16 lipca 2015

Dwarf Doomcrushers z Avatars of War

Każdy w miarę regularny czytelnik naszego bloga zapewne całkiem dobrze się orientuje, że armie do Warhammera Fantasy Battle wraz ze Skavenblight wprawdzie kolekcjonersko zbieramy, ale raczej w ten system nie grywamy, a ewentualne rozgrywki, zdarzające się od święta można policzyć na palcach jednej ręki (w skali dwuletniej).

Moim Krasnoludom wprawdzie bardzo daleko jakościowo do Leśnych Elfów Natalii, głównie ze względu na fakt, że w dużej mierze są niepomalowane, a nawet jeszcze nieposkładane, niemniej jednak kolekcja się powiększa i w ostatnich dniach trafił do niej całkiem pokaźny, nowy zestaw od Avatars of War: Dwarf Doomcrushers, który chciałbym Wam dzisiaj pokrótce przedstawić w stanie świeżo wyjętym z pudełka.

Na wstępie muszę zaznaczyć, że figurki zamówiłem już de facto bardzo dawno temu... sprawdziłem przed chwilą emaile i wychodzi na to, że było to jeszcze 28 kwietnia 2014 r. Świat był jeszcze wtedy inny, nikt nie spodziewał się gamesworkshopowej inkwizycji, Końca Czasów, Ery Sigmara i innych zmian, których nie powstydziłby się sam Tzeentch. W kontekście naszych bardzo sporadycznych gier i raczej kolekcjonerskiego podejścia do WHFB nie ma to jednakże większego znaczenia - jak już zagramy, to na 99,9% w którąś ze starszych edycji.

Niemniej jednak, jako wielki fan krasnoludów z AoW, którą to armię wspomniana firma zresztą wyraźnie faworyzuje, od razu po pojawieniu się ogłoszenia o wydaniu Doomcrushers'ów dosłownie rzuciłem się na przedsprzedaż. Przyznam, że spodziewałem się, iż trochę mi przyjdzie na figurki poczekać, ale stawiałem na koniec 2014 r. Tymczasem ostatecznie dotarły do mnie duuużo później, bo dopiero w ostatnich dniach. Zdaję sobie sprawę, że AoW ma swoje terminy, ale duży minus daję im za bardzo słabą komunikację z klientem (a raczej jej brak) w czasie tego jakby nie było ponadrocznego oczekiwania. 

W związku z przedłużającym się okresem czekania i brakiem jakichkolwiek informacji o tym, co dzieje się z figurkami, zdążyłem do nich wysłać - na przestrzeni kilku miesięcy - trzy emaile z pytaniami o status zamówienia... i żaden nie doczekał się odpowiedzi. Gdyby nie informacje na ich forum, zacząłbym się zastanawiać, czy w ogóle całą sprawa nie zmarła śmiercią naturalną, a ja zostałem bez figurek, no i bez wydanych pieniędzy. Nie przeciągając już jednak dalej tego wątku, stwierdzę tylko krótko, że obecnie - znając tempo obsługi internetowej sprzedaży AoW - najprawdopodobniej nie zdecydowałbym się już na złożenie tam zamówienia po raz drugi.

Mimo wszystko jednak z dotarcia figurek się cieszę i nie marudząc dalej, zapraszam do właściwej części posta, czyli "inboxa".

Nowy regiment z kuźni AoW to, a jakże, odpowiednik warhammerowych Hammerersów (choć oficjalnie to figurki do systemu Warthrone ww.producenta), i jak to miało miejsce w przypadku pozostałych krasnoludzkich regimentów AoW, podoba mi się po prawdzie bardziej niż pierwowzory ze stajni GW, jednocześnie całkiem nieźle współgrając - przynajmniej w moim odczuciu - z klimatem świata Warhammera.

