Trwało to wieki i wcale nie tego, że miałam okresy zniechęcenia od momentu, kiedy tylko ujrzałam ten wózek. Nie. Nikt nie spodziewał się sigmaryckiej inkwizycji i tego, ile to wszystko potrwa i ile motywacji bezpowrotnie pochłonie. To naprawdę trwało długo - żaden model nigdy nie zajął mi tyle czasu. I mówię tu o samym wózku, bo niektóre części (np. woźnicę, konie i inne drobiazgi) malowałam oddzielnie. Podejrzewam, że malarze na poziomie Golden Demon w takim czasie malują przeciętny konkursowy model piechoty ;) Niestety jestem mniej zdolna, więc ja w takim czasie na gorszym poziomie pomaluję tylko taki wózek. Ale co robić... i tak nie jest to mało. Cieszę się, że to już za mną.
To może najpierw o samym modelu. Jak widzicie, jest ogromny. To znaczy: długi, bo na szerokość to normalny wóz w skali GW. Długość podstawki to dwie podstawki rydwanowe. Tak. Dwie. Nie powiem, skąd są wszystkie części - sporą ich część na pewno maniacy różnorakich dziwactw rozpoznają jako Celestial Hurricanum/ Luminarc of Hysh, czyli taki magiczny wózek imperialny z masą szalonych bitsów. Wiele innych drobnych rzeczy też kojarzę (nieśmiertelna sowa!), ale gdybym miała wymienić wszystkie wraz z ich pochodzeniem, to na pewno bym poległa.
Ile to wszystko ma detali, chyba widać. Wózek Ostlandu (który był też spory i fantazyjny) przy nim to jak pociąg osobowy przy Pendolino... Ale malowanie - zło. Nie mówię, że to dzieło nie jest epickie, piękne i w ogóle. Jest. Budowniczy wózka przemyślał każdy detal, jest tu po prostu wszystko. Elementów konstrukcyjnych ktoś tam na forum się czepiał, ale mnie to akurat wisi, nic mi nie przeszkadzało. Kupcy z Tilei mają prawo mieć wózek-choinkę, dorobili się i jeśli tak długi pojazd daje radę w Cathayu na czterech kołach, to niech im się w belach jedwabiu wynagrodzi. Ale malowało się długo, trudno i w ogóle miałam chwile zwątpienia. Efekty mnie zadowalają, nie powiem. Ale dobrze, że taki wózek jest tylko jeden ;)
Jeśli chodzi o fotki, to długość podstawki nie pozwoliła mi zrobić zdjęć przodu i tyłu. Zwyczajnie nie miałam jak tego ustawić na zdjęciach. Mam największe tło w formacie A3, nie A2, w dodatku to prostokąt, a nie kwadrat ;) Po prostu nie da rady. Sorry, taki mamy klimat. Zapraszam do obejrzenia. Potem będę marudzić, ale że niektórzy zaczynają od oglądania fotek i na tym kończą, to chyba mało kto zauważy ;)
A teraz marudzenie. To nie to, że ta figurka mnie jakoś zniechęciła. Od jakiegoś czasu myślę nad tym malowaniem na zamówienie. Nad całym hobby i moją do niego niechęcią, która powoli narasta. W ostatniej edycji FKB pisałam, że "kiedy cokolwiek z tego hobby sprawia, że czujesz się źle, to najlepiej szybko to porzucić". Czuję się źle. Nie samo hobby to sprawia, jest ono właściwie sprawą poboczną. Czekają mnie (nas oboje właściwie) w życiu rzeczy trudne, których się boję i na razie nie mogę o nich pisać. W lutym wspomniałam już o tym. Wtedy malowanie figurek - swoich czy cudzych - było jak wybawienie, można było zapomnieć o wszystkim. Czas jednak się kurczy i muszę się zająć tym, co najważniejsze. A nie są to figurki, nawet własne, malowane