Strony

31 maja 2011

Sala tronowa w Karak Zorn

...mocno zrujnowana, dodajmy. To już nie są dni chwały, kiedy królowie panowali w starożytnej twierdzy i otaczali się najpiękniejszymi przedmiotami. Kilka z ozdób pozostało na ścianach, jakieś wypłowiałe szmaty, niegdyś będące sztandarami... Roztrzaskane posągi, wyszczerbiony tron i jakaś czaszka, leżąca na nim. Pewnie należała do jakiegoś rabusia, chociaż kto wie, czy ostatni władca nie zginął właśnie tutaj, do ostatniej chwili pełniąc swoje obowiązki. Ale to już minęło. Zawalone bloki kamienne w większości rozpadły się na proch. Kąty porosły pajęczynami. O władcy, który niegdyś panował, zapomnieli wszyscy...

26 maja 2011

Siostra Hipolita - pierwszy zombie

Ostatnie dni były dla siostry Hipolity ciężkie. Do tego stopnia, że zaczęła zastanawiać się, czy aby na pewno nadaje się do służby w imię Sigmara. To fakt, że nie miała specjalnie wyboru. Uciekła z domu, kiedy jej ojciec oszalał, a matka się powiesiła. Siostry przygarnęły ją, nauczyły wszystkiego, żywiły i ubierały przez kilka lat. Wybór dalszej drogi zdawał się oczywisty. Przybrała zakonne imię, modliła się żarliwie, a kiedy przyszły trudne czasy, postanowiła również walczyć u boku innych. Przeklęte miasto Mordheim przeszło katastrofę, o jakiej się nikomu nie śniło. Siostry Sigmara miały ręce pełne roboty, a nie była to robota bezpieczna. Ale Hipolita dawała sobie radę. Była dzielna, zręczna i całkiem silna jak na dziewczynę w jej wieku. Niemniej od trzech dni przebywała w mieście, nie wracając nawet na chwilę do domu. Wody miała przy sobie tylko trochę, a z miejskich studni czerpać jej nie mogła. Niewiele jadła, bowiem i zapasy się kończyły. Kilka sióstr wykończyła dziwna zaraza, a inne zginęły jej z pola widzenia, gdy zawalił się jakiś budynek. Samotność, strach i głód okazały się nie do zniesienia. Przycupnęła gdzieś za kamienną kapliczką na zrujnowanym cmentarzu. Muszę odpocząć, pomyślała. Choćby na chwilę. Nie rozglądała się, przymknęła oczy, znużona długą drogą i lękiem o swoje życie. Ale tu było cicho, pusto, tu mogła odpocząć. Wokół czuć było tylko zwyczajną cmentarną stęchliznę. Hipolita osunęła się na ziemię, przytuliła twarz do porastającego kamienie mchu. Prawie nie wyczuła niczyjej obecności. Prawie nie poczuła lodowatego powiewu. Prawie nie usłyszała złowrogiego szeptu...

Ale teraz nadszedł nowy dzień. Hipolita poczuła w sobie przypływ nowych sił, zupełnie jej dotąd nieznanych. Powstała, otrzepała szatę - nieco podartą i pochlapaną krwią, nawet nie zauważyła, kiedy to się stało. Chwyciła w dłoń młot i ruszyła w dół jednej z ulic, powoli, jakby nagle utraciła władzę w nogach. Przestała się tym przejmować, kiedy z daleka ujrzała znajome siostry - dumną Joannę, starą Helenę i młodziutką Gabrielle. Spostrzegła przerażenie na ich twarzach. Uniosła młot - nie, jej ręka sama go uniosła, ona tego nie chciała. Spojrzała na swą dłoń z przerażeniem, ale nie panowała nad nią - nogi same pędziły z wysiłkiem w kierunku sióstr. Co się zmieniło? Dlaczego się jej bały? Dlaczego bała się samej siebie? Co się z nią stało?

Ale to były ostatnie myśli, jakie przemknęły Hipolicie przez głowę. Stojący nieopodal nekromanta syknął przez zęby jakieś zaklęcie i ożywione zwłoki rzuciły się do ataku.

