To figurka przygotowana do malowania
tak dawno, że była jeszcze pokryta podkładem na stary sposób –
czarny podkład i na to „mgiełka” białego. Dawno już
przestawiłam się na sam biały podkład, ale nie przeszkadzało mi
to w malowaniu. Mam jeszcze kilka takich figurek, ale ten ogr był
największy i najważniejszy. Czy jest coś, czego można nie
uwielbiać w tym modelu? Ogólnie piracki wygląd? Strój? Gnoblar w
stroju papugi? Kotwica w łapie? Wszystko to było zawsze
kwintesencją morskich przygód w Starym Świecie (myślę, że do
Dreadfleeta ogr pasowałby świetnie – klimatem oczywiście, nie
skalą). Zawsze jakoś były modele ważniejsze, bardziej pilne do
pomalowania. To właściwie taka figurka na półkę, od biedy na
najemnego ogra do Marienburga. A że Marienburga jeszcze nie
składaliśmy, to nie spieszyło nam się i z ogrem. Ale wystarczył
jeden bardzo deszczowy dzień na urlopie i ogr doczekał się
wykończenia.
Zabawna sprawa, ale dopiero podczas
malowania zorientowałam się, że czegoś brakuje... oglądałam
zdjęcia pomalowanego ogra w sieci (często z tego korzystam) i nagle olśniło
mnie, że nie ma na brzuchu tarczy z pistoletami. Sądziłam, że w
ogóle nie mamy tej części, ale Tomek szybko ją znalazł; sam
zapomniał po tylu latach, do czego ona służy ;) Pomalowałam ją
więc w większości oddzielnie (przykleiłam już w trakcie
malowania). Tak oto figurka jest jednak kompletna... w końcu. Moim
ulubionym elementem jest gnoblar przebrany za papugę (chyba
niespecjalnie zadowolony z tego faktu). Po prostu idealne
odzwierciedlenie stosunków między gnoblarami a ogrami :)
Podstawkę robił Tomek – pokład,
wzburzone morze i nie do końca żywa dłoń wyłaniająca się z
wody. Uważam, że pasuje do modelu idealnie. Mam nadzieję, że i
reszta się spodoba – zapraszam do obejrzenia :)
Świetny ogór! To teraz czekamy na wasza bandę Piratów i Marienburga ;) :D
OdpowiedzUsuń