Nie jesteśmy osobami przesądnymi ani nie robimy sobie postanowień noworocznych - mimo to jednak zawsze koniec roku i początek nowego jest jakąś symboliczną dla nas datą. Dlatego pomyśleliśmy, że dobrze będzie napisać kilka słów podsumowania. Ponieważ postanowień hobbystycznych nie było (poza ogólnymi typu "więcej malować niż kupować" - akurat się udało), będzie to raczej zbiór luźnych refleksji, niż "rachunek sumienia" ;)
Strony
▼
31 grudnia 2011
30 grudnia 2011
Ghule. Setki. No, w każdym razie pięć.
Nie wiecie, jak to jest - widzieć zagładę miasta. Domyślacie się tylko, ale ja wiem. Dobrze pamiętam ten dzień, choć było to już dość dawno. Kończyliśmy nasz codzienny patrol i kierowaliśmy się do karczmy. I nagle huk i seria szybkich, niezrozumiałych zdarzeń. Płonące budynki, walące się mury, deszcz meteorytów towarzyszący komecie, wszędzie chaos, panika i śmierć. Straciliśmy głowę. Max prawie zginął, ledwo udało nam się go uratować przed spadającymi cegłami. Stracił przytomność, Michael i Werner nieśli go na zmianę. Bylibyśmy pewnie wszyscy zginęli, gdyby nie Albert, który przytomnie znalazł nam schronienie. Wraz z kilkoma innymi osobami ukryliśmy się w piwnicy zrujnowanej karczmy, sądząc, że zostaliśmy uratowani.
Myliliśmy się. Prawdziwy koszmar zaczął się właśnie wtedy. Świat zewnętrzny przestał istnieć. Byliśmy całkowicie odcięci. Nie mogliśmy wyjść. Głodowaliśmy. W piwnicy nie brakowało napojów, ale jedzenie szybko się skończyło. My, pięciu silnych chłopów, przetrwaliśmy najdłużej. Inni szybko umarli z wycieńczenia. Wkrótce zostaliśmy już tylko my. To wtedy pierwszy raz pomyśleliśmy o Tym. Michael usiadł zgarbiony koło jednego z trupów. Trup nie był już pierwszej świeżości, mdliło nas od smrodu i pocieszała mnie tylko myśl, że wkrótce podzielimy jego los. Michael spojrzał na nas mętnym wzrokiem. Jego skóra, podobnie jak u innych, posiniała od głodu i złych warunków życia w piwnicy. Nie powiedział słowa, po prostu ujął ramię trupa i nagłym ruchem wbił w nie zęby. Przeżuwał zwłoki dokładnie, jakby się nimi delektował, choć wyraz jego twarzy mówił coś całkiem przeciwnego. Krzyknąłem z przerażenia, Albert zaczął wymiotować. Reszta patrzyła tępo na niego i na to, jak w desperacji traci resztki swego człowieczeństwa.
Potem przyszła kolej na nas. Że niby mieliśmy wybór? Nie żartujcie. Mogliśmy jeść albo zostać zjedzeni. To żaden wybór, to szantaż losu. Udało nam się posilić - tylko to się liczyło. Wydostaliśmy się z piwnicy. Nie wiem, jak wtedy wyglądaliśmy. Może jeszcze przypominaliśmy ludzi. Dziś trudno byłoby to stwierdzić. Zresztą i my dawno już nie interesujemy się światem ludzi. Są nam niezbędni, prawda, ale tylko gdy są martwi. Sprzątamy resztki ze stołu mrocznych bogów. Żadna ich ofiara się nie zmarnuje.
Nie zmieniło się tylko jedno - wciąż pełnimy służbę. Wciąż jesteśmy strażnikami. Wciąż służymy komuś potężnemu. Ale on także nie jest już człowiekiem...
Myliliśmy się. Prawdziwy koszmar zaczął się właśnie wtedy. Świat zewnętrzny przestał istnieć. Byliśmy całkowicie odcięci. Nie mogliśmy wyjść. Głodowaliśmy. W piwnicy nie brakowało napojów, ale jedzenie szybko się skończyło. My, pięciu silnych chłopów, przetrwaliśmy najdłużej. Inni szybko umarli z wycieńczenia. Wkrótce zostaliśmy już tylko my. To wtedy pierwszy raz pomyśleliśmy o Tym. Michael usiadł zgarbiony koło jednego z trupów. Trup nie był już pierwszej świeżości, mdliło nas od smrodu i pocieszała mnie tylko myśl, że wkrótce podzielimy jego los. Michael spojrzał na nas mętnym wzrokiem. Jego skóra, podobnie jak u innych, posiniała od głodu i złych warunków życia w piwnicy. Nie powiedział słowa, po prostu ujął ramię trupa i nagłym ruchem wbił w nie zęby. Przeżuwał zwłoki dokładnie, jakby się nimi delektował, choć wyraz jego twarzy mówił coś całkiem przeciwnego. Krzyknąłem z przerażenia, Albert zaczął wymiotować. Reszta patrzyła tępo na niego i na to, jak w desperacji traci resztki swego człowieczeństwa.
Potem przyszła kolej na nas. Że niby mieliśmy wybór? Nie żartujcie. Mogliśmy jeść albo zostać zjedzeni. To żaden wybór, to szantaż losu. Udało nam się posilić - tylko to się liczyło. Wydostaliśmy się z piwnicy. Nie wiem, jak wtedy wyglądaliśmy. Może jeszcze przypominaliśmy ludzi. Dziś trudno byłoby to stwierdzić. Zresztą i my dawno już nie interesujemy się światem ludzi. Są nam niezbędni, prawda, ale tylko gdy są martwi. Sprzątamy resztki ze stołu mrocznych bogów. Żadna ich ofiara się nie zmarnuje.
Nie zmieniło się tylko jedno - wciąż pełnimy służbę. Wciąż jesteśmy strażnikami. Wciąż służymy komuś potężnemu. Ale on także nie jest już człowiekiem...
24 grudnia 2011
Wesołych Świąt!
Przygotowania świąteczne zdominowały ostatnio nasz czas i nie mamy go zbyt wiele na figurki. Na szczęście dzisiaj już Wigilia, a więc koniec z gotowaniem, pieczeniem i sprzątaniem, a czas wolny nadchodzi wielkimi krokami :) Korzystając z wolnej chwili, chcielibyśmy złożyć wszystkim naszym Czytelnikom najlepsze świąteczne życzenia.
Życzymy Wam zdrowych, spokojnych i wesołych Świąt Bożego Narodzenia, aby niezależnie od tego, czy są dla Was jedynie tradycją, czy przeżyciem religijnym, stały się okazją do odpoczynku i bycia z bliskimi osobami, na które być może w codziennym życiu czasem brakuje czasu. Niech w te Święta spokój, miłość i wzajemna życzliwość nie opuszczają Was i Waszych Rodzin ani na chwilę i niech radość nie minie wraz z dniem 26. grudnia.
Natalia (Skavenblight) i Tomek (Kapitan Hak)
Natalia (Skavenblight) i Tomek (Kapitan Hak)
19 grudnia 2011
Warheim Fantasy Skirmish - nowa edycja i konkurs!
Swego czasu na łamach Hakostwa opublikowaliśmy wywiad ze znanym pewnie wielu z Was Quidamcorvusem (QC), twórcą systemu Warheim Fantasy Skirmish (WFS). Od daty przeprowadzenia tego wywiadu QC bynajmniej nie próżnował, a wręcz przeciwnie: aktywnie, intensywnie i twórczo rozwijał swój autorski system, nie oszczędzając ani na zasadach, ani na bogatej oprawie fluffowej, ani też na "materialno-namacalnym" aspekcie gry, jakim są figurki i makiety. O jego bieżących projektach związanych z WFS można zawsze poczytać na jego blogu; ja natomiast pozwolę sobie dzisiaj na przedstawienie dwóch ważnych dla WFS newsów.
17 grudnia 2011
Zgniłe bestie
Najpierw zaległa cisza. Grobowa cisza, taka jak chwilę wcześniej, na cmentarzu. Podnieśliśmy oczy na kapitana, zaniepokojeni. Skinął głową, by iść dalej. Mieliśmy spore wątpliwości. Wprawdzie na cmentarzu znaleźliśmy tylko niedawne ślady walki jakichś nieszczęśników z nieumarłymi, ale charakterystyczny trupi smród czuć było w powietrzu nawet dwie ulice dalej. Coś było nie tak. Coś było nie w porządku. Wiedzieliśmy to, ale nikt nie miał odwagi się odezwać, by nie kusić losu wypowiadaniem na głos tych obaw.
Potem rozległo się wycie. Gdybyśmy byli blisko lasu, byłbym pomyślał, że to wilki w lesie. Ale znajdowaliśmy się w środku miasta. A dźwięk dał się słyszeć blisko, bardzo blisko. Chwilę później nadszedł inny - dziwny stukot. Coś jakby kości. I znów poczuliśmy ten smród. Ohydną woń rozkładającej się padliny. Ktoś lub coś zdechło gdzieś niedaleko.
To była część prawdy. Tak, coś zdechło niedaleko. Ale wymknęło się śmierci za sprawą czarów. Choć zgniłe mięso odpadało już od kości, a skóra z sierścią odłaziły płatami, wyraźnie dało się rozpoznać wilki. Nieumarłe wilki. Wilki, którymi kierowała nowa, złowroga siła - magia nekromanty...
Potem rozległo się wycie. Gdybyśmy byli blisko lasu, byłbym pomyślał, że to wilki w lesie. Ale znajdowaliśmy się w środku miasta. A dźwięk dał się słyszeć blisko, bardzo blisko. Chwilę później nadszedł inny - dziwny stukot. Coś jakby kości. I znów poczuliśmy ten smród. Ohydną woń rozkładającej się padliny. Ktoś lub coś zdechło gdzieś niedaleko.
