Dziś prawdziwy rarytas - nie, nie mam na myśli mojego malowania ;) Choć oczywiście przy takim modelu starałam się podwójnie. Figurka rzadko spotykana, do niedawna nawet nie wiedziałam, że są do niego jakieś zasady - a owszem, są. I to całkiem fajne, aż by się chciało wynająć, bo jak na dramatisa, to nie jest drogi. Oczywiście ma inne wady, które mogłyby się niektórym graczom nie spodobać - lubi przeprowadzać eksperymenty na ludziach... i nieludziach. To naukowiec, prawdziwie oddany swemu życiowemu powołaniu.
Simius był malowany według wytyczonej kolorystyki, więc dominują czernie i szarości, ale bardzo mi się ta kolorystyka spodobała. To jedna z tych figurek, które - gdyby nie ich mała dostępność - byłyby dobre także do niektórych band, np. jako nekromanta. No, ale to tak, jak używanie innych dramatisów jako zwykłych modeli w bandach - jedni to lubią, dla drugich to świętokradztwo ;) Cieszę się, że ten model wpadł mi w ręce, nawet jeśli tylko przelotnie do pomalowania - polubiłam go, bo jest prosty, a jednocześnie efektowny.
Zdjęć jest sporo jak na pojedynczy model pieszy, ale to dlatego, że chciałam dobrze uchwycić czerń z różnych stron - wiadomo, to jeden z bardziej kapryśnych w obiektywie kolorów, a skoro większość modelu jest w tym kolorze, to chciałabym, żeby to odpowiednio wyglądało. Zapraszam do obejrzenia :)
Ladniutki. I chyba jedna z nielicznych figurek szeroko pojetych undeadów z lat 90 i 00, ktorych nie mam. Choc akurat w jego wypadku moze lezec gdzies, az sprawdze jutro...
OdpowiedzUsuń