Jak zwał, tak zwał, w Mordheim to elder, czyli wodzu całej pijanej (mniej lub bardziej) kompanii. Ostatni bohater, ktoś, bez kogo banda obejść się nie może. Zwykle zostawiam takich na sam koniec, ale tu mamy jeszcze wózek, więc wyjątkowo po wodzu będą jeszcze dwie notki ostlandzkie na blogu - wózkowa i grupowa :) Jakiś czas się tę bandę malowało - było miło, mimo iż wolę bandy mniej liczne. Ale zobaczenie wszystkich w kupie daje jednak dużą satysfakcję. Oby tylko dobrze walczyli :)
Ponieważ dekapitacja należy do częstych zwyczajów właściciela tych figurek, mamy tu króla Theodena z obciętą głową oryginalną, a przyszytą nową. Dodatkowo płaszcz, który mam na sierżancie w swoim nieudanym Averlandzie i pewnie jest on z pistoliersów, ale po zmierzchu wszystkie koty są czarne, a po latach wszystkie imperialne bitsy takie same. Jakby nie było, postać wygląda raczej godnie jak na wodza bandy. Pióra na hełmie... dobra, już nic o piórach. Najlepszy w bandzie powinien mieć najwyższe ;) Zapraszam do obejrzenia. Jutro wózek :)
Dekapitacja musiała być bo inaczej LOTRy jak się patrzy a tak jak ktoś mniej zorientowany to nie rozpozna ;)
OdpowiedzUsuńBartek