To była część prawdy. Tak, coś zdechło niedaleko. Ale wymknęło się śmierci za sprawą czarów. Choć zgniłe mięso odpadało już od kości, a skóra z sierścią odłaziły płatami, wyraźnie dało się rozpoznać wilki. Nieumarłe wilki. Wilki, którymi kierowała nowa, złowroga siła - magia nekromanty...
15 grudnia 2011
Gablotka na figurki - edycja trzecia, największa
Nie minęło jeszcze półtora roku, odkąd zakupiliśmy, wykończyliśmy i zamontowaliśmy u nas w domu wiszącą gablotkę na figurki. Miała być ona miejscem ekspozycji najbardziej reprezentacyjnych figurek, które szkoda chować po walizkach. Jednakże już na początku zapełniliśmy ją w większej części i nie tak długo potem zaistniała pilna potrzeba zaopatrzenia się w drugą, tym razem większą gablotkę. Wprawdzie w chwili obecnej zapełniona jest ona w niecałej połowie, więc wydawać by się mogło, że za wcześnie myśleć jeszcze o kolejnej.
Z drugiej strony, zapełnia się ona dość szybko... Poza tym dotychczasowe gablotki miały jedną wspólną wadę: ograniczenie głębokości (ok. 6,5 cm) i wysokości (9 cm) modeli, które można w nich
umieścić. Teoretycznie są to wymiary wystarczające, by w gablotce zmieściła się zdecydowana większość naszych figurek (do Mordheim); co jednak zrobić z wszelakimi nieco liczniejszymi regimentami, większymi potworami, pojazdami, co bardziej reprezentacyjnymi makietami i wszystkim, co warto by wyeksponować, a co nie zmieściłoby się w dotychczasowej gablotce?
Uznaliśmy zatem ostatecznie, iż warto pomyśleć już o kolejnym miejscu ekspozycji - tym razem na tyle obszernym, by wystarczył na naprawdę długo i o takich wymiarach, by można w nim umieścić nawet naprawdę spore modele. Początkowo rozważaliśmy zakup dość popularnego typu szklanej wolnostojącej gablotki...
11 grudnia 2011
Gregor, najemnik z Marienburga - czwarty zombie
Pieniądze nigdy nie były problemem. To zawsze powtarzał ojciec Gregora, stary Johann. Cokolwiek wymyślił syn, Johann wykładał na to swoje oszczędności, ku wielkiemu niezadowoleniu matki, Grety. Był jedynakiem i zawsze go rozpieszczano, tak jak wcześniej rozpieszczano Johanna, który także nie miał rodzeństwa. Gregor przyzwyczaił się do luksusów - wygodnego domu w Marienburgu, dobrego jedzenia i drogich win. Kiedy Johann umarł, wszystko się zmieniło. Spadek okazał się mizerny i ledwo wystarczył na pokrycie wielkich - jak się okazało - długów. Greta wyszła za mąż po raz drugi za mężczyznę, który miał trójkę własnych dzieci. Dla Gregora nie było już miejsca, toteż szybko odszedł z domu i został najemnikiem.
Wiele wypraw minęło szczęśliwie, nim nadeszła ta ostatnia - do Mordheim. Gregor wyruszył z ludźmi, których już dobrze znał. Ufał kapitanowi i kapitan ufał jemu - był jego prawą ręką, jego najbliższym powiernikiem. Jeśli kapitan żądał od niego zaplanowania ataku na obóz szczuroludzi - Gregor robił to. Jeśli kapitan rozkazał mu podpalić dom, w którym skrywali się wrogowie - Gregor słuchał. A kiedy kapitan rozkazał Gregorowi poprowadzić grupkę ludzi na cmentarz - Gregor posłusznie tam ruszył. Obiektywnie nie mieli dużych szans - głupotą było rozdzielać się, gdy nieumarli otaczali ich ze wszystkich stron. Jednak Gregor ufał, że kapitan się nie myli. Potężne ciosy, które skruszyły jego zbroję, były ostatnim dowodem zaufania - mimo paraliżującego strachu przed wampirem, który wynurzył się z mroku, Gregor jako jedyny nie uciekł.
Mówiono o nim, że był wspaniałym wojownikiem. Wiernym sługą i oddanym kompanem, aż do śmierci wykonującym rozkazy. Ale jego towarzysze nie wiedzieli, że i po śmierci nie przestał taki być. Choć jego życie trwało teraz tylko dzięki plugawej magii, to znów stał wiernie u boku nowego pana - tego samego, który kilkoma ciosami odebrał mu życie...
Wiele wypraw minęło szczęśliwie, nim nadeszła ta ostatnia - do Mordheim. Gregor wyruszył z ludźmi, których już dobrze znał. Ufał kapitanowi i kapitan ufał jemu - był jego prawą ręką, jego najbliższym powiernikiem. Jeśli kapitan żądał od niego zaplanowania ataku na obóz szczuroludzi - Gregor robił to. Jeśli kapitan rozkazał mu podpalić dom, w którym skrywali się wrogowie - Gregor słuchał. A kiedy kapitan rozkazał Gregorowi poprowadzić grupkę ludzi na cmentarz - Gregor posłusznie tam ruszył. Obiektywnie nie mieli dużych szans - głupotą było rozdzielać się, gdy nieumarli otaczali ich ze wszystkich stron. Jednak Gregor ufał, że kapitan się nie myli. Potężne ciosy, które skruszyły jego zbroję, były ostatnim dowodem zaufania - mimo paraliżującego strachu przed wampirem, który wynurzył się z mroku, Gregor jako jedyny nie uciekł.
Mówiono o nim, że był wspaniałym wojownikiem. Wiernym sługą i oddanym kompanem, aż do śmierci wykonującym rozkazy. Ale jego towarzysze nie wiedzieli, że i po śmierci nie przestał taki być. Choć jego życie trwało teraz tylko dzięki plugawej magii, to znów stał wiernie u boku nowego pana - tego samego, który kilkoma ciosami odebrał mu życie...
10 grudnia 2011
Wolfgang Grisler, łowca czarownic - trzeci zombie
Włosy posiwiały mu dość wcześnie. Miał chyba ze dwadzieścia lat. Jako młody i niedoświadczony jeszcze chłopak wyprawił się z łowcami czarownic do wioski, której mieszkańcy zostali dosłownie zmasakrowani przez zwierzoludzi. Rozkładające się zwłoki, poszatkowane ciała, głowy nadziane na pale - wtedy ten widok wystarczył, by młody Wolfgang posiwiał w ciągu kilku dni doszczętnie. Ale kilkanaście lat później takie widoki nie robiły na nim wrażenia. Byle kogo wszak do Mordheim nie wysyłano. Grisler był jednym z żelaznych kandydatów na wyprawę do przeklętego miasta. Wiedziano, że nie straci zimnej krwi i nie przerazi go żaden zastany tam widok. Mieli walczyć z kultem, który mimo zagłady miasta rozwijał się w ostatnich miesiącach dość znacznie. Jego wyznawcy czcili Pana Cieni, potężną istotę zrodzoną z Chaosu. Wolfgang mógł się pochwalić wieloma sukcesami. W ciągu kilku tygodni udało się doprowadzić do egzekucji co najmniej dziewięciu akolitów, czterech mutantów i aż dwóch lokalnych przywódców kultu. Stosy płonęły jasno, gdy nadchodził zmierzch, a Sigmar wspierał swych wiernych wyznawców. Uwierzyli w siebie do tego stopnia, że odważyli się zapuścić na nawiedzony - jak głosiły plotki - cmentarz.
Cmentarz istotnie był nawiedzony, o tym przekonali się wkrótce niemal wszyscy. Ale to nie on był przyczyną, dla której Wolfgang poniósł śmierć. Osaczyli ich reiklandzcy strzelcy - nawet nie wiadomo, skąd się pojawili. Wolfgang niemal nie poczuł pierwszej strzały, która trafiła go w ramię. Druga utkwiła w jego nodze. Trzecia w plecach. Upadł dopiero, gdy jeden ze strzelców trafił w jego pierś. Upuścił pochodnię i padł na kolana, szepcząc słowa modlitwy. Ale modlitwa nie pomogła - ostatnia ze strzał trafiła go w skroń...
To koniec, zdążył pomyśleć Wolfgang. Ale pomylił się i wtedy. Kiedy kilka godzin później wstał, znów uniósł swą pochodnię. Zgasła, ale nie miało to już znaczenia. Światło w jego sercu wypaliło się również. Duszę ogarnęła ciemność i jedynie ciało żyło jeszcze, dzięki złowrogim szeptom nekromanty...
Cmentarz istotnie był nawiedzony, o tym przekonali się wkrótce niemal wszyscy. Ale to nie on był przyczyną, dla której Wolfgang poniósł śmierć. Osaczyli ich reiklandzcy strzelcy - nawet nie wiadomo, skąd się pojawili. Wolfgang niemal nie poczuł pierwszej strzały, która trafiła go w ramię. Druga utkwiła w jego nodze. Trzecia w plecach. Upadł dopiero, gdy jeden ze strzelców trafił w jego pierś. Upuścił pochodnię i padł na kolana, szepcząc słowa modlitwy. Ale modlitwa nie pomogła - ostatnia ze strzał trafiła go w skroń...
To koniec, zdążył pomyśleć Wolfgang. Ale pomylił się i wtedy. Kiedy kilka godzin później wstał, znów uniósł swą pochodnię. Zgasła, ale nie miało to już znaczenia. Światło w jego sercu wypaliło się również. Duszę ogarnęła ciemność i jedynie ciało żyło jeszcze, dzięki złowrogim szeptom nekromanty...
