11 maja 2014

Turniej Mordheim "Korona Władzy", Zgierz, 26.04.2014 - krótka relacja

W dniu 26 kwietnia 2014 r. w Zgierzu, w ramach Zjazdu "Magii i Miecza" 'Gamekeeper' odbył się turniej Mordheim "Korona Władzy". Jako jeden z uczestników i przedstawiciel ekipy klubu Dębowa Tarcza, która wzięła udział w tym turnieju, chciałbym podzielić się z Wami krótką relacją z tego wydarzenia :).

Na samym wstępie chciałbym podziękować organizatorom, zrzeszonym wokół łódzkiego klubu Marauder - przede wszystkim Mortaiowi i Fleo - za zorganizowanie turnieju w Zgierzu już po raz drugi. Wielkie dzięki, że podjęliście trud organizacyjny i po raz kolejny stanęliście na wysokości zadania, zapewniając zarówno graczom lokalnym, jak i przyjezdnym, roz(g)rywkę na wysokim poziomie! Cieszę się, że są jeszcze w Polsce ludzie, którym się chce organizować turnieje starej, dobrej, wysłużonej "Mordki".

Dziękuję również wszystkim uczestnikom turnieju - w pierwszej kolejności tym, z którymi miałem okazję zagrać - za miło spędzony wspólnie czas w Mieście Potępionych, w bezciśnieniowej atmosferze fair play. Każda kolejna bitwa była doświadczeniem emocjonującym i unikatowym, dostarczając mi wielu kolejnych, niezapomnianych wspomnień z epickich sytuacji na polu bitwy.

Ku mojemu zaskoczeniu mój Kislev poradził sobie nadzwyczaj dobrze, doprowadzając mnie - wcale niełatwą, ale na pewno wielce satysfakcjonującą drogą - bezpośrednio na podium (co było dla mnie jeszcze większym zaskoczeniem!). Bardziej szczegółowa relacja poniżej :).

Dość napisać, że domu wróciłem nie tylko przepełniony satysfakcją z I miejsca, ale również - co jeszcze ważniejsze - bardzo pozytywnie podbudowany spotkaniem z tyloma sympatycznymi i zapalonymi hobbystami, a ponadto pełen entuzjazmu do dalszych okołomordheimowych działań hobbystycznych.

I właśnie ten zastrzyk hobbystycznego entuzjazmu po turniejach lubię najbardziej!



Zgodnie z obietnicą przedstawiam poniżej relację z czterech kolejnych bitew. Nadmienię, że rozgrywaliśmy tradycyjne scenariusze podręcznikowe.

Grałem Kislevitami, w następującym składzie początkowym:

1 Druzhina Captain @ 100 GC
     Bow; Inherited Brace of Duelling Pistols; Axe (x1)

1 Esaul @ 60 GC
     Pistol; Sword (x1)

1 Bear Tamer @ 60 GC
     Free Dagger; Throwing Knives; Sword (x1)

1 Youth @ 18 GC
     Free Dagger; Mace (x1)

1 Youth @ 18 GC
     Free Dagger; Hammer (x1)

1 Trained Bear @ 125 GC

1 Streltsi @ 38 GC
     Free Dagger; Bow; Hammer (x1)

1 Warriors @ 33 GC
     Free Dagger; Short Bow; Mace (x1)

1 Warriors @ 33 GC
     Free Dagger; Short Bow; Mace (x1)

1 Halfling Scout @ 15 GC
     Free Dagger; Bow; Helmet

Warband Rating: 86

Number of models: 10

Total Warband Cost: 500

Przebieg bitew:

Bitwa 1 - "Wyrdstone Hunt" (vs Telchar, Cult of the Possessed)

Gdy okazało się, że pierwszą bitwę rozgrywam z doświadczonym kolegą z klubu, weteranem wielu bitew, również turniejowych, prowadzącym do boju mocny skład Opętanych (m.in. na 9 figurek 4 modele z 2 "woundami") uznałem, że pierwszą bitwę raczej będę miał w plecy, gdyż ciężko mi będzie początkującym Kislevem rozgromić najgroźniejsze stwory Miasta Potępionych...
Przyznam, że trochę się pomyliłem. Gdy w trakcie bitwy doszło już do walki wręcz (a doszło do niej bardzo szybko, gdyż specjalnie nie bawiliśmy się w skradanie i od razu rzuciliśmy na siebie swoje siły), szale zwycięstwa dość szybko przechyliły się minimalnie na moją korzyść, przy czym zadecydowało o tym nie tyle moje szczęście w rzutach, ale raczej pech Telchara.
Bitwa mogłaby się zakończyć bardzo różnie, zwłaszcza, że straty wystarczające do rzucania Testu Rozbicia były już po obu stronach, ale tak się złożyło, że to Opętani uciekli pierwsi.
Po bitwie sytuacja komfortowa: brak strat (nie licząc utraty oka u Esaula ;)), za to zarobki pozwalające kupić parę ciekawych rzeczy i wynająć Ogra Ochroniarza na kolejne bitwy (ta inwestycja okazała się potem strzałem w dziesiątkę)!

