Z cyklu "fantazyjnie ubrani kolesie z dużymi pióropuszami" wolę tych z halabardami. Panowie z mieczami są też fajni, ale jakoś lubię halabardy w Averlandzie - kiedy składałam swój, kilku mountainguardów też je miało. Nic dziwnego, że w oryginalnej bandzie też się znalazły. Coś pięknego. Zdecydowanie niedoceniana broń w Mordheim. Może dlatego, że zajmuje dwie ręce. W każdym razie, mam sentyment do halabard, zwłaszcza jeśli dzierżą je brodaci mężczyźni.
Z tą halabardą na szczęście nie było kłopotu. Niestety, jak można zauważyć, jest ona dość cienka i przy tym miękkim metalu może się złamać. Ten model nie wykazywał takich tendencji, ale z drugim halabardnikiem był problem. Strasznie lubię te portki i rękawy, chociaż, jakby spojrzeć na to z praktycznego punktu widzenia, są absurdalne. W walce wręcz Averlandczycy potykaliby się o własne szaty, a choć Averland uchodzi za bandę strzelecką, to jednak te najdziwniejsze ciuchy noszą właśnie panowie pozbawieni łuków czy kusz. Ale kogo to obchodzi. Najważniejsze, żeby było efektownie. Zapraszam do obejrzenia :)
Co tam szaty, przez te pióra byliby widoczni z kosmosu, a nie tylko stanowiliby świetne cele dla wszystkiego, co strzela.
OdpowiedzUsuń~ kolekcjonerka, lotr-and-some-more.blogspot.com
Cudny!
OdpowiedzUsuńDawid
Kurcze... dzisiejsze state troops to jakaś porażka w porównaniu do tych modeli. Cudne są :)
OdpowiedzUsuń