9 grudnia 2011
Frederico - drugi zombie
Naprawdę nazywał się Friedrich. Friedrich Roh. Ale kto by zwrócił uwagę na tak pospolite imię? Co innego Frederico - a jeszcze lepiej brzmiało "Frederico, szampierz z Tilei". Ciemne włosy, oczy i lekko egzotyczne rysy zrobiły swoje. Ludzie uwierzyli, że mają do czynienia z prawdziwym tileańskim mistrzem pojedynków. Mimo iż pochodził z małej wioski w Imperium, rzeczywiście miał talent do walki. A nawet gdyby nie miał, był zmuszony do radzenia sobie z życiem na własną rękę. Ojczym wcześnie wyrzucił go z domu, więc musiał jakoś zarobić na utrzymanie. A jak zarobić, jeśli nie uczciwą walką? Albo i nieuczciwą. Kogo to obchodzi... Frederico już w wieku dwudziestu lat był uważany za niezłego zabijakę, a pięć lat później - za doświadczonego wojownika. Życie układało się coraz lepiej. Nawet jakaś młoda i ładna mieszczanka wpuściła go do sypialni... kto wie, czy nie uciekłaby z nim z domu, jak przyrzekała. Ale pojawił się ten cholerny Martin i wyciągnął Frederica na wyprawę. Ostatnią wyprawę, jak obiecywał. Do przeklętego miasta Mordheim.
Przywykły do walki Frederico nie bardzo obawiał się Mordheim. To, co zastał na miejscu, trochę go zaskoczyło, ale trudno mówić o przerażeniu. Śmierć i choroba są wszędzie. Ludzie umierają, w walce czy we własnym łóżku, więc co za różnica? Choć najemnicy z Reiklandu nie radzili sobie zbyt dobrze, Frederico zawsze jakoś wychodził cało z tarapatów. Aż do owej pamiętnej misji, kiedy to został wysłany na cmentarz w Mordheim i spotkał przeciwnika, jakiego jak dotąd nigdy nie miał okazji poznać - wampira o posępnym uśmiechu i zębach równie ostrych jak miecz, który dzierżył w dłoni...
Walka odbyła się niesamowicie szybko. Z początku ciosy wampira nie robiły mu większej krzywdy. Ot, jedna mała ranka, rozdarte ubranie - kogo to obchodzi? Ale z każdym kolejnym ciosem uszkodzenia były mocniejsze, a Frederico nie dotrzymywał kroku wampirowi, nie był tak szybki. Nawet nie zauważył, kiedy miecz przeciwnika rozpłatał mu brzuch. Ostatnią rzeczą, jaką zapamiętał, był widok jego własnych jelit na cmentarnej ścieżce...
Ale to już nie miało znaczenia. Frederico przewalczył dumę. Wszakże nadal pozwolono mu robić to, co umiał najlepiej. Nie miał dawnego refleksu. Nie miał dawnej siły. Ale wciąż miał swój miecz i choć jego ruchami sterował nekromanta, to za każdym ciosem kryła się niezłomna wola dawnego szampierza...
Przywykły do walki Frederico nie bardzo obawiał się Mordheim. To, co zastał na miejscu, trochę go zaskoczyło, ale trudno mówić o przerażeniu. Śmierć i choroba są wszędzie. Ludzie umierają, w walce czy we własnym łóżku, więc co za różnica? Choć najemnicy z Reiklandu nie radzili sobie zbyt dobrze, Frederico zawsze jakoś wychodził cało z tarapatów. Aż do owej pamiętnej misji, kiedy to został wysłany na cmentarz w Mordheim i spotkał przeciwnika, jakiego jak dotąd nigdy nie miał okazji poznać - wampira o posępnym uśmiechu i zębach równie ostrych jak miecz, który dzierżył w dłoni...
Walka odbyła się niesamowicie szybko. Z początku ciosy wampira nie robiły mu większej krzywdy. Ot, jedna mała ranka, rozdarte ubranie - kogo to obchodzi? Ale z każdym kolejnym ciosem uszkodzenia były mocniejsze, a Frederico nie dotrzymywał kroku wampirowi, nie był tak szybki. Nawet nie zauważył, kiedy miecz przeciwnika rozpłatał mu brzuch. Ostatnią rzeczą, jaką zapamiętał, był widok jego własnych jelit na cmentarnej ścieżce...
Ale to już nie miało znaczenia. Frederico przewalczył dumę. Wszakże nadal pozwolono mu robić to, co umiał najlepiej. Nie miał dawnego refleksu. Nie miał dawnej siły. Ale wciąż miał swój miecz i choć jego ruchami sterował nekromanta, to za każdym ciosem kryła się niezłomna wola dawnego szampierza...
8 grudnia 2011
Mad Days'owy goblin ze Spellcrow
Z reguły reaguję alergicznie na promocje typu "edycja limitowana", wychodząc z założenia, że tym limitem chce się mnie do zakupu przymusić. Szkoda, że nie tyczy się to figurek i tu alergii na limitowane modele żadnej nie mam ;) Poza tym lubię przywozić z konwentów łupy. Dlatego z Mad Days 2011 przywieźliśmy z Tomkiem kilka modeli Spellcrow, chociaż Umbra Turris jako gra to u nas projekt raczej dość daleki ;) Kolekcjonersko jednak te modele są wiele warte, a i maluje się raczej przyjemnie, czego dowodem jest najprostszy i najsympatyczniejszy z nich - goblin z garnkiem na głowie.
7 grudnia 2011
Barykady do Mordheim by Dębowa Tarcza (do SDKu) - cz. 3
W kolejnym odcinku cyklu przedstawiającego stare, ale obecnie odnawione przeze mnie mini-makiety, "przeszkadzajki" klubowe, przeznaczone do gier w Staromiejskim Domu Kultury, prezentuję tradycyjnie dwa kolejne elementy terenu. Tym razem następny zwyczajny murek oraz coś bardziej wymyślnego, czyli zadaszona studnia. Tak jak i reszta, wykonane były jeszcze w czasach rezydowania klubu "Dębowa Tarcza" w sklepie "Wilcza Jama" - murek wspólnymi siłami, studnia - o ile mnie pamięć nie myli - wykonana w dużej mierze przez Dwalthrima.
6 grudnia 2011
Averland Pandy - cała banda!
Dzisiaj szybki i ostatni już rzut oka na Averland Pandy, nim zostanie polakierowany i przekazany właścicielowi. Malowało się go miło i aż żal się z tą bandą rozstawać, bo podoba mi się dużo bardziej niż mój własny Averland ;) Ale co robić, trzeba będzie znów zacząć grać w SDKu, żeby chociaż widywać te figurki w miarę często. Do malowania dostałam 15 figurek, z czego wszystkie fajne, klimatyczne - nie było chyba wśród nich modelu, którego nie lubię czy uznałabym go za kiepski pomysł do Averlandu. Dzięki, Pando!
4 grudnia 2011
Elfie ruiny - makieta do WFB
Jakiś czas temu naszło mnie na zrobienie jakichś makiet do Warhammera. Przy czym nie jakichś "anonimowych" typu wzgórza, lasy itp., lecz czegoś pasującego do pola bitwy i mojej armii, która na nim będzie się pojawiała. Dlatego postanowiłam zrobić te ruinki, które przy okazji mogą służyć jako wzgórze, a dodatkowo będą klimatycznym dodatkiem do moich Leśnych Elfów.
3 grudnia 2011
Barykady do Mordheim by Dębowa Tarcza (do SDKu) - cz. 2
Zgodnie z obietnicą kontynuuję dzisiaj minicykl przedstawiający odrestaurowane przeze mnie nasze stare klubowe "przeszkadzajki" do Mordheim. Gotowych jest już kilka kolejnych; co by uniknąć przesytu (który i tak pewnie w końcu nastąpi - ostatecznie jest aż 20 owych barykad i inszych drobnych elementów terenu) będę prezentował je "tylko" podwójnie.
2 grudnia 2011
Averland Pandy - Ostlandczycy w barwach Averlandu
Skończyłam! Averland Pandy jest gotowy. Ostatnia trójka to modele, które prawdopodobnie nigdy więcej nie trafią mi się do malowania, a na pewno nie na własność - oryginalni bohaterowie Ostlandu, tu występujący w barwach innej prowincji :) Bardzo lubię te figurki, choć klimatem odstają od mojego wyobrażenia o Ostlandzie, ale do Averlandu Pandy pasują jak znalazł. Mam nadzieję, że mu się spodobają.
29 listopada 2011
Barykady do Mordheim by Dębowa Tarcza (do SDKu) - cz. 1
Dawno temu, w roku 2007, gdy klub Dębowa Tarcza działał jeszcze w nieistniejącym sklepie "Wilcza Jama", parę osób zebrało się, by zmontować nieco makiet na potrzeby wspólnych gier. Zaczęliśmy od typowych "przeszkadzajek", czyli makiet drobnych, z reguły w postaci rozmaitej maści barykad, które umieszczone między większymi budynkami w ciekawy sposób urozmaicają rozgrywki. Prace szły całkiem sprawnie - takowych elementów terenu skonstruowaliśmy ponad dwadzieścia. Robotę wykonaliśmy chyba dość solidnie, gdyż wszystkie one przetrwały te niemal 4 lata ciężkich bojów klubowo-turniejowych. Był tylko jeden drobny mankament - po prawdzie makiety te nigdy nie zostały do końca pomalowane...
28 listopada 2011
Leśne Elfy - Glade Riders
Dzisiaj oddział, który w trakcie malowania doprowadzał mnie do rozpaczy... nie myślałam, że będzie z nim tyle roboty ;) Składanie było łatwiejsze niż w przypadku zwykłych pieszych łuczników, bo dużo łatwiej dopasować do siebie figurki tak, by stały równo w szeregu, ale malowanie kawalerii to dla mnie nowe doświadczenie. Trwało to kilka dni, teraz pewnie będę robić głównie bohaterów, zanim znów mnie weźmie na jakiś większy oddział, ale udało się - glade ridersi pomalowani :)
26 listopada 2011
Averland Pandy - czterech mountainguardów
Dzisiaj, wbrew moim planom, kolejna część bandy Pandy. Wbrew planom, dlatego że malowałam oddział swoich elfów, jednak nie przewidziałam, ile zajmie mi malowanie kawalerii i dlatego szybciej wyrobiłam się z tymi oto panami. Ich też malowałam na raty, przedwczoraj skończyłam i oto zostały mi już tylko trzy modele z Averlandu do pomalowania... najładniejsze, dlatego zostawione na koniec ;) A dzisiaj - górscy strażnicy.
