Na dobre zakończenie tej plastikowej części bandy Averlandczyków - mój ulubieniec. Znaczy pan z garłaczem o pełnym zaciętości spojrzeniu. Tak właśnie straszy się przeciwnika tą dość specyficzną bronią. Trzeba robić groźne miny i udawać, że nadchodzi ostateczna zagłada... szkoda, że w rzeczywistości trochę na dwoje babka wróżyła z tym garłaczem ;) Kiedyś na turnieju poszła salwa w moje 5 nurglingów (T2, więc mogło boleć), a w efekcie przewrócił się jeden. Za to przy odrobinie szczęścia garłacz wygrywa bitwę. Na pewno częściej, niż tradycyjne bronie strzeleckie ;)
To już ostatni pan z plastikowych modeli do tej bandy, więc za chwilę zaczną się dużo ciekawsze figurki - niziołki i reszta towarzystwa. Faceci w rajtuzach mają swoje plusy, ale teraz portki kolejnych panów zrobią się nieco luźniejsze, bo prawdziwy facet (a zwłaszcza bohater w bandzie) w rurkach nie chodzi ;) Metalowe modele sprawiły mi trochę kłopotów, bo pochodzą z epoki, kiedy white metal był bardziej miękki, ale o tym w swoim czasie. Na razie zapraszam do obejrzenia :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz