7 listopada 2010

Kapitana Haka krasnoludzcy gromowładni...

...czyli powrót do malowania figurek po 6 latach przerwy! A może należałoby raczej napisać: początek przygody malarskiej, bo i tak niewiele tego kiedyś było, a jakość wykonania odbiegała nawet od solidnego "tabletopu". W każdym razie stało się, jakoś się przemogłem (ile w końcu można zrzucać malowanie na barki żony i brata?), a owocem moich pierwszych malarskich poczynań jest niżej przedstawiony oddział krasnoludzkich "thundererów", czy też - jak to się w polskim tłumaczeniu przyjęło - gromowładnych.

Zanim jednak zdjęcia zaprezentuję, jeszcze parę słów komentarza, co by wyjaśnić parę spraw.

Po pierwsze, o mojej przygodzie z malowaniem figurek... Otóż zaczęła się niby dawno temu, ale że dawała efekty - że tak to eufemistycznie ujmę - niesatysfakcjonujące, a przy tym większą przyjemność sprawiały mi takie działania hobbystyczne, jak konwertowanie figurek, robienie makiet itp., to szybko z malowania zrezygnowałem, pozostawiając je osobom, którym wychodziło ono moim zdaniem znacznie lepiej, tj. mojej żonie oraz bratu. Przez tych parę lat, od kiedy to ostatni raz miałem pędzel w jednej, a figurkę w drugiej dłoni, zdarzało mi się jednak za malowaniem zatęsknić - nie na tyle wprawdzie, by przejść do działania, ale jednak na tyle, by poważnie rozważyć ewentualny powrót na to pole hobbystycznej działalności. Kontakt z pędzlem i farbami zachowałem dzięki pracom nad makietami (choć oczywiście jest to zupełnie inna działka, ale jednak...), tu i ówdzie podpatrywałem jednak nieco techniki z warsztatu doświadczonych malarzy, no i w końcu, po paru nieudanych podejściach, udało mi się pierwszy malarski projekt ukończyć.

Po drugie, o mojej przygodzie z Warhammerem, bo w końcu do tego systemu są niżej przedstawione figurki... Kiedyś dawno temu właśnie od "młotka" próbowałem zacząć zabawę z bitewniakami, ale szybko zaniechałem prób na rzecz Mordheim i okazjonalnie paru innych systemów "skirmishowych". Wymawiałem się szeregiem argumentów, m.in. że potrzeba za dużo figurek, że mniejsze możliwości w scenariuszach, że nudne, głupie itp. itd. Dopiero całkiem niedawno, dosłownie parę miesięcy temu, gdy z bratem spostrzegliśmy nagle, że ilość zgromadzonych przez nas figurek i akcesoriów dawno już przerosła  minimalistyczne wymogi ilościowe systemów "skirmishowych", a przy tym chcieliśmy spróbować bitew na nieco większą skalę. Tak się właśnie zaczęło.

Po trzecie, już nie ogólnie, a konkretnie o przedstawionych w niniejszej notce krasnoludach... Jak widać na pierwszy rzut oka, są to zakapiory ze "Skullpassa"; wolałbym oczywiście (wzorem prawdziwych krasnoludzkich wymiataczy i kolekcjonerów) mieć na ich miejscu full metal regimencik, najlepiej z V ed. ;), ale że z prezentów, okazji, wymian itp. itd. zebrało mi się dość sporo plastików, szkoda by ich nie wykorzystać, tym bardziej, że do początków malowania nadają się wg. mnie całkiem nieźle. Całość utrzymana - co też widać - w konwencji zimowej - w takim mniej więcej stylu planuję utrzymać swoją armię. Sam proces malowania, w dużym skrócie mówiąc, był nieco dłuższy niż to sobie wyobrażałem, a przy tym - ujmijmy to - zróżnicowany pod względem poziomu trudności. Innymi słowy: jedne elementy (np. brody, czy rękawy) malowało mi się prościej i przyjemniej, a inne (np. oczy czy skórę (w sensie leather, a nie flesh)) już nieco gorzej. Z ostatecznego efektu jestem jednak całkiem zadowolony, tym bardziej że czuję, iż co nieco udało mi się na tych figurkach nauczyć, parę technik nieco przećwiczyć i z każdym kolejnym razem powinno być już nieco lżej.

Dosyć jednak gadania (pisania), oto figurki:







6 komentarzy:

  1. W końcu :D
    Bardzo ładni. Najbardziej podobają mi się twarze. Widać, że włożyłeś w nie sporo pracy Ojcze.

    Dla informacji: ja też nie zostaję w tyle i moja armijka do batla też powstaje. Niedługo pierwszy oddział skinków. Wielki żal, że Twe kraśki takie zimowe. Nie mogłeś ekspedycji do dżungli zrobić? :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze jest :) Z tych SkullPassowych modeli i tak sporo wyciągnąłeś ;)
    Dawaj dalej, zresztą mając wsparcie merytoryczne ze strony Natalii może być tylko lepiej :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kadzik - nasze armie są w różnych klimatach, u elfów moich jesień, u krasnoludów w górach już zima. Nie ma przeszkód, żeby lato w dżungli Twoich skinków panowało ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. W obliczu zimna Skinki są podatne na strach. Śnieg wzbudza grozę :P

    OdpowiedzUsuń
  5. Całkiem w pytkę ze tak powiem. Jak na skullpasy to całkiem nieźle. Zgadzam się z QC, mając w domu takiego mastera jak Natalia, pozostaje Ci Tomek rola pilnego padawana ;P
    Jakiś come back malarski na koniec roku się zrobił - skończyłem właśnie malowanie 2 figsów po chyba 4-6 latach przerwy. Szczegóły zamieszczę na dniach na najmicie. Więc zapraszam do komentowania ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak. Tata Ka(d)zika dał radę, choć oczywiście widać, że dłoniom utrudniała pracę dorodna, knypia broda i sumiasty wąs (dojdzie i do tego, że przeszkadzać nie będzie). Podejrzewam, że z piwnym brzuszyskiem złapanym potężnym pasem problemu nie było. Ba! Jakaż to piękna paiting station!

    Krasie są na medal! Gromowładni, choć z plastiku, twardzi jak stal!

    OdpowiedzUsuń