23 listopada 2011
Averland Pandy - bergjaegerzy
Dzisiaj najprzyjemniejsze chyba figurki z Averlandu Pandy, przynajmniej jeśli chodzi o malowanie ich. Dla mnie ta jednostka jest w ogóle esencją bandy Averlandu, obok niziołków - czymś, co czyni ją wyjątkową wśród wszystkich Reiklandów i innych Marienburgów ;) Bardzo lubię bergjaegerów i specjalnie trochę odkładałam ich malowanie, żeby, że tak to ujmę, nie jeść deseru na śniadanie ;)
21 listopada 2011
Tancerze wojny - szczęśliwa trzynastka
Dzisiaj tak na szybko - Tomek obrobił mi zdjęcia całej trzynastki wardancerów, więc postanowiłam wrzucić. Nic nowego ponad to, co już pokazywałam, ale zawsze to w kupie im raźniej ;) Niestety moja kartka z niebieskim tłem była za mała, by pomieścić cały oddział, więc musiałam poprosić o pomoc Tomka.
18 listopada 2011
Averland Pandy - strzelcy
Dzisiaj wrzucam strzelców z Averlandu Pandy. Z figurkami łuczników imperialnych mam styczność od dawna, ale jakoś do tej pory nie było mi dane nic pomalować ze swoich band, więc pierwszy raz maluję coś z tych modeli dla kogoś. Panowie strzelcy okazali się miłymi w malowaniu figurkami i przyjemnie się ich robiło, dlatego cieszę się, że strażnicy gór są zrobieni z tych samych bitsów, bo jeszcze będzie zabawa z nimi.
16 listopada 2011
Tancerze wojny (3/3)
Wreszcie skończyłam moich tancerzy. Nie powiem, że figurki były łatwe w malowaniu, ale sporo się na nich nauczyłam. Wrzucam dziś zdjęcia ostatniej czwórki, w drodze są fotki całej trzynastki, ale ponieważ moja kartka z tłem jest za mała, muszę sobie poradzić z tym inaczej i to trochę potrwa. W każdym razie czterej ostatni panowie i panie są gotowi, żeby pomachać ostrzami na polu bitwy. Chociaż, kiedy ja nimi zagram, kiedy malować wolę...
13 listopada 2011
Turniej Mordheim na Mad Days 2011 - Relacja!
Dawno temu opadł już bitewny pył po ostatnim większym turnieju Mordheim (Jubileuszowym w ramach "Pomarańczowej Twierdzy" w 2009 r.) i w którymś momencie wydawało się, że epoka turniejowa dobiegła już nieodwołalnie końca (wiadomo, od premiery gry minęło już prawie 11 lat; coraz mniej chętnych zarówno do gry, jak i - tym bardziej - organizacji). Tak było do momentu, kiedy mniej więcej na początku września do mnie i Skavenblight zwrócił się Oskar "Rakso the Slayer" z propozycją, byśmy zorganizowali turniej na Mad Days - poświęconej bitewniakom imprezie powiązanej z Falkonem.
9 listopada 2011
Averland Pandy - niziołki
Dzisiaj figurki, które bardzo lubię malować i niezależnie od tego, czy są na usługach Averlandczyków, czy też są zwykłymi najemnikami, zawsze miło mi się do nich wraca. Modele niziołków są bardzo wdzięczne i proste, a przy tym szybko się je robi. Dzięki temu, że mam ostatnio trochę czasu, Panda ma kolejne 3 figurki do bandy i mam nadzieję, że poziomem nie odstają od młodzika.
6 listopada 2011
Tancerze wojny (2/3)
Jesień powoli przemija, ale nie wśród modeli, które maluję. Zatęskniłam za swoimi jesiennymi elfami. Odgrzebałam gdzieś ostatnio zaczętych w wakacje tancerzy. Dawno już nie malowałam nic do swoich elfów, a przyszła okazja, by do tej armii powrócić. Nie lubię zostawiać roboty w połowie, dlatego nadal maluję tancerzy wojny, chociaż marzę już, by zająć się jakimś innym oddziałem ;)
31 października 2011
Stół do Karak Zorn - nareszcie gotowy!
Nadeszła ta chwila... po kilku miesiącach pracy (choć trudno powiedzieć, jaki był rzeczywisty czas pracy nad stołem) został skończony wielki projekt stołu modułowego zrujnowanej krasnoludzkiej twierdzy. Karak Zorn zostało oficjalnie otwarte i czeka, by "ciepło" powitać wszelkich intruzów... to znaczy odkrywców ;) Narobiliśmy się przy tym co niemiara, sami nie składaliśmy do tej pory całości, chcąc - tak jak Wy - obejrzeć dopiero końcowy efekt. Wczoraj pierwszy raz wyjęliśmy wszystkie moduły na stół i naprawdę byliśmy usatysfakcjonowani, że tak wielki projekt makietowy doczekał się realizacji (zwłaszcza, że z makietami jest u nas trochę gorzej niż z figurkami...).
29 października 2011
Averland Pandy - młodzik
Ostatnio trochę się przemogłam znowu do malowania figurek, powoli odgrzebuję swoje elfy... a oprócz tego mam mały projekt na boku - bandę Averlandu malowaną dla Pandy. Przykleiłam do notki etykietkę "Zamówienia", choć jest to projekt niekomercyjny, czysto przyjacielska przysługa :) Panda bardzo fajnie dobrał modele do swojej bandy i jest tam kilka naprawdę rzadkich okazów, dlatego myślę, że będzie się je malowało przyjemnie.
28 października 2011
Warsztat inżyniera w Karak Zorn
Nareszcie! Koniec prac nad modułowym stołem Karak Zorn jest naprawdę bliski. Właściwie to wszystkie moduły są gotowe... brakuje tylko tuneli, ale one będą bardziej dodatkiem do podstawowej wersji stołu, niż jego integralną częścią. Moduł numer 16 - warsztat inżyniera - doczekał się wykończenia. Zajęło nam to sporo czasu, bo ilość detali, jakie należało tam dorobić, okazała się dość duża, a wakacje nie sprzyjały robotom modelarskim. Ale nareszcie warsztat jest gotowy i krasnoludzki inżynier, jeśli chce, może do niego wkroczyć i sprawdzić, czy cokolwiek z tej maszynerii jeszcze nadaje się do użytku...
16 października 2011
Prosty i szybki sposób na nity
Nie będąc etatowym graczem WH40k, czy innego bitewniaka "futurystycznego", dość długo uchowałem się bez wiedzy, jak szybko i sprawnie zrobić nity. Gwoździe natomiast, raczej nielicznie pojawiające się tu i tam na makietach do Mordheim/WHFB, robiłem z reguły najprostszą, choć średnio efektywną metodą polegającą na lepieniu ich z małych kulek masy modelarskiej.
Przyszedł jednak moment, gdy zaszła potrzeba wykonania nitów w nieco większej ilości (piszę roboczo: "nity", choć w zasadzie nic nie stoi na przeszkodzie, by wykonane poniższą metodą malutkie "krążki" montować tu i ówdzie w roli gwoździ). Zacząłem się rozglądać za radami, poradami, instrukcjami, wskazówkami, jak wykonać takowe szybko i sprawnie - wprawdzie bez takiego efektu, jaki uzyskują fachowcy od plasticardowych czterdziestkowych pojazdów scratchbuiltowych, ale równocześnie bez konieczności zakupu dodatkowego sprzętu typu wycinarka, czy inszy wybijak do dziur; jednym słowem, jak je wykonać przy pomocy narzędzi i materiałów, które mam pod ręką. Natrafiłem wreszcie na metodę, o której mogę chyba śmiało stwierdzić, iż się sprawdziła, i którą dzisiaj Wam zaprezentuję.
9 października 2011
Turniej Mordheim na Mad Days 2011 - Scenariusze!
Po nieco dłuższym niż przewidywaliśmy czasie mamy przyjemność wrzucić scenariusze na turniej. Jak zwykle są to zmodyfikowane scenariusze z podręcznika, dostosowane klimatem do fluffu przewodniego turnieju, czyli psychopaci, przeklęte miejsca budzące grozę i wszystko to, czego w Mordheim nie brakuje. Zaskoczyć może jedynie lekka zmiana w zwyczajowej kolejności scenariuszy, ale mamy nadzieję, że będzie to zmiana na plus, a nie na minus. Brakuje na razie jeszcze strony z rozkładem dnia i innymi informacjami organizacyjnymi, ale regulamin i scenariusze są już gotowe. Zapraszamy do zagrania razem z nami :)
2 października 2011
Strona WWW Klubu Gier Bitewnych "Dębowa Tarcza" - reaktywacja
Po ponad roku przerwy strona WWW Dębowej Tarczy znów jest dostępna online - w całkowicie nowej formie, z zachowaniem jednakże starej treści. Zachęcam wszystkich do wizyty! Równocześnie, w dalszej części posta, zamieszczam kopię notki "reaktywacyjnej", którą umieściłem na stronie DT.
26 września 2011
Karak Zorn - kolejna odsłona (strony WWW)
Wnikliwi obserwatorzy i stali goście witryny Karak Zorn zapewne zauważyli, że przez kilka ostatnich tygodni była ona offline ("w konserwacji"). Niektórzy wyrazili nawet zaniepokojenie dalszymi losami projektu. Uspokajam na wstępie: projekt, choć w wakacje nieco zwolnił, ruszył obecnie ponownie, czego przejawem jest m.in. właśnie nowa odsłona niniejszej starej strony WWW.
19 września 2011
Turniej Mordheim na Mad Days w Lublinie 11.11.2011
Jakiś czas nas nie było... no dobra - nie jakiś, tylko jak na nas, raczej długi. "Wakacje" od hobby były trochę niezamierzone - siła wyższa, a raczej całkiem sporo sił. Szkoda, że nie zawsze pozytywnych... Zaczęliśmy kilka nowych rzeczy, ale na razie wszystkie są w fazie WIP, więc powrócimy może trochę nietypowo - z zaproszeniem na listopadowy turniej Mordheim, który organizujemy (tak, tak, dwa lata temu mówiliśmy, że to już ostatni... ;) ). A od tej pory (mam nadzieję) będziemy mieć więcej czasu na makiety i figurki, bo czekają armie, czeka Karak Zorn i jeszcze niejedna przygoda w Mordheim.