Zakupione przeze mnie figurki, jak już wspomniałem, nabyłem w przedsprzedaży, co było o tyle korzystne, że za całość, wraz z wysyłką, zapłaciłem jakieś 38€, czy coś koło tego, a w zestawie jest aż 30 ludków + dodatkowy metalowy bohater, o którym za chwilę. Daje to niecałe 1,3€ za figurkę, co przy obecnych cenach dominujących w naszym wspólnym hobby wydaje się kwotą niemal rekordowo niską.

Zestaw dotarł do mnie w zwykłej, nieco sponiewieranej (wszakże szła z Hiszpanii) kopercie bąbelkowej, co - przyznam szczerze - w pierwszej chwili mnie przestraszyło, gdyż pamiętałem dobrze, iż wcześniejsze regimenty AoW były w dość miękkich pudełkach z cienkiego kartonu. Oczami wyobraźni widziałem już zmiażdżony kartonik i połamane części, jednakże okazało się, że figurki są zapakowane w płaskie, plastikowe pudełko, podobne do tego, w jakim sprzedawane są np. płyty DVD.

Na froncie pudełka znajduje się ładna i klimatyczna, iście krasnoludzka grafika, natomiast na drugiej stronie zdjęcie złożonego i pomalowanego regimentu.



Pudełko było upakowane dość gęsto częściami zapakowanymi w torebki strunowe oraz torebki zgrzane na brzegach; właściwie to nawet za bardzo się nie domykało od tej ilości brodatego ludu... Podkreślić tu trzeba, że figurki, chociaż plastikowe (choć mi ten materiał wygląda na jakąś specyficzną żywicę) nie znajdują się w wypraskach, lecz zapakowane są pojedynczo, co wynika - o ile dobrze się orientuję - ze sposobu ich produkcji, w okrągłych formach do odlewania odśrodkowego.




Jak podaje producent, w pudełku znajdziemy aż 181 części (nie wiem, jeszcze nie liczyłem), które po rozłożeniu na części pierwsze prezentują się następująco (pozwolę sobie wykorzystać tu zdjęcie ze strony producenta, ale że de facto robię im reklamę, chyba się nie obrażą ;)):


Jak widać, części można podzielić na kilka standardowych, zwłaszcza jak na figurki AoW, kategorii, czyli oddzielnie: nóżki, korpusy wraz z główkami, rączki, bronie oraz dodatki w stylu sztandary itp. Jakościowo odlewy na wysokim poziomie, bez wypaczeń, ubytków itp., jednakże - nie ma co ukrywać - nieco w tyle za bogatymi w ostre jak żyleta detale plastikowymi figurkami GW.



W efekcie końcowym po złożeniu uzyskujemy dość ciężko okutego w zbroję kafara z wielkim młotem i "heroiczno-epicką" mordką z długą brodą, skrzydłami itp.



Warto przy tym wspomnieć na marginesie, że tradycyjnie już AoW dołącza do swoich figurek kwadratowe podstawki 20 mm ze slotem na magnes neodymowy na spodniej stronie:


Dla zilustrowania , jak regiment będzie wyglądał po złożeniu, ponownie pozwolę sobie skorzystać ze zdjęć dostarczonych przez producenta:


Na zakończenie przedstawię jeszcze figurkę metalowego "championa", jakiego dostałem "gratis" do zamówienia. Ludek wprawdzie nie jest aż tak epicki jak inne metalowe krasnoludy ze stajni AoW, niemniej jednakże z przyjemnością włączę go w poczet moich krasnoludzkich bohaterów obok Lorda, Berserkera, czy Pathfindera.






4 komentarze:

  1. Fajne kraśki, ale z terminem wysyłki i info zwrotnym do klienta to faktycznie niezła przeginka! :D Natomiast ten metalowy champion ma pod dziwnym kątem końcówkę tego młota, nie da rady tego naprostować? pzdr.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powinno dać radę, ale jeszcze go nie ruszyłem, dopiero wyciągnąłem z opakowania :).
      Pewnie od ciasnego upakowania w pudełku się wygiął.

      Usuń
    2. A ja myślałem że na moje harpie długo czekałem ;) Jak się okazało kwartał to nie jest długo.

      Usuń