30-dniowe Wyzwanie Figurkowe. Dzień 6: Ulubiony zestaw kości lub ulubiona kostka?

Może to dziwnie zabrzmi, ale szczerze powiedziawszy, grając w bitewniaki nigdy nie przywiązywałem jakiejś szczególnie dużej uwagi do kostek... 

Gdy pod koniec szkoły średniej prawie całkowicie przesiadłem się z gier RPG na bitewniaki, pozytywnie odczułem fakt, że te gry świetnie radzą sobie z użyciem niemal wyłącznie najzwyklejszych kostek K6, i do rozgrywki nie jest wymagany cały komplet rozmaitych wielościanów najróżniejszych kształtów (co jednak, nie przeczę, w swoim czasie też miało swój urok).

Zakupiłem wtedy, jeszcze w Bellonie na Krakowskim Przedmieściu (Pamięta ktoś jeszcze ten sklep? Ja tam po raz pierwszy zetknąłem się z Mordheim. :P) kilkanaście małych kostek sprzedawanych na sztuki, w różnych kolorach (takie, jak na fotce poniżej) i służą mi one do dzisiaj.

Nigdy mnie nie ciągnęło do zakupu kostek ozdobnych, wyszukanych, tematycznych itp. Mało tego - irytowało mnie trochę, jak ktoś mi turlał kostkami tak udziwnionymi, że nie wiadomo było, czy np. dany wynik to jedynka, czy szóstka (częsty motyw przy tego typu kostkach). Może jakbym grywał nadal regularnie w RPG, to może bym zainwestował w jakiś ciekawy zestaw "kolekcjonerski", bo w przypadku tego typu gier kostki - przynajmniej w moim odczuciu - zajmują dużo bardziej wyeksponowane i centralne miejsce niż w bitewniakach, w których w pierwszej kolejności wzrok przyciągają figurki i makiety.

Jeżeli natomiast miałbym wskazać ulubioną kostkę, w sensie rodzaju, kształtu itp., to zdecydowanie będzie to k6 - najpopularniejsza, najpowszechniejsza, najzwyklejsza, wszędzie dostępna, a jednocześnie "obsługująca" sporą część świata gier bitewnych.