22 czerwca 2011
Wood Elf Lord
Dzisiaj jedna z tych figurek, które maluje się pojedynczo, a czasu zajmują tyle, co cały oddział ;) czyli mój pierwszy lord. Na razie dla ozdoby, bo na nasze smutne 1000 punktów nie wystawiamy lordów (choć chyba wg zasad 8. edycji nie ma przeciwwskazań). Jednak tak wystawna figurka nie nadawała mi się na żadnego herosa, więc postanowiłam, że zostanie lordem. Jest to chyba jedyna figurka nie-GW w mojej armii i zarazem jedyna z Reapera, która do mojego wyobrażenia o leśnych elfach pasuje (drugą jest pewna seksowna driada) - Wood Elf King z Dark Heaven Legends. Sama z siebie bym jej nie kupiła, ale dostałam ją, że tak powiem, w spadku - a że chciałam pomalować coś przed kolejną porcją tancerzy, to padło na tego pana.
20 czerwca 2011
Tancerze wojny (1/3)
Tak jak obiecałam, kolejny oddział nadchodzi tanecznym krokiem. Jak pewnie niektórzy się domyślili, chodzi o tancerzy wojny. To oczywiście nie są wszyscy, jakich posiadam - trochę ich kupiłam, trochę dostałam i tak wyszło 13. Nie mam niestety wszystkich modeli (brakuje mi lorda, limitowanych i jeszcze kogoś), ale to co mam, z grubsza mnie zadowala. Na małe punkty i tak nie wystawię pełnej trzynastki, ale pomalować ich trzeba. Zwłaszcza, że te modele są naprawdę świetne do malowania.
17 czerwca 2011
Glade guard, drugi oddział
Po dłuższym czasie wróciłam do mojej armii Leśnych Elfów. Jakby nie było, mam do niej mnóstwo figurek i to właśnie ze względu na nie wybrałam w ogóle tę armię. Zatęskniłam za nimi przez tych parę miesięcy, a ponieważ projekt Karak Zorn jest już na ukończeniu (przynajmniej pod względem modelarskim), mam trochę czasu na powrót do elfów. Dlatego wygrzebałam z walizki oddział glade guardów, zaczęty już dawno temu.
11 czerwca 2011
Gigantyczne zamówienie
Już dość dawno temu dostałam do pomalowania starego giganta. Na gigantach średnio się znam, do tamtej pory widziałam tylko te nowe, plastikowe - lekko mongoloidalne, trochę na miarę plastikowych ogrów. Stara wersja podoba mi się bardziej, zwłaszcza, że jest metalowa. A i gigant może trochę mniej zdziczały, bardziej cywilizowany, ale jednak klimatyczny. Chociaż figurkę malowało się niełatwo (z powodu jej ciężaru), to jednak całkiem miło było. Zwłaszcza, że trochę dużych modeli (tym razem do własnej armii) mnie jeszcze czeka.
9 czerwca 2011
Sala biesiadna w Karak Zorn
To już przedostatni moduł do Karak Zorn! Prace może nieco zwolniły tempa, ale nie stanęły w miejscu. Niestety oboje mieliśmy ostatnio dużo obowiązków i na figurki czasu nie wystarczało. Mam nadzieję, że powoli odchodzi to w przeszłość, obecnie maluję kilka nowych modeli i czekam, aż Tomek sklei ostatni moduł. Dzisiaj jednak rzecz, którą udało nam się skończyć ostatnio - sala biesiadna. To tu krasnoludy ucztowały podczas swoich świąt, większych i mniejszych. Tutaj piwo lało się strumieniami, tu wnoszono na półmiskach rozmaite pieczone mięsiwa, tutaj wszyscy cieszyli się i świętowali. Może nawet byli tu w chwili zagłady - chociaż niewiele zostało po nich śladów...
4 czerwca 2011
Urodzinowy Panda dla Pandy
"4. czerwca skończył się w Polsce komunizm", ale zanim to nastąpiło, kilka lat wcześniej urodził się człowiek, który... był pandą. To znaczy, Pandą, czyli osobnikiem znanym pewnie wielu graczom Mordheim z Warszawy. O Pandzie można powiedzieć wiele i wszystko będzie pewnie subiektywne, jednak nikt nie zaprzeczy, że ma dystans i bezproblemowe podejście do gry, ogromne poczucie humoru, złote serce i wspaniałą kobietę przy swoim boku. W 2008 roku na chyba największym warszawskim turnieju, kiedy obowiązywały "punkty fair play", zdobył serca przeciwników i tytuł Fair Play Panda, co już obiektywnie świadczy o tym, że ludzie po prostu lubią owego "łaciatego niedźwiedzia".
31 maja 2011
Sala tronowa w Karak Zorn
...mocno zrujnowana, dodajmy. To już nie są dni chwały, kiedy królowie panowali w starożytnej twierdzy i otaczali się najpiękniejszymi przedmiotami. Kilka z ozdób pozostało na ścianach, jakieś wypłowiałe szmaty, niegdyś będące sztandarami... Roztrzaskane posągi, wyszczerbiony tron i jakaś czaszka, leżąca na nim. Pewnie należała do jakiegoś rabusia, chociaż kto wie, czy ostatni władca nie zginął właśnie tutaj, do ostatniej chwili pełniąc swoje obowiązki. Ale to już minęło. Zawalone bloki kamienne w większości rozpadły się na proch. Kąty porosły pajęczynami. O władcy, który niegdyś panował, zapomnieli wszyscy...
26 maja 2011
Siostra Hipolita - pierwszy zombie
Ostatnie dni były dla siostry Hipolity ciężkie. Do tego stopnia, że zaczęła zastanawiać się, czy aby na pewno nadaje się do służby w imię Sigmara. To fakt, że nie miała specjalnie wyboru. Uciekła z domu, kiedy jej ojciec oszalał, a matka się powiesiła. Siostry przygarnęły ją, nauczyły wszystkiego, żywiły i ubierały przez kilka lat. Wybór dalszej drogi zdawał się oczywisty. Przybrała zakonne imię, modliła się żarliwie, a kiedy przyszły trudne czasy, postanowiła również walczyć u boku innych. Przeklęte miasto Mordheim przeszło katastrofę, o jakiej się nikomu nie śniło. Siostry Sigmara miały ręce pełne roboty, a nie była to robota bezpieczna. Ale Hipolita dawała sobie radę. Była dzielna, zręczna i całkiem silna jak na dziewczynę w jej wieku. Niemniej od trzech dni przebywała w mieście, nie wracając nawet na chwilę do domu. Wody miała przy sobie tylko trochę, a z miejskich studni czerpać jej nie mogła. Niewiele jadła, bowiem i zapasy się kończyły. Kilka sióstr wykończyła dziwna zaraza, a inne zginęły jej z pola widzenia, gdy zawalił się jakiś budynek. Samotność, strach i głód okazały się nie do zniesienia. Przycupnęła gdzieś za kamienną kapliczką na zrujnowanym cmentarzu. Muszę odpocząć, pomyślała. Choćby na chwilę. Nie rozglądała się, przymknęła oczy, znużona długą drogą i lękiem o swoje życie. Ale tu było cicho, pusto, tu mogła odpocząć. Wokół czuć było tylko zwyczajną cmentarną stęchliznę. Hipolita osunęła się na ziemię, przytuliła twarz do porastającego kamienie mchu. Prawie nie wyczuła niczyjej obecności. Prawie nie poczuła lodowatego powiewu. Prawie nie usłyszała złowrogiego szeptu...
Ale teraz nadszedł nowy dzień. Hipolita poczuła w sobie przypływ nowych sił, zupełnie jej dotąd nieznanych. Powstała, otrzepała szatę - nieco podartą i pochlapaną krwią, nawet nie zauważyła, kiedy to się stało. Chwyciła w dłoń młot i ruszyła w dół jednej z ulic, powoli, jakby nagle utraciła władzę w nogach. Przestała się tym przejmować, kiedy z daleka ujrzała znajome siostry - dumną Joannę, starą Helenę i młodziutką Gabrielle. Spostrzegła przerażenie na ich twarzach. Uniosła młot - nie, jej ręka sama go uniosła, ona tego nie chciała. Spojrzała na swą dłoń z przerażeniem, ale nie panowała nad nią - nogi same pędziły z wysiłkiem w kierunku sióstr. Co się zmieniło? Dlaczego się jej bały? Dlaczego bała się samej siebie? Co się z nią stało?
Ale to były ostatnie myśli, jakie przemknęły Hipolicie przez głowę. Stojący nieopodal nekromanta syknął przez zęby jakieś zaklęcie i ożywione zwłoki rzuciły się do ataku.
Ale teraz nadszedł nowy dzień. Hipolita poczuła w sobie przypływ nowych sił, zupełnie jej dotąd nieznanych. Powstała, otrzepała szatę - nieco podartą i pochlapaną krwią, nawet nie zauważyła, kiedy to się stało. Chwyciła w dłoń młot i ruszyła w dół jednej z ulic, powoli, jakby nagle utraciła władzę w nogach. Przestała się tym przejmować, kiedy z daleka ujrzała znajome siostry - dumną Joannę, starą Helenę i młodziutką Gabrielle. Spostrzegła przerażenie na ich twarzach. Uniosła młot - nie, jej ręka sama go uniosła, ona tego nie chciała. Spojrzała na swą dłoń z przerażeniem, ale nie panowała nad nią - nogi same pędziły z wysiłkiem w kierunku sióstr. Co się zmieniło? Dlaczego się jej bały? Dlaczego bała się samej siebie? Co się z nią stało?