dla przyjemności. Tym bardziej nie są to zamówienia, które ciągną się miesiącami, a wcale nie jestem pewna, czy malowanie figurek na zamówienie to to, co chciałabym robić do końca życia. Może nawet stwierdzę niedługo, że zdecydowanie nie. Mogłabym polecieć w banały, że "są w życiu chwile, po których nic nie jest takie samo", tylko, że to nie są banały. Nic nie będzie już takie samo i trzeba się z tym pogodzić. Dlatego w tej chwili wózek jest ostatnią rzeczą, jaką pomalowałam dla kogoś i nie wiem, na jak długo. Przez najbliższy miesiąc - albo dłużej? Co ja właściwie mogę planować? - nie będę też raczej nic malować dla siebie. Zobaczymy, co z FKB ;) Nie zniknę na dobre, nie od zaraz. Mam kilka modeli, których jeszcze nie wrzucałam. Trochę band (wszak ci kupcy też teraz będą oczekiwać na fotki grupowe, skoro wózek już skończony). Ale kiedy się skończą, możliwe, że zapadnie cisza. Nie martwcie się jednak. Chciałam tylko uprzedzić zawczasu. Mam nadzieję, że jakoś wszystko przetrwamy i nie jest to koniec, a jedynie przerwa :)
Arcyfajnie pomalowany wózek! Nie ma co! Mam nadzieję, że przerwa nie będzie bardzo długa, bo dzień bez wizyty u Hakostwa to dzień stracony (choć chyba domyślam się, co może być powodem :-) )
OdpowiedzUsuńMalowanie tego pojazdu musiało być niezłym wyzwaniem, gratuluję bo wiem ile to samozaparcia wymagało!
OdpowiedzUsuńA co do reszty to niektóre modele wymagają nieco więcej nakładu czasu niż inne, szczególnie te w większej skali o ile dobrze przypuszczam? Ale z czasem wszystko można sobie ułożyć.
Po pierwsze "Idę zmienić gacie" :)
OdpowiedzUsuń.
.
.
Tak ostatnio powiedziała moja koleżanka gdy usłyszała że jakiś zespół (nie pamiętam nazwy) zagra koncert w Polsce, i to samo muszę ja zrobić jak zobaczyłem obrazki ;)
Po drugie, wyszło MEGA!!!, ciemna charakterystyka wozu "rozjaśniona" białymi końmi- super naprawdę super. Różne wizualizacje rodziły mi się w głowie ale to co wyszło naprawdę zachwyca. Musze się przyznać, że od samego początku "czułem, że będzie dobrze" :) Po prostu kolejny raz potwierdziło się, że można powierzyć Ci figurki, powiedzmy nakreślić 2-3 cechy dla spójności bandy a całą resztę (dowolność kompozycji itp, itd) pozostawić w twoich rękach i spokojnie czekać na efekty. I nigdy się nie zawiodłem :). No cóż szkoda że hobby idzie na plan dalszy ale doskonale rozumiem że w życiu są rzeczy ważne i ważniej i pozostaje tylko zachęcić Cię abyś kiedyś ponownie wróciła do malowania :)
oj ciężko będzie znaleźć kogoś na zastępstwo oj ciężko .....
Bartek
3mam kciuki, bo oglądanie tych figurek to mega przyjemność!!!!
OdpowiedzUsuńCoś przepięknego. Te wszystkie szczegóły, popierdółki, szczególiki... Nie dziwię się, że malowanie szło po grudzie. Same konie pewnie zajęły wieki. Jak tylko wrócę do domu, musze sobie wszystko dokładnie na dużym ekranie obejrzeć.
OdpowiedzUsuńTrzymaj się, cokolwiek Was czeka.
Niby ładne, ale lepiej by wyglądało, żeby taki czołg był ciągnięty przez 8kę wołów a nie 2 konie w zbrojach.
OdpowiedzUsuńC u d n e ! Malowanie, precyzja, całość. Miłe dla oka. I trzymam kciuki za "ważne sprawy".
OdpowiedzUsuń