"Kwiecień plecień... bo przeplata trochę zimy, trochę lata - oto temat kolejnej #104-ej edycji Figurkowego Karnawału Blogowego (dalej: "FKB"), a jej gospodarzem jest Potsiat, twórca bloga Gangs of Mordheim.
Moją pracą na bieżącą edycję są odnowione przeze mnie elfie ruiny, oryginalnie wykonane przez Natalię paręnaście lat temu, które służyły nam przez lata, ale w mojej ocenie były nieco zbyt "pustynne" i w którymś momencie po prostu nabrałem chęci zaaplikować na nie nieco nowszych technik, nieużywanych jeszcze przeze mnie w czasie powstania tej makiety.
Innymi słowy, chciałbym, by ten element po odnowieniu służył nam jeszcze przez kolejne lata na stole "pozamiejskim" ("dziczowym") i przedstawiała ukryte gdzieś w głębi lasu resztki elfich budowli sprzed tysiącleci, z czasów sprzed "Wojny o Brodę", gdy elfie osady były powszechnym widokiem na ziemiach obecnego Imperium...
Jak owe elfie ruiny mają się do tematu "Kwiecień plecień..."?
Związki widzę co najmniej trzy, ale wszystkie odnoszą się do istoty przysłowia będącego tematem przewodnim bieżącej edycji, czyli przeplatania się zimy z latem.
Pierwszy, dosłowny, czyli mieszające się na makiecie wątki "zimowe" (czyli żółto-czerwono-brązowe resztki roślinności z poprzedniego roku) z "wiosennymi", czyli świeżą roślinnością, jaka pojawia się po zimie.
Drugi, bardziej metaforyczny, czyli staroświatowe przeplatanie się wątków końca, upadku, zniszczenia i zepsucia (tych, wiadomo, w Starym Świecie, najwięcej) z jakimiś niewielkimi znakami zwiastującymi, być może, jakąś (wiosenną) "nadzieję" w przyszłości.
Trzeci, powiązany już z samymi elfami, które - w zasadzie podobnie jak krasnoludy - w Starym Świecie przeżywają swoją jesień, czy wręcz zimę, ale niekiedy potrafią jeszcze zaskoczyć swoją "wiosenną" żywotnością.
Wspomniane odnowienie oryginalnej makiety polegało przede wszystkim na pokryciu makiety wszelaką "chemią" z moimi ostatnio ulubionymi olejnymi "washami" (domowej roboty, czyli farbki olejne z tubki + dużo terpentyny ;)), pigmentami i oczywiście rozmaitym zielskiem, od małych kępek kwiatów i trawy, poprzez jakieś mchy i porosty, aż po niewielkie krzaczki i drzewka (z większych po namyśle zrezygnowałem).
W tym miejscu wspomnę jeszcze, że temat renowacji starych makiet to nie jest u mnie nowa sprawa - po prostu raz na kilka(naście) stwierdzam, że moje wymagania - i równolegle - techniki - zmieniły się na tyle, że najwyższa pora na jakieś udoskonalenia i poprawki. A jednocześnie trochę szkoda mi wyrzucać stare makiety, skoro można je odnowić ;).
Zanim zaproszę do obejrzenia pozostałych zdjęć w rozwinięciu wpisu, wspomnę jeszcze dla porządku, że FKB jest to inicjatywa o charakterze przede wszystkim motywacyjno-integracyjnym rozpoczęta przez Inkuba z bloga Wojna w Miniaturze.
Ponadto, na blogu QC pn. Danse Macabre można znaleźć listę dotychczasowych edycji FKB.