Ale to były ostatnie myśli, jakie przemknęły Hipolicie przez głowę. Stojący nieopodal nekromanta syknął przez zęby jakieś zaklęcie i ożywione zwłoki rzuciły się do ataku.
VI Warszawski Konwent Gier Strategicznych GRENADIER - krótka relacja
W ostatni weekend (21-22 maja) w Cytadeli Warszawskiej odbyła się VI edycja Grenadiera - konwentu znanego i lubianego, przede wszystkim w kręgach miłośników wargamingu historycznego, choć w ostatnich latach - śmiało to chyba można powiedzieć - zataczającego kręgi coraz szersze, przekształcając się w coś na kształt festynu historycznego, na którym coraz częściej pojawiają się nie tylko starzy wyjadacze wargamingu, ale całe rodziny zainteresowane ciekawym spędzeniem czasu. Ja wraz ze Skavenblight jesteśmy (tak na oko, to jedno niezasłonięte przepaską piracką) gdzieś pośrodku między tymi grupami ;) i wiedzeni dużym zainteresowaniem imprezą i grami historycznymi (choć po prawdzie w tej materii jesteśmy raczej żółtodziobami) również tam zawitaliśmy.
22 maja 2011
Więzienie w Karak Zorn
Mieliśmy właściwie napisać coś o Grenadierze, który w ten weekend odbywa się w Warszawie i na którym udało nam się wczoraj pojawić, choć niestety na krótko. Ale ponieważ zdjęć z Grenadiera jest multum i trudno znaleźć czas na obszerniejszą relację, na razie wrzucę zaległe fotki jednej ze skończonych ostatnio makiet. Były już świątynie, grobowce, karczma - teraz czas na coś przyziemnego i przeznaczonego raczej dla tych krasnoludów, których imiona nie są warte zapamiętania. Więzienie jednak musiało się w Karak Zorn znaleźć. Jak widać, zostało zrujnowane już dawno temu - kraty wyłamano, cele zarosły pajęczynami i porostami. Choć tak naprawdę wyposażenie było tam zawsze skromne - więźniowie mieli do dyspozycji tylko trochę słomy jako posłanie. Trudno mówić tu o luksusach nawet w czasach, gdy więzienie nie było tylko smutną ruiną.
11 maja 2011
Darkhyra, królowa upiorów - postać dramatu do Karak Zorn
Jako że dawno nie było już figurek, dziś coś figurkowego - pierwsza postać dramatu do Karak Zorn. Jak widać, należy ona do rzadko spotykanych krasnoludów płci żeńskiej... choć w formie raczej mało cielesnej, bo Darkhyra jest upiorem, stała się nim po tym, jak dokonano na niej zasłużonej egzekucji za okrutną zbrodnię. Historia upadłej kapłanki znajdzie się szerzej opisana oczywiście w dodatku, tu na razie sam model - tak prosty, jak było można, chociaż trochę przerobiony.
6 maja 2011
Magazyn/ zbrojownia do Karak Zorn
Przyszedł czas na bardziej skomplikowaną makietę... przynajmniej pod względem malowania. Miejsce, które miało być z początku zbrojownią, przekształciło się w coś pomiędzy zbrojownią a magazynem. Jak na twierdzę dotkniętą zagładą, zadziwiająco sporo się zachowało - rozmaite beczki, skrzynki, worki, kosze... oczywiście nie wiadomo, czy zawartość zachowała się równie dobrze, co samo opakowanie. Komnatę porosły już pajęczyny i rozmaite porosty. Ale broni znalezionej tu na pewno jeszcze można użyć. A jest w czym wybierać.
2 maja 2011
Siedlisko zła - ołtarz Upadłych z Karak Zorn
Dzisiaj coś, co skończyłam już przed Świętami, ale z racji wielu spraw dopiero dzisiaj mogę wrzucić na bloga. Jest to komnata, która w czasach świetności Karak Zorn mogła spełniać rozmaite funkcje, natomiast nie są one już dziś niestety znane. Upadli bowiem zajęli ją i usunęli ślady cywilizowanych krasnoludów, plugawiąc wszystko swoimi symbolami. Ten ołtarz jest tylko jednym z wielu przykładów na to, że nie tylko potwory - a wręcz głównie nie potwory - przyczyniły się do upadku twierdzy. Każdy ołtarz Upadłych, choćby najmniejszy, wzmacniał wrogie siły spoczywające na dnie twierdzy.
27 kwietnia 2011
Ostatni moduł jaskiniowy do Karak Zorn
Dzisiaj ostatni moduł do KZ - prosty, wręcz banalny, ale taki miał być. Jest trochę bardziej otwarty niż reszta, bo tak zagalopowaliśmy się w tym robieniu jaskiń "z pomysłem", a tu się okazuje, że przydałby się jeden moduł bardziej grywalny. Dlatego skał na nim nie jest dużo, trochę korka na podłożu ma "utrudnić teren", ale poza tym zdecydowałam się nie używać tutaj skałek Hirsta. I tak jaskinie są najróżniejsze - te na najniższym poziomie twierdzy mogą się znacznie różnić od tych poziom wyżej.
24 kwietnia 2011
Zrujnowana świątynia do Karak Zorn... oraz życzenia wielkanocne :)
Na samym początku chcielibyśmy złożyć wszystkim czytelnikom i przyjaciołom najserdeczniejsze życzenia wielkanocne! Niech Wasze pisanki będą na poziomie wyższym niż TT, niech pyszności ze stołu nie upodobnią Was do błaznów z mutacją bloated foulness z Karnawału Chaosu, ale tak całkiem serio - niech spokój i odpoczynek staną się Waszym udziałem i pozwolą Wam spędzić te Święta w gronie bliskich.
Życzenia trochę spóźnione, bo niedziela dobiega już końca, ale jest jeszcze poniedziałek. A jeśli nie macie już siły jeść i chwilowo dość macie przesiadywania przy stole z krewnymi, to zapraszamy do obejrzenia kolejnej makiety ;)
21 kwietnia 2011
Splugawiony grobowiec do Karak Zorn
Dzisiaj makieta, którą w sumie skończyłam już dość dawno, ale ciągle nie mogła doczekać się kilku finałowych poprawek, mianowicie dodania porostów i pajęczyn. Tomek ostatnio zakupił trochę porostów (czyt. pokruszonej gąbki) i na tej makiecie przetestowaliśmy - na razie dość delikatnie, bo w grobowcu roślinność nie musi być bujna, a nawet nie powinna. Efekt spodobał nam się i dodałam go już na wszystkich modułach jaskiniowych w nieco większym stopniu niż tu. Jaskinie wyglądają już znacznie lepiej :) Myślę, że te posypki ożywią trochę cały stół.
19 kwietnia 2011
Najemny troglodyta do Karak Zorn
Dzisiaj pierwszy najemnik do Karak Zorn. Jest to jaszczur wręcz mityczny i niemal w Starym Świecie niespotykany - troglodyta. Karak Zorn w wielu miejscach zahacza o stary, dobry klimat 1. edycji WFRP, czego najlepszym dowodem mogą być właśnie takie stworki. Troglodytów nawet w Karak Zorn nie spotyka się często, a najemnik to tym bardziej rzadkość, niemniej istnieją bandy, które mogą przy odpowiednim nakładzie środków zjednać sobie troglodytę na dłużej. Jest to stwór silny i szybki, co rekompensuje mu braki w inteligencji.
17 kwietnia 2011
Druga (jeszcze większa) gablotka na figurki
Mniej niż rok temu na łamach Hakostwa zaprezentowałem gablotkę do przechowywania i eksponowania kolekcji figurek. Jak się szybko okazało, w zasadzie już na starcie rozmiary gablotki wobec ilości figurek, które chcieliśmy w niej umieścić, były ledwo wystarczające, by nie powiedzieć "na styk". Początkowo radziliśmy sobie, zagęszczając po prostu formacje, w których figurki były ustawione, ewentualnie eksmitując co poniektóre do walizek; ostatecznie i nieuchronnie przyszedł jednak czas na zakup drugiej gablotki.
12 kwietnia 2011
Upadli z Karak Zorn - cała banda
Od paru dni na blogu nic się nie działo. Nie dlatego, że w figurkach nic nie robiliśmy (chociaż robiliśmy dość mało). Większość czasu schodziła na trochę inne rzeczy, pracy na różnych polach działalności mieliśmy sporo. Ale wygląda na to, że ten czas już mija i mogę nareszcie wrzucić zaległe fotki bandy Upadłych, czyli "złych" krasnali z Karak Zorn. Złych z punktu widzenia tych, których życie rozpieszczało i nigdy nie musieli dokonywać dramatycznych wyborów, oczywiście...
2 kwietnia 2011
Wejście do krasnoludzkiej kopalni
Dzisiaj przedostatni z jaskiniowych modułów, jakie mieliśmy okazję sklecić, mianowicie wejście do kopalni. "Kopalniany" scenariusz wymaga wprawdzie tylko prowizorycznego wejścia, "aby było", ale uznaliśmy, że skoro mamy tyle torów do kolejek, kupionych na jego potrzeby, to na samo wejście też wystarczy. Spodobał mi się też kawał skały, idealnie nadający się na zejście w głąb. Oczywiście kopalnia jest od dawna opuszczona... ale jak można się pewnie domyślić, niejedna przygoda jeszcze w niej czeka.
27 marca 2011
Upadli z Karak Zorn - upadły szlachcic
To już jest koniec, nie ma już nic... przynajmniej nic do malowania. Banda Upadłych była nieduża (jak na krasnoludzkie bandy przystało) i malowało się ją całkiem sympatycznie. Ostatnią figurką jest upadły szlachcic, czyli krasnolud, któremu w trudnych chwilach przypadło dowodzenie tą żałosną zgrają. Jest mniej więcej odpowiednikiem naszego znajomego szlachcica z Mordheim, przy czym jest mroczniejszy, zły i ogólnie podły. Choć Upadli uważają go raczej za tego, który nie stracił zimnej krwi i w obliczu zagłady pomógł im przetrwać... cóż, są różne punkty widzenia.
