspominać, najważniejsze jednak, że żadne z trojga dzieci nie przejawiało zepsucia stylem życia, jaki reprezentował ojciec. Eleonore dość wcześnie wybrała życie zakonne, dołączając do Sióstr Sigmara jako nowicjuszka – bracia nie mieli z nią kontaktu poza krótkimi listami raz do roku. Jakob i Michael pozostali w Sturmbergheim, wiodąc tam spokojne, choć całkiem różne życie – Michael jako samotny i niezależny łowca, Jakob – jako rolnik i znany we wsi bimbrownik.


Powróćmy jeszcze na moment do Grety, siostry Ludwiga. Wyszła ona za mąż niemal jako dziecko, ku gwałtownym protestom braci. Jej mąż, Steffen Berg, wychowywał ich syna Wilhelma w poczuciu wyższości wobec rodu Hartmannów, zatem, choć mieszkali oni niedaleko Ludwiga, żaden z jego synów nie chciał mieć do czynienia z tym pyszałkiem. Pycha i duma Bergów przeszła także na syna Wilhelma, Ottona, lecz w odróżnieniu od swego ojca, nie potrafił on dokonać niczego dla swojej rodziny – ani nawet powstrzymać się przed robieniem tego, co mogłoby zaszkodzić jej dobremu imieniu. Z wiecznie pijanego Ottona i jego dzieci zawsze wyśmiewali się Gerhard, Bernhard i Franz, choć dość szybko okazało się, że przynajmniej jeden z synów Ottona, Volker, wart jest zaufania. Na szczęście Lisa Berg, może dzięki poślubieniu Leonarda Herzla w równie młodym, co jej babka, wieku, nie miała w sobie już tyle pychy co jej brat i ojciec, a jej syn stał się wiernym kompanem dzieci Franza.


Tak oto rysuje się ogólna historia rodu Hartmannów, który żył w miarę spokojnie w swojej oddalonej od reszty świata wiosce - aż do czasu, gdy pewnego dnia Gerhard wyjawił swym stryjecznym braciom, na jakie szaleństwo postanowił się porwać...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz