25 lipca 2017

Figurkowy Karnawał Blogowy, edycja XXXV, Czerwone Oczy - Durburz, samozwańczy król Morii

W tym miesiącu Karnawał zatacza koło i po raz kolejny wraca w ręce swego ojca, Inkuba. Temat jest prosty, bo "czerwone oczy" może mieć każdy stwór. A niekoniecznie stwór musi je mieć, bo w światach fantasy oczy mogą mieć różne przedmioty ;) U mnie będzie jednak klasycznie. Czerwone oczy, ech... rzadko je maluję, to i doświadczenie mam w tym marne. Jakoś tak ostatnio brak szczurów, a nawet u szczurów częściej malowałam zwykłe. Nie maluję żadnych demonów ani nic nawet do nich zbliżonego, bo i po co. Ale jednak ostatnio z konieczności trochę mięsa armatniego, czyli zła do LOTRa malować zaczęłam.

19 lipca 2017

Gobliny z Morii #3

To ostatni z pierwszej trójki goblinów, które pomalowałam na szybko. Pierwsze moje doświadczenie z malowania na szybko, "masowo" (nie czepiać się, każdy ma swoje pojęcie masówki :P). Byłam zaskoczona, że jeszcze coś może mi tak szybko iść. Fakt, kiedyś malowałam 6 do 9 figurek tygodniowo, więc niby powinnam być przyzwyczajona, ale kiedy to było... Dawne czasy. Teraz plastikowa Drużyna (9 figurek) zajęła mi chyba ze trzy miesiące od momentu, jak zaczęłam ją składać. Takie to różnice. Ale nie mam co narzekać. Nie grozi mi wypalenie hobbystyczne, kiedy mam takie tempo i hobby nie zawsze dostępne na zawołanie.

14 lipca 2017

Gobliny z Morii #2

Gobliny z Morii, podejście drugie. Na niejednej aukcji ze szrotem figurkowym są jakieś ich części. Stanowią chyba nieodłączny element każdej kolekcji figurek z LOTRa, pomalowanej lub niepomalowanej. Dla wielu naszych znajomych (nieco młodszych) były pierwszymi figurkami, na których próbowali swoich sił w malowaniu. Dobra rzecz do nauki malowania, przyznaję. Raczej nie wygrzebiemy się spod goblinów przez lata (nie mamy ich na razie tak wielu, ale mamy w planach dokupić), więc może jakieś warsztaty malarskie dla dzieci będą miały miejsce z udziałem goblinów ćwiczebnych ;)

10 lipca 2017

Gobliny z Morii, czyli speedpainting po mojemu (#1)

Każdy czasem czegoś innym zazdrości. Nic w tym złego, jeśli to zazdrość bez domieszki nieżyczliwości - taka może być nawet motywująca. I jest dokładnie tak, jak z prostymi i kręconymi włosami - kędzierzawi całe życie prostują kudły, a prostowłosi marzą o kręconych. No, może to tylko domena kobiet, ale tak jest często ;) Bloger blogerowi też zazdrości. Umiejętności, posiadania archiwalnych figurek, których już nie można dostać, czasu na hobby. Ja zazdroszczę czasem ludziom... speedpaintingu. Mimo że wszyscy wiemy, iż jakość liczy się bardziej niż ilość, to jednak wygrzebanie się spod kupy modeli do pomalowania czasem dyktuje rozwiązania kompromisowe. Poza tym, co z tego, że jakość jest ważniejsza. Zawodowych malarzy, którzy wygrywają konkursy, bo siedzą kilka tygodni nad jedną figurką, jest naprawdę garstka. A co z tymi, którzy chcą mieć modele do grania lub do kolekcji, na przyzwoitym poziomie, ale chcą je wreszcie mieć, a nie głaskać ucho pojedynczego orka czterdziestoma warstwami rozwodnionej farby przez pół roku? Dlatego właśnie wzięłam się za coś, co przynajmniej z nazwy i z ogólnych założeń można nazwać speedpaintingiem, chociaż tu definicji może być wiele. 

5 lipca 2017

Drużyna Pierścienia w Morii

Pora wreszcie na Drużynę Pierścienia w komplecie. Zorientowałam się, że nie zdołam w lipcu za wiele wrzucić na bloga, bo w drugiej połowie nas nie będzie, ale jakoś wbiję się na FKB, bo nadszedł czas malowania adwersarzy dla tej przyjemnej drużynki, która właśnie wkroczyła do Morii. Muszą w końcu kogoś siec. Na pamiątkę zrobiłam zdjęcia grupowe, bo wiadomo, ktoś tam zaraz zleci w przepaść z Balrogiem, albo skończy jak Podbipięta... a w Morii są jeszcze wszyscy razem, choć otoczeni przez złowrogą ciemność i wrogów. Swoją drogą, jak ktoś nie brzydzi się telewizji, to w piątek można obejrzeć właśnie Drużynę Pierścienia. Oczywiście z reklamami, podczas których zdążysz wykąpać dziecko, zjeść kolację i pójść do sklepu w sąsiednim województwie ;)