25 marca 2011
Krasnoludzka karczma w Karak Zorn
Dzisiaj z przyjemnością wrzucam dzieło, które śmiało można nazwać naszym wspólnym. Tomek zajął się wykonaniem całości do momentu zapodkładowania, ja przejęłam makietę do malowania. Jest to krasnoludzka karczma, wyjątkowo dobrze zachowana jak na realia Karak Zorn, choć oczywiście zrujnowana, jeśliby porównywać ją z karczmą w jakiejkolwiek innej krasnoludzkiej twierdzy. Pierwszy (nie licząc tamtej starożytnej komnaty) kawałek owej krasnoludzkiej części podziemi oceniam ze swojej strony jako całkiem udany, choć stanowił on pewne wyzwanie ;)
24 marca 2011
Upadli z Karak Zorn - mroczny rytualista
W dniu dzisiejszym do bandy Upadłych dołącza mroczny rytualista - jednostka równie mroczna i podła, jak jej nazwa ;) Jak powszechnie wiadomo, krasnoludy raczej się na czarodziejów nie nadają. One same gardzą magią i wstydem byłoby dla nich jej używać. Ale Upadli są już zbyt upadli, by się takimi rzeczami przejmować. Mroczni rytualiści poświęcili swoją godność, by odkryć tajniki magii. Zostali oszukani. Nie posiedli wcale wielkiej mocy, jaką im obiecano; mogą używać zaledwie kilku prostych rytuałów. W zamian zostali spaczeni na zawsze...
19 marca 2011
Upadli z Karak Zorn - Przeistoczeni
Dzisiaj figurki, które w sumie pomalowałam już dobrych parę dni temu, a fotki czekały też już jakiś czas na wrzucenie - Przeistoczeni, czyli bohaterowie do bandy Upadłych z Karak Zorn. Ci dwaj mili panowie uznawali złoto za rzecz najważniejszą i nawet po zagładzie twierdzy liczyło się dla nich tylko wzbogacanie się, choćby kosztem pochowanych w grobowcach umarłych czy paktu z istotami, z którymi krasnoludy nigdy nie powinny się bratać. Osiągnęli cel - zdobyli bogactwo większe niż nawet marzyli. Jednak pozostawiło to w nich trwałe zmiany...
14 marca 2011
Kolejne jaskinie z wodą do Karak Zorn - krew i żywica
Dziś już ostatnia makieta z serii "Pan Hirst budowniczy". Pora wziąć się za coś bardziej finezyjnego ;) Z modułów jaskiniowych będą robione jeszcze dwa, ale dopiero po zakupieniu odpowiedniego kleju, bo tym razem materiałem nie będzie gips, a prawdziwa skała (w dodatku wulkaniczna). W międzyczasie wzięliśmy się - to znaczy Tomek się wziął, bo ja maluję krasnoludy - za moduły krasnoludzkie. Drugi dom każdego krasnoluda - karczma - jest już w drodze :) Tymczasem przejdźmy do jaskini, w której woda zabarwiła się na ciekawy kolor po tym, jak coś długiego, wężowatego i złowieszczego wysunęło swój pysk z wody i porwało biednego Hansa...
9 marca 2011
Jaskiniowe przygody w Karak Zorn, ciąg dalszy
Kontynuujemy projekt modułowego stołu do Mordheim i za nami już większość jaskiń; są one raczej proste w przygotowaniu, trochę bardziej szczegółowe w malowaniu. Odwrotnie ma się sprawa z modułami komnat - te trudniej przygotować, ale za to malowanie będzie już raczej łatwe. Po pierwszych czterech modułach postanowiliśmy zrobić coś krasnoludzkiego... ale zanim to, musimy do końca dobrnąć do końca jaskiń. Dziś zatem jaskinia prosta, łatwa i przyjemna, bez żadnej wody, za to bardzo grywalna.
6 marca 2011
Upadli z Karak Zorn - ciałożercy
Dzisiaj kompania dość obrzydliwa, zamykająca zasób stronników do bandy Upadłych, mianowicie ciałożercy. Będzie krwawo i nieprzyjemnie, bo też nieprzyjemne typki kryją się pod tą nazwą. Ciałożercy to krasnoludy, które upadły najniżej, jak się dało. Chroniąc się przed śmiercią głodową, przekroczyły wszelkie bariery i zaczęły żerować na ciałach swych martwych towarzyszy. Zasmakowali w krasnoludzkiej padlinie na tyle, że pewnie nigdy już nie skuszą się na pieczonego squiga...
5 marca 2011
Podziemna rzeczka - kolejna wizyta w jaskiniach Karak Zorn
Dziś kolejny moduł stołu podziemnego. Ponieważ hirstowych odlewów jaskiniowych skał mamy dużo, postanowiliśmy je wykorzystać. Spośród sześciu modułów jaskiniowych zaplanowaliśmy cztery właśnie z tych gipsowych skałek. Pozostałe dwa będą już ze skał prawdziwych - ciężkich, ale za to efektownych :) Dziś natomiast jaskinia z rzeką - jeden z trzech ostatnio robionych kawałków stołu. Dwa kolejne również są na wykończeniu...
3 marca 2011
Upadli z Karak Zorn - duchy
Dzisiaj figurki proste i przyjemne, których złożenie i malowanie nie zajęło mi dużo czasu. Mowa o duchach do bandy Upadłych z Karak Zorn. Mi osobiście nie przeszkadza ta tendencja w figurkowym środowisku, aby wszystkie duchy malować na niebiesko... nawet mi się podoba. Dlatego postanowiłam pomalować moje duchy tradycyjnie. Poza tym, że służą jako stronnicy do bandy, są też przydatni jako NPC do bestiariusza, bo wśród różnych stworzeń w Karak Zorn na pewno nie zabraknie różnego rodzaju widm i upiorów.
2 marca 2011
Upadli z Karak Zorn - Spaczony
Dzisiaj wrzucam zaczątek nowej bandy, będącej - jak dla mnie przynajmniej - esencją Karak Zorn, mianowicie Upadłych. Upadli byli niegdyś krasnoludami, jednak wskutek przeżycia tajemniczej zagłady Karak Zorn zostali niemal pogrzebani żywcem w twierdzy. Żaden z nich nie przetrwał tego i wszyscy, jeden po drugim, ulegli mrocznym siłom. Najbardziej zaś uległ im Spaczony, o którym dzisiaj będzie mowa...
1 marca 2011
Raport z bitwy w Karak Zorn!
Wczoraj po raz pierwszy „na poważnie” testowaliśmy Karak Zorn. Już nie same bandy, ale wszystko – bandy, scenariusze, zasady specjalne... i makiety. Czyli po prostu rozpoczęliśmy kampanię. Postanowiliśmy też zamieścić mały raporcik, pisany z punktu widzenia Skavenów, choć możliwe, że i skinki pokuszą się o własny :)
Stołowi trójwymiarowemu, jak widać, wiele jeszcze brakuje; trzy kolejne moduły są spodkładowane i czekają na wykończenie, ale do zdjęć chcieliśmy postawić na stole tylko te skończone makiety. Natomiast stół dwuwymiarowy ma się świetnie. Podziemia od Tattoed_Bastarda i drugi komplet – od Kadzika – sprawdzają się bardzo dobrze w takich próbnych grach. Jest to też patent na podziemia dla leniwych – wymaga wprawdzie pracy, ale dużo mniej, a efekt jest naprawdę fajny :)
Testowaliśmy jeden z początkowych scenariuszy. Rzecz sprowadzała się do poszukiwania skarbów, które to skarby można było wydobywać na dwa sposoby – prowadząc wykopaliska lub plądrując. Plądrowanie jest szybkie, ale niebezpieczne. Wykopaliska zajmują więcej czasu, za to ryzyko żadne. Wygrywa banda, która pierwsza zdobędzie równowartość 100zk – w Karak Zorn tylko kilka scenariuszy sprowadza się do wybicia wroga, staraliśmy się, by scenariusz zawsze miał jakiś inny cel.
A zatem... zapraszamy do lektury :)
Stołowi trójwymiarowemu, jak widać, wiele jeszcze brakuje; trzy kolejne moduły są spodkładowane i czekają na wykończenie, ale do zdjęć chcieliśmy postawić na stole tylko te skończone makiety. Natomiast stół dwuwymiarowy ma się świetnie. Podziemia od Tattoed_Bastarda i drugi komplet – od Kadzika – sprawdzają się bardzo dobrze w takich próbnych grach. Jest to też patent na podziemia dla leniwych – wymaga wprawdzie pracy, ale dużo mniej, a efekt jest naprawdę fajny :)
Testowaliśmy jeden z początkowych scenariuszy. Rzecz sprowadzała się do poszukiwania skarbów, które to skarby można było wydobywać na dwa sposoby – prowadząc wykopaliska lub plądrując. Plądrowanie jest szybkie, ale niebezpieczne. Wykopaliska zajmują więcej czasu, za to ryzyko żadne. Wygrywa banda, która pierwsza zdobędzie równowartość 100zk – w Karak Zorn tylko kilka scenariuszy sprowadza się do wybicia wroga, staraliśmy się, by scenariusz zawsze miał jakiś inny cel.
A zatem... zapraszamy do lektury :)
28 lutego 2011
Podziemne jeziorko do Karak Zorn
Dzisiaj kolejny moduł do podziemnego stołu Karak Zorn. Kiedy rozpisywaliśmy, jakich makiet dokładnie potrzebujemy, znalazły się wśród nich różne pomysły. Tomek rzucił hasło "podziemne jeziorko", które bardzo mi się spodobało, bo przyznam, że uwielbiam robić makiety z wodą. Do jeziorka dorzuciłam jeszcze kamienny most, aby było grywalne i pasowało do jednego ze scenariuszy, do którego potrzebna jest makieta ze starym krasnoludzkim mostem nad rzeczką lub jeziorkiem. Akcja rozgrywa się w jaskiniach, gdzie krasnoludzka cywilizacja zanika, ale most jest jedną z pozostałości po tych najdzielniejszych budowniczych.
