Jak ustaliliśmy z Tomkiem jakiś czas temu "Karak Zorn" to nazwa umowna wszelkich projektów do podziemi. Fluffowo pozostajemy w opuszczonej przeklętej twierdzy krasnoludów, ale hobbystycznie efekty tych prac będzie można dopasować do wielu podziemnych projektów. Ze względu na nasze stare okna w domu mamy teraz dość wilgotno - może dlatego po przerwie oboje zajęliśmy się grzybami ;) Tomek zaczął na wielką skalę, ja tylko skromnie ulepiłam skupisko jaskiniowych purchawek. Są nieduże, bo ich mutacja nie polega na przybraniu monstrualnego rozmiaru, tylko na wchłanianiu spaczenia z okolicznych źródeł i rozsiewaniu go potem (niestety) wraz z zarodnikami. Jak się domyślacie, nie jest fajnie wdepnąć w takie grzybki w podziemiach Karak Zorn, chociaż purchawki przynajmniej nie mogą odgryźć nogi ;)
Te drobiazgi do Karak Zorn będą nam towarzyszyć chyba do końca świata (albo bloga). Mam jeszcze kilka na wykończeniu, ale spokojnie, to już nie będą moje ulepki. W ogóle miałam zamiar malować same drobiazgi po powrocie, ale po tym Sarumanie wyszło, że normalne figurki też można malować, tylko dłużej to trwa ;) Fotki grzybków wyszły tak średnio, dzień dziś raczej pochmurny, a pośpiech rzadko pomaga. Ale cóż, takie życie. Zapraszam do obejrzenia :)
Małe a takie fajne.
OdpowiedzUsuńMały ale wariat! Cudowna robota!
OdpowiedzUsuńMałe, a cieszy ;)
OdpowiedzUsuńKurczę, tez sobie takie muszę zrobic :) wyborne purchawy!
OdpowiedzUsuń~Dobry pomysł, ukradnę :P
OdpowiedzUsuńMówię Wam, z tych purchawek wyklują się nurglingi! :)
OdpowiedzUsuńPięknie się zielenią.
OdpowiedzUsuń