VI Warszawski Konwent Gier Strategicznych GRENADIER - krótka relacja

W ostatni weekend (21-22 maja) w Cytadeli Warszawskiej odbyła się VI edycja Grenadiera - konwentu znanego i lubianego, przede wszystkim w kręgach miłośników wargamingu historycznego, choć w ostatnich latach - śmiało to chyba można powiedzieć - zataczającego kręgi coraz szersze, przekształcając się w coś na kształt festynu historycznego, na którym coraz częściej pojawiają się nie tylko starzy wyjadacze wargamingu, ale całe rodziny zainteresowane ciekawym spędzeniem czasu. Ja wraz ze Skavenblight jesteśmy (tak na oko, to jedno niezasłonięte przepaską piracką) gdzieś pośrodku między tymi grupami ;) i wiedzeni dużym zainteresowaniem imprezą i grami historycznymi (choć po prawdzie w tej materii jesteśmy raczej żółtodziobami) również tam zawitaliśmy.

22 maja 2011

Więzienie w Karak Zorn

Mieliśmy właściwie napisać coś o Grenadierze, który w ten weekend odbywa się w Warszawie i na którym udało nam się wczoraj pojawić, choć niestety na krótko. Ale ponieważ zdjęć z Grenadiera jest multum i trudno znaleźć czas na obszerniejszą relację, na razie wrzucę zaległe fotki jednej ze skończonych ostatnio makiet. Były już świątynie, grobowce, karczma - teraz czas na coś przyziemnego i przeznaczonego raczej dla tych krasnoludów, których imiona nie są warte zapamiętania. Więzienie jednak musiało się w Karak Zorn znaleźć. Jak widać, zostało zrujnowane już dawno temu - kraty wyłamano, cele zarosły pajęczynami i porostami. Choć tak naprawdę wyposażenie było tam zawsze skromne - więźniowie mieli do dyspozycji tylko trochę słomy jako posłanie. Trudno mówić tu o luksusach nawet w czasach, gdy więzienie nie było tylko smutną ruiną.

11 maja 2011

Darkhyra, królowa upiorów - postać dramatu do Karak Zorn

Jako że dawno nie było już figurek, dziś coś figurkowego - pierwsza postać dramatu do Karak Zorn. Jak widać, należy ona do rzadko spotykanych krasnoludów płci żeńskiej... choć w formie raczej mało cielesnej, bo Darkhyra jest upiorem, stała się nim po tym, jak dokonano na niej zasłużonej egzekucji za okrutną zbrodnię. Historia upadłej kapłanki znajdzie się szerzej opisana oczywiście w dodatku, tu na razie sam model - tak prosty, jak było można, chociaż trochę przerobiony.

6 maja 2011

Magazyn/ zbrojownia do Karak Zorn

Przyszedł czas na bardziej skomplikowaną makietę... przynajmniej pod względem malowania. Miejsce, które miało być z początku zbrojownią, przekształciło się w coś pomiędzy zbrojownią a magazynem. Jak na twierdzę dotkniętą zagładą, zadziwiająco sporo się zachowało - rozmaite beczki, skrzynki, worki, kosze... oczywiście nie wiadomo, czy zawartość zachowała się równie dobrze, co samo opakowanie. Komnatę porosły już pajęczyny i rozmaite porosty. Ale broni znalezionej tu na pewno jeszcze można użyć. A jest w czym wybierać.

2 maja 2011

Siedlisko zła - ołtarz Upadłych z Karak Zorn

Dzisiaj coś, co skończyłam już przed Świętami, ale z racji wielu spraw dopiero dzisiaj mogę wrzucić na bloga. Jest to komnata, która w czasach świetności Karak Zorn mogła spełniać rozmaite funkcje, natomiast nie są one już dziś niestety znane. Upadli bowiem zajęli ją i usunęli ślady cywilizowanych krasnoludów, plugawiąc wszystko swoimi symbolami. Ten ołtarz jest tylko jednym z wielu przykładów na to, że nie tylko potwory - a wręcz głównie nie potwory - przyczyniły się do upadku twierdzy. Każdy ołtarz Upadłych, choćby najmniejszy, wzmacniał wrogie siły spoczywające na dnie twierdzy.