Pora na kolejną edycję Figurkowego Karnawału Blogowego... w tym miesiącu jest to Biały Kruk, a gospodarzem tej edycji jest Grish. Temat, do którego pasowałoby pewnie wiele figurek zrobionych pod poprzednie edycje FKB. Oldschool? Epickość? Święty Graal? A zarazem to coś innego niż tamte tematy. Chciałam więc poszukać czegoś pasującego i tu natrafiłam na spore trudności.
Tak sobie przemyślałam, co dla mnie jest tym białym krukiem. A że na myślenie mam za dużo czasu (jak było widać po poprzedniej edycji FKB), to uznałam, że w sumie to nie mam białego kruka. Można się śmiać ;) Tyle u nas w domu stoi lub leży w walizkach figurek, które od lat nie są już produkowane, zniknęły nawet z wirtualnych półek, a na aukcjach schodzą za grubą kasę. Ale czy jest wśród nich biały kruk? To coś, na czym nam by aż tak zależało, żeby (jak wiele lat temu) ustawiać sobie budzić na środek nocy, by zalicytować na Ebayu, za co dalibyśmy przysłowiową nerkę, co balibyśmy się latami malować (była jedna taka figurka, ale to nie całkiem biały kruk), żeby nie schrzanić sprawy? Chyba nie.
Dla mnie taką figurką był i w pewnym sensie nadal jest prototypowy błazen z Mordheim (aż proszący się o zrekrutowanie do Karnawału). Model nie do dostania, bo nawet nie wyszedł na dużą skalę. Było tylko kilka egzemplarzy. Fotę mogę zaprezentować, bo Cianty kupił go parę lat temu, jeśli czegoś nie pomyliłam, za równowartość ok. 1500 zł. Zresztą nieważne, za ile, bo nie da się zdobyć tego błazna. Czy kupiłabym go, gdyby jakimś cudem się pojawił na rynku? Nie wiem, chyba już nie. Nie za tyle, za ile kupił go Cianty, dwa razy mniej też byłoby za dużo. Ale marzyć i tak nie przestanę :)
Drugim, znacznie bardziej osiągalnym białym krukiem, był dla mnie mordheimowy klasyk, czyli Town Cryer. Kompletnie niepotrzebny do grania model, ale rzadki i oddający klimat swego miasta na 100%. Swego czasu byliśmy blisko kupienia go, ale coś nie wyszło. Może kiedyś się uda! W to akurat wierzę i jego bym brała, gdyby cena była w miarę znośna (albo, hehe, gdybym mogła go kupić mężowi w prezencie, bo tu nie muszę żałować kasy :P). Niemniej chwilowo Town Cryera na stanie brak.
Dlatego przykro mi, ale mój biały kruk jest trochę z braku laku. Właściwie wszystko do LOTRa to obecnie biały kruk, bo przecież nastał Hobbit. Ale tylko popatrzcie na Allegro, ilu tam Legolasów, Frodów, Gandalfów... ilu Lurtzów i Ugluków. Wzięcie do malowania któregoś z nich nie byłoby dla mnie uczciwe. Dlatego pomalowałam model, który dla mnie osobiście był naciąganym, ale jednak białym krukiem i który udało mi się ostatnio kupić. To Sharkey, czyli Saruman kompletnie niefilmowy, który zgodnie z książką zginął nie w Isengardzie, ale dopiero potem w Shire, gdzie jak widać wolał żyć w przebraniu zwykłego dziada ;) Taki z niego biały kruk, że jak na ironię, ostatnio trzy razy był na Allegro, ale przynajmniej pocieszam się, że ja kupiłam go najtaniej ;)
To jest swoją drogą ciekawe, że choć figurki były wzorowane na filmie, wyszło też parę postaci, które w filmie się nie znalazły, jak Tom Bombadil, Radagast (LOTRowy był dużo fajniejszy niż menel z Hobbita) czy właśnie para Sharkey i Worm. Niestety tego ostatniego nie mam, ale co tam, kiedyś się zdobędzie. Grunt, że Sharkey jest. To fajny model, już pomijając nawet grę, z której pochodzi. Rzeźba jest super, wychodzi z niej jakaś taka dwuznaczność postaci, tajemniczość. Lubię go i ekspresowo go pomalowałam, dawno nic mi tak łatwo nie poszło. Zapraszam do obejrzenia!
Nie znam się na LotR'owych miniaturach ale na malowaniu już tak. Twój model jak zawsze obłędny.
OdpowiedzUsuńOoo jeden z moich ulubionych modeli:) U mnie za Liczyrzepe robi z Demonologii Słowiańskiej.
OdpowiedzUsuńTwój Sharkey i jego malowanie obłędnie ładne:)
Też lubię ten model, choć nie mam go w kolekcji. Malowanie przednie jak zwykle zresztą ;)
OdpowiedzUsuńMalowanie tradycyjnie klasowe. Model też piękny i chciałbym mieć go w swojej kolekcji.
OdpowiedzUsuńTego błazna też uważam za "kruka" kiedyś widziałem na ebayu ale faktycznie kosztował majątek
OdpowiedzUsuńChenie też bym go kiedyś przygarnął
Bartek
Malowanie wspaniale oddaje tę dwuznanczność :) Elegancko i dyskretnie przybrudzony płaszcz. Model świetny.
OdpowiedzUsuńCzarodziej pomalowany w pełni profesjonalnie, ale wolałby obejrzeć tego błazna w kolorze.
OdpowiedzUsuńMam tak samo jak Ty - moje białe kruki a w nich: Błazna i Town Cryera ;) :D
OdpowiedzUsuńFajnie widzieć Radagasta, który nie ma nasrane na głowę. I to jest czarodziej, a nie jakiś upalony ziółkami menel. Dobry model i świetne malowanie.
OdpowiedzUsuńHmm. Dlaczego ja byłem przekonany, że to jest Radagast? Treść posta przeczytałem, obrazki obejrzałem i jeszcze sobie myślałem, że fajny pomysł na niejednolity kolor pana Brązowego. Nieprzytomny jestem przez tę całą zmianę czasu :P
UsuńSpoko, my mamy ząbkowanie, rozumiem bycie nieprzytomnym :P
UsuńWspółczuję - u nas właśnie się wyrżły były trójki, a w drodze piątki :D
UsuńBardzo fajne malowanie! Wyszedł godnie jak na czarodzieja przystało.
OdpowiedzUsuń