29 czerwca 2010

Volker Berg, kolejny z myśliwych.

Nadeszło lato, pojawiło się mnóstwo spraw i jakoś ostatnio nie mam czasu ani większej ochoty na malowanie. Męczę pierwszy oddział glade guardów, ale kiedy ich skończę, to trudno powiedzieć. Dlatego też chyba będę robić ostatnie poprawki w Ostlandzie i tu wrzucać. Wprawdzie może nie jest to tak ciekawe, jak prace malarskie, ale też kiedyś ten projekt skończyć trzeba... w końcu już prawie rok temu go zaczęliśmy. Dlatego dzisiaj kolejny myśliwy z Ostlandu, ale obiecuję - już tylko dwóch zostało. 2 myśliwych, 1 ruffian, bohaterowie, no i ogry. Chyba powoli chyli się ku końcowi...

Tym razem troszkę konwersji. Części z archerów i handgunnerów, plus trochę masy modelarskiej na rękawkach. Robiłam go już dawno, ale jakoś mi zaginął w akcji. Lufy oczywiście nawiercone. Mam nadzieję, że w malowaniu będzie wyglądał lepiej - dziwnie wychodzi na zdjęciach, to chyba było moje trzecie podejście do fotek tego modelu ;)


Volker Berg

„Jeśli którykolwiek z Bergów jest coś wart, to tylko Volker” - mawiają z pogardą Hartmannowie. Z pogardą dla Ottona i Brunona, ale z podziwem dla Volkera – zupełnie innego niż oni, skromnego chłopaka. Nawet dzieciństwo, związane z bolesnym patrzeniem na ojca i brata w alkoholowym nałogu, zniósł pogodnie. Być może wpływ na to miał jego brat cioteczny, Siegfried, u którego często jako dziecko przesiadywał, a bywało wręcz, że i mieszkał (Otto bardzo lubił oddawać młodszego syna siostrze, zyskując czas na picie).

Volker nie dał też sobie wmówić przesadnej wielkości własnego rodu; więcej miał w sobie z prababki Grety niż z dumnego dziadka. Cieszył się jednak, a jakże, z majątku jaki pozostawili po sobie Bergowie (systematycznie przepijanego przez Ottona, lecz jednak wciąż całkiem sporego). Wilhelm przed śmiercią przekonał się, jak dalece Otto odszedł od rodzinnych tradycji i zhańbił ród Bergów; dlatego część majątku przeznaczoną dla Ottona przepisał w ostatniej chwili na jego synów. Volker wiedział, że ojciec prędzej czy później wyłudzi od niego pieniądze, lecz zanim to nastąpiło, zrobił to, o czym zawsze marzył – kupił sobie strzelbę hochlandzką, przedmiot zazdrości całej wsi.

Zrobił tak, ponieważ już od najmłodszych lat uczył się polować; czasem zabierał go Bernhard Hartmann, szybko jednak okazało się, że znacznie bliżej mieszka Michael Kempler, niewiele starszy krewny, który również trudnił się łowiectwem. Volker wraz z nim i Siegfriedem wyprawiał się na długie polowania do lasu – po zakupieniu wymarzonej broni łowy stały się jeszcze obfitsze. Reinhard i Karl, również łowcy, bez trudu zapamiętali Volkera – sami z zazdrością marzyli o takiej strzelbie, toteż szybko namówili Gerharda, by dołączyć do wyprawy jego, Michaela i Siegfrieda. Volker miał tylko jedną denerwującą cechę – przesadny optymizm. Największym jego zmartwieniem okazali się nie zwierzoludzie, żywe trupy czy zjawiska atmosferyczne – tylko czy strzelba nie zardzewieje...






3 komentarze:

  1. Hej! ;)

    Może za jednym razem wszystko załatwisz? ;P

    Swoją drogą takie pytanko mam - gracie czasem w jakiś system czy tylko malujecie? Bardzo mało battlereportów jest z prawdziwego zdarzenia w sieci. Gdybyście kiedyś coś bitwowali, to może... ?

    OdpowiedzUsuń
  2. Gramy, gramy... tylko że do klimatycznego raportu (a innego nie chcemy ;)) potrzeba w pełni pomalowanych figurek i ładnego stołu. O ile do Mordheim się znajdą dwie ładne bandy, to z makietami gorzej, no i stół nieskończony. O WFB nawet szkoda gadać... ;) Musimy makiet dorobić, żeby raporty było o czym pisać.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zawsze może to być klimatyczny raport z czarno-białymi zdjęciami ;)

    OdpowiedzUsuń