W jednym z ostatnich postów obiecałem, że napiszę parę słów o tym, jak w prosty sposób wykonać świeczki do przyczepienia np. do elementów terenu, czy też podstawek. Metoda ta jest bardzo prosta, przynajmniej części czytelników bloga zapewne znana, no i oczywiście na pewno nie jedyna. Dodam też, iż nie jest to mój autorski patent - parę lat temu nauczył mnie go również zapewne przynajmniej części gości Hakostwa znany MiSiO.
Do wykonania świeczek potrzebujemy:
- Patyczków "do uszu" (najlepiej białe, a nie np. niebieskie, by nie trzeba ich było przemalowywać):
- Kleju wikolowego (dla ułatwienia sobie pracy przelałem go z większego pojemnika do nakrętki) oraz np. wykałaczki do jego rozprowadzania:
Wykonanie świeczek przebiega następująco:
- Patyczki tniemy na krótsze fragmenty, wedle uznania, ale najlepiej od ok. 3 do 10 mm.
- Na odcinki o podobnej długości tniemy czarne włosie.
- Fragmenty patyczków przyklejamy w wybrane miejsca. Ja używam do tego celu wikolu, który trzyma je całkiem nieźle, ale rzecz jasna w tym przypadku można użyć również innych specyfików do klejenia. Ważne tylko, by dać spoinie odpowiednio zaschnąć i stwardnieć.
- Na szczyt każdego z patyczków chlapiemy trochę kleju. Ważne, by rozprowadzić go w ten sposób, by wniknął zarówno do środka pustego w środku patyczka, jak i utworzył swego rodzaju "zacieki" na ściankach zewnętrznych, mające przypominać stopiony i spływający po świeczce wosk (tudzież inną Stearynę Chaosu). Lekkie rozcieńczenie wikolu czasami może okazać się nie tylko ułatwieniem, ale wręcz niezbędnym krokiem, by efekt końcowy był jeszcze lepszy.
- W świeżo nałożony wikol na szczycie każdej świeczki wtykamy uprzednio przycięte fragmenty włosia - to będą nasze knoty.
- Wokół podstaw świeczek można również rozchlapać nieco wikolu (warstwa tego kleju powinna być jednak na tyle gruba, by uniknąć efektu "półprzezroczystości" wikolu), który po zaschnięciu będzie imitował rozlany wosk.
- Końcowy efekt wygląda mniej więcej tak, jak na poniżej przedstawionej makiecie:
Jak widać, przedstawiona metoda jest bajecznie prosta i szybka. Efekt, jak sami widzicie, niczego sobie, zwłaszcza w zestawieniu z nakładem czasu i środków, jakie zostały nań przeznaczone. Oczywiście dałoby pewnikiem radę zrobić świeczki jeszcze lepsze, np. rzeźbiąc je pieczołowicie z masy modelarskiej i z dużą precyzją modelując każdy kolejny zaciek wosku, pytanie tylko, czy nie byłby to przerost formy nad treścią.
Jeszcze jedno. Przedstawiłem powyżej sposób jedynie na świeczki zgaszone, z czarnymi, przypalonymi knotami, ale bez płomieni. Wykonanie płomieni nie powinno jednak, jak sądzę, przedstawiać dużej trudności. Ot, najpierw czekamy, aż wikol dobrze zaschnie i knoty będą się trzymały jak należy, a następnie nalepiamy na nie mały kawałeczek green stuffu (czy też czegoś podobnego) i formujemy charakterystyczny, acz niespecjalnie skomplikowany przestrzennie typowy kształt płomienia świeczki ;).
This is beautiful! The candles are awesome and I love that creepy Chaos eye. Very cool!
OdpowiedzUsuńMoja metoda! Jestem zaszczycony :)
OdpowiedzUsuń