27 lutego 2011
Krasnolud na urodziny
Dzisiaj bardzo krótko i szybko, bo już 14, a nasz przyjaciel pewnie myśli, że o nim zapomnieliśmy. Minidioramka dla kogoś, kto bardzo wiele dla nas znaczy, to pewnie niewystarczający prezent, ale jako że poza malowaniem figurek nie mam szczególnych zdolności manualnych, to zmajstrowaliśmy z Tomkiem coś takiego. Dla naszego przyjaciela, świadka na ślubie i od lat znanego jako Bomber - Mateusza - sto lat!
26 lutego 2011
Oficjalna strona Karak Zorn
Chcemy niniejszym zaprosić Was na stronę projektu Karak Zorn! Strona wciąż jest w budowie i wymaga poprawek oraz zapełnienia treścią, lecz te pojawią się na dniach - wraz z polską wersją strony. Ponieważ ogłosiliśmy ją wszędzie, chcemy to dla porządku zrobić także tu na blogu. Serdecznie zapraszamy, zwłaszcza do lektury Newsów ;)
Starożytna komnata krasnoludów
Stało się! Wreszcie zaplanowaliśmy ostateczny kształt naszego stołu do settingu Karak Zorn. Początkowy plan zakładał budowanie naszej podziemnej twierdzy jak Mordheim - czyli stół, a na nim po prostu budynki (w tym wypadku podziemne "budynki"). Powstało nawet trochę makiet według tego planu. Pomysł ten jednak zarzuciliśmy ostatnio z racji braku spójności wśród tych makiet. W końcu więc zdecydowaliśmy się na projekt dość duży, ale za to efektowny - stół złożony z kilkunastu modułów. Po wstępnym rozpisaniu, jakie moduły są nam konieczne, prace ruszyły z kopyta, czego efektem jest już kilka modułów w fazie WIP i jeden całkowicie skończony.
24 lutego 2011
Szczury z Karak Zorn (7) - kompletna banda!
Dziś obiecane fotki całej bandy. Skaveni z Karak Zorn zostali oficjalnie skończeni i są gotowi do testów nie tylko pod względem zasad, ale i pod względem hobbystycznym. Banda, której składanie rozpoczęłam 2 lata temu, zajęła mi teraz w sumie... niecałe 2 tygodnie :) Myślę, że zrobienie drugiej bandy zajmie niewiele dłużej, jako że będzie pewnie mniej liczna... ale o tym na razie cicho, bo choć pierwszy model do niej jest prawie gotowy, to dzisiejszy dzień należy niewątpliwie do szczuroludzi. Już wkrótce rozbiegną się po podziemiach utraconej twierdzy. Dzisiaj łaskawie pozują do zdjęć.
23 lutego 2011
Szczury z Karak Zorn (6) - Treser Bestii i Poganiacz
Dzisiaj czas zaprezentować dwie ostatnie figurki z bandy Skavenów z Karak Zorn. Całkiem szybko poszło malowanie, odkąd udało nam się odgrzebać te figurki. Te dwie figurki to nie ostatnie spotkanie z bandą szczuroludzi, bowiem jeszcze zamierzam zrobić porządne fotki całej bandy. Dziś nie miałam na to niestety czasu, ale postaram się uczynić to jutro. Na razie - dwóch ostatnich bohaterów do bandy Skavenów z Karak Zorn; drugi poganiacz oraz wódz - treser bestii.
22 lutego 2011
Szczury z Karak Zorn (5) - niewolnicy
Dzisiaj jedne z najbardziej niewdzięcznych figurek skaveńskich... dobra. W sumie wszystkie figurki skaveńskie są niewdzięczne ;) A tak serio, to oczywiście lubię moich skavenów, tylko oczywiście wolę malować bohaterów niż stronników. Te cztery figurki zajęły mi zadziwiająco mało czasu i dobrze, bo miały być pomalowane jak najszybciej. Są mało skomplikowane, jak na niewolniczą hołotę przystało. Niewolnicy stanowią jedyną ściśle skaveńską jednostkę wśród stronników (szczur to jeszcze nie skaven, szczuroogr to JUŻ nie skaven). Wprawdzie są wolniejsi od gigantycznych szczurów, mogą jednak zdobywać doświadczenie. Na doświadczeniu się kończy, bowiem bohaterem oczywiście żaden z nich zostać nie może.
19 lutego 2011
Szczury z Karak Zorn (4) - poganiacz i zwiadowca
Dziś dwaj nowi bohaterowie do bandy skavenów z Karak Zorn - drugi zwiadowca oraz poganiacz. Obie figurki były złożone już dawno temu i jakimś cudem Tomkowi udało się je odnaleźć, dzięki czemu banda będzie już niedługo gotowa. Postanowiłam przy okazji zmienić kolorystykę bandy i z żywych kolorów pozostawić wyłącznie czerwień, za to pozostałe kolory mają być (co ucieszy zapewne przeciwników mojego normalnego stylu malowania ;)) jak najbardziej stonowane, a chwilami wręcz brudne. Wywaliłam fiolet, który mi nie pasował i przemalowałam te elementy na zwiadowcy numer jeden i eksperymentatorze. Teraz skaveni będą bardziej brudni i mroczni, co, jak sądzę, lepiej pasuje do tej rasy.
17 lutego 2011
Szczury z Karak Zorn (3) - słodkie, małe, krwiożercze
...czyli gigantyczne szczury! O bycie gigantycznymi trudno je w tym przypadku posądzać, ale nadal w skali 28mm stanowią dość poważną zagadkę genetyczną i są żywym argumentem za tym, że NIE KUPUJEMY szczurów pochodzących z pseudohodowli i rozmnażalni! (musiałam ;)). Owo sympatyczne stadko również jest po przejściach, do których szczęśliwie nie należy sklep zoologiczny ani bycie prezentem urodzinowym dla 5-letniego dziecka, znacznie gorzej - kiedyś miały służyć do bandy Klanu Pestilens. Ponieważ jednak zaginęły, klan ów nie bez żalu spisał je na straty i dzięki temu po latach samotności zostały przygarnięte przez pewnego sympatycznego skaveńskiego naukowca...
16 lutego 2011
Szczury z Karak Zorn (2) - wielofunkcyjny szczuroogr po przejściach
Dziś obiecany szczuroogr, jedna z moich ulubionych figurek do Karak Zorn, a to dzięki temu, że można z nią było zaszaleć. W ramce szczuroogrów nie brakuje bitsów, które najtwardszego zwolennika eksperymentów na zwierzętach przyprawiają o dreszcz, a które bardzo chciałam wykorzystać, ale... no właśnie. Do standardowego szczuroogra Eshin trochę nie pasowały. Do Pestilens (chyba najohydniejszej mojej bandy, na szczęście nieuwiecznionej na żadnych fotkach) też jakoś nie bardzo... ale do Karak Zorn przybyła banda odszczepieńców z klanu Moulder, więc okazja do zrobienia szalonego szczuroogra się wreszcie pojawiła :)
15 lutego 2011
Szczury z Karak Zorn (1)
Ostatnio na nowo rozpoczęliśmy prace nad settingiem Karak Zorn, a co za tym idzie, postanowiliśmy również modelarsko wrócić do tego projektu, bowiem nawet playtesty trzeba mieć na czym przeprowadzać, a scenariusze, bandy i inne zasady zmierzają już nieubłaganie do fazy, kiedy trzeba będzie zobaczyć, jak sprawdzają się w grze. Można oczywiście wystawiać proxy, ale po co to robić, skoro i tak niejako ciąży na nas obowiązek zrobienia band? Dlatego postanowiłam odkopać moje szczury, co nie jest takie proste, bo część figurek podziała się nie wiadomo gdzie i trzeba wysłać ekspedycję poszukiwaczy, żeby w ogóle raczyły się odnaleźć ;) Jeśli jednak się odnajdą - a nie mam wątpliwości, że w końcu to nastąpi - to jakąś połowę bandy mam już złożoną ;)
3 lutego 2011
Szczury!
Nie ma co ukrywać, iż w ostatnim miesiącu raczej nie za dużo czasu poświęcaliśmy na hobby, czego efektem są dość widoczne, a wręcz kłujące oczy pustki na blogu. Wprawdzie parę projektów w toku, jednakże na razie prace toczą się w mocno zwolnionym tempie. Mam nadzieję, że w lutym sytuacja nieco się poprawi, tempo prac wzrośnie, a na blogu pojawi się więcej notek niż w ostatnich tygodniach.Tymczasem jednak prezentuję coś ekstra - z pozdrowieniami od Rogatego Szczura!
8 stycznia 2011
Wędrowny czarodziej na urodziny
Dzisiaj figurka zupełnie z innej beczki, niż zwykle, albowiem zostaliśmy zaproszeni na urodziny kolegi i tak oto doszło do pomalowania tego gandalfa. Celowo piszę z małej litery, albowiem nie chodzi o wielkiego czarodzieja Śródziemia, a o zbiorcze określenie wszystkich czarodziejów w znoszonej szacie, spiczastym kapeluszu, z siwą brodą, fajką i sękatym kijem. Takich gandalfów Reaper wyprodukował chyba kilku, a ten jest właśnie najzwyklejszy i najsympatyczniejszy. Dla Rafała nadaje się lepiej niż każda cycata figurka demonetki, albowiem ma swój specyficzny klimat.
7 stycznia 2011
Skaveńska Abominacja, ciąg dalszy
Wreszcie udało mi się pomalować to bydlę. Duże dosyć było, ale na szczęście niezbyt skomplikowane w malowaniu. Pięciogłowa szczurza hydra skończona, oby spodobała się właścicielowi. Ja chyba na dłuższy czas wrócę do malowania szeregowych modeli ;) Model może nie jest skomplikowany, ale trudno maluje się figurki rzeźbione, nie składane z metalu czy plastiku. Do tego to futro... dobra, przestanę narzekać, bo Tomek pomyśli, że nie cenię jego dzieła ;) A tak wcale nie jest.