Dziś część druga nierozłącznego duetu. Tym razem już nie będę pisać o szczurach ;) Marquand to akurat model, który nie wzbudza mojego zachwytu, ale do swojego potężnego przyjaciela z młotem pasuje idealnie. Samą figurkę widziałam w wielu wersjach, czasem jako Marquanda, czasem jako np. bohatera z Marienburga czy imperialnego zabójcę. Nadaje się, choć dla mnie najlepiej jednak pasuje na Marquanda Volkera, a nie kogokolwiek innego. To już prawie koniec zamówień dla M.T., została mi jeszcze jedna, bardzo rzadka figurka, ale zostawiłam ją w Warszawie, więc pomaluję dopiero po powrocie. Ale wróćmy do Marquanda.
Podobnie jak Ulli, Marquand był malowany zgodnie z wytycznymi od M.T., więc kolorystyka jest "narzucona" (po prawdzie jednak Marquand nie jest modelem, któremu potrzebne byłyby jakieś kolorystyczne udziwnienia). Zawsze zastanawiał mnie jego zarost i kształt twarzy... i zawsze sprawiało mi to problem ;) Ale chyba nie wyszło to źle. Sakiewka z tyłu u pasa prosiła się o pomalowanie farbką, której jak na złość nie zabrałam ze sobą (emerald VMC to rzadko używany kolor, więc nie przyszło mi do głowy, że może być potrzebny). Udało mi się jakoś dojść do tego koloru przez mieszanie farbek ;) Zapraszam do obejrzenia - oprócz samego Marquanda udało mi się zrobić zdjęcia wspólne obu modeli, zanim jeszcze zaszło słońce :)
Świetne malowanie!
OdpowiedzUsuńTo niesamowite, że malujecie na zamówienie z taką starannością i z sercem. Niespotykane podejście do klienta :)
Życzę dalszych sukcesów malarskich!