Bitwa 2 - "Treasure Hunt" (vs Warboss Krzychu, Undead)

Druga bitwa był to bratobójczy wyścig po skarb, przeciwko mojemu bratu, który tym razem - wbrew swojej ksywie - nie dowodził orkami, a nieumarłymi.
Scenariusz znany i lubiany - znawcy Mordheim orientują się, że kluczem do jego zwycięstwa jest właściwe i przemyślane ustawienie sobie kolejności przeszukiwania domków...
Na naszym stole było rekordowo dużo ruin, w których potencjalnie mógł znajdować się skarb, (o ile pamiętam, to ponad osiem budynków). Obydwie bandy rzuciły się od razu do przeszukiwania... miałem wielką nadzieję, że uda mi się znaleźć skarb, zanim dorwą mi się do skóry bardzo liczni nieumarli. Byłby to może pojedynek wyrównany (liczebność vs jakość (niedźwiedź, ogr!)), ale wolałem się o tym nie przekonywać i nie osłabiać się na kolejne bitwy.
Uratował mnie w zasadzie błąd Krzycha, który w nie do końca właściwej kolejności przeszukał budynki po swojej stronie stołu. Umożliwiło mi to dokonanie wprawdzie samobójczego, ale prowadzącego do pewnego zwycięstwa, manewru, polegającego na wbiegnięciu ogrem do opanowanego przez trupy budynku, celem... sprawdzenia, czy nie ma tam skarbu :). Ogr sprawdził, co miał sprawdzić, i okazało się, że skarb jest jednak w ostatnim nieprzeszukanym budynku, który, cudownym trafem, znajdował się po mojej stronie stołu, blisko krawędzi  i podstawionych Kislevitów).
Pomijając kwestię, że ogra zaszarżowała zgraja truposzy, a również i parę innych moich wojaków oberwało (m.in. od wampira), dość szybko udało mi się zwiać ze skarbem, w którym - jak się już po bitwie okazało - było nie za dużo dóbr godnych uwagi.
Krótko podsumowując: kolejne zwycięstwo okupione stosunkowo niewielkim kosztem.

Bitwa 3 - "Breakthrough" (vs DoctorSchecoo, Orcs & Goblins)

Nie ma co ukrywać: ten scenariusz w wydaniu podręcznikowym oznacza w zdecydowanej większości przypadków praktycznie automatyczną przegraną strony "broniącej się", a to z tej przyczyny, iż "atakujący" wygrywa, gdy przeprowadzi przez przeciwległą krawędź stołu min. 2 figurki. Wyobraźcie sobie np. powstrzymanie 17-stki skavenów z ruchem na 6" (12" biegiem) przed przebiegnięciem linii długiej na 48"...
Wprawdzie mój przeciwnik w tej bitwie grał orkami i goblinami (a właściwie praktycznie samymi orkami, tak gwoli ścisłości), ale i tak - co tu ukrywać - tę bitwę przegrałem.
Nie zmienia to jednak faktu, że - muszę to przyznać z pełnym przekonaniem - była to jedna z najbardziej emocjonujących i taktycznych bitew, jakie w życiu rozegrałem. Jako dowódca dałem z siebie chyba wszystko, by maksymalnie spowolnić nadciągających orków przy użyciu wszelkich dostępnych mi metod. Strzelcy rozlokowani na wysokich budynkach, żywe "zapory" w ciasnych przejściach, "spowalniacze" ruchu w postaci "partyzantów" czających się za ścianami, aż po szarże "kamikaze", by wyłączać z akcji co bardziej wysuniętych wojaków wroga.
Taktyka działała niemal śpiewająco - orkowie, zanim dobiegli wreszcie do krawędzi, ponieśli dość spore straty i musieli zdawać Test Rozbicia dobrych kilka razy (ja w tym czasie straciłem może jedną figurkę). Zieloni zdawali jednak szczęśliwie i ostatecznie dobiegli do celu. Przegrana wprawdzie dla mnie, ale za to satysfakcja wielka!

Bitwa 4 - "Occupy" (vs Reyki, Undead)

Banda mojego przeciwnika w tym scenariuszu okazała się wyraźnie słabsza od mojej, ale zapewne przy dobieraniu par przez organizatorów nie było możliwości, by zapewnić Reykiemu rozgrywkę przeciw bandzie o ratingu bardziej zbliżonym do jego.
Scenariusz znany i lubiany, słynący m.in. z tego, że nie ma w nim Testów Rozbicia, za to jest zajmowanie domków. Nieumarli od samego początku byli w zasadzie w defensywie i pomimo początkowego zajęcia 3 domków, a nawet dość poważnego zagrożenia moim siłom na mojej słabszej flance (oraz pomimo dość srogich zaklęć nekromanty), systematycznie tracili kolejnych członków bandy, oddając mi pola i umożliwiając przejmowanie kolejnych domków...
Wynik bitwy po jej zakończeniu po upływie ośmiu rund nie był zatem zaskoczeniem - zwycięstwo z minimalnymi stratami własnymi.

W dużym skrócie to by było na tyle ;) - zapraszam również do obejrzenia zdjęć z turnieju:


Zdjęcia z turnieju są również dostępne w galerii klubu Dębowa Tarcza.

2 komentarze: