13 czerwca 2010

Ładne i szybkie malowanie skóry - tutorial

Dziś postanowiłam napisać krótki tutorial o malowaniu skóry. Od jakiegoś czasu szukam odpowiedniego odcienia do malowania skóry elfów i wszelkiego rodzaju "egzotycznych" stworzeń, które powinny mieć nieco inny kolor skóry niż ludzie i krasnoludy. Elfy zawsze wyobrażałam sobie jako istoty blade i chłodne, zatem kolor ich skóry powinien mieć nieco inną barwę. Jako model doświadczalny posłużyła mi figurka wprawdzie nie elfki, ale dość bajkowo wyglądającej czarodziejki. O malowaniu skóry jest w sieci mnóstwo tutoriali i zapewne nietrudno znaleźć coś podobnego, albo i dużo bardziej profesjonalnego niż moje rady, ale może mimo to komuś się przyda, zwłaszcza, że malowanie w ten sposób nie zabiera wcale aż tak dużo czasu, jak się wydaje.


Mamy w domu sporo różnych figurek, które od dawna czekają na zrobienie z nimi czegoś. Ale trzeba spojrzeć prawdzie w oczy - niektórych figurek nigdy nie będzie okazji wystawić na stole. Tak się ma sprawa z Selmariną z Reapera - sympatyczną skądinąd czarownicą, niestety zbyt cukierkową na realia Warhammera. Kiedyś miała nam służyć za nieoficjalnego najemnika do Mordheim, ale szybko doszliśmy do wniosku, że się nie nadaje - za mało jest mroczna i złowieszcza. Postanowiłam więc, że to ona będzie ofiarą "eksperymentu" ze skórą, dzięki czemu zmotywowałam się do pomalowania jej po długim czasie od zakupu.

Pierwszą ważną rzeczą jest podkład. Ja od jakiegoś czasu używam głównie białego. Wyjątkiem są figurki 15mm i niektóre figurki 28mm. Jednak w przypadku Leśnych Elfów zdecydowałam się tylko na biały podkład, ze względu na techniki malowania, jakich używam w tej armii. Oczywiście, nie jest to podkład GW, tylko zwyczajna biała emalia - skoro nie widać różnicy, to po co przepłacać ;)

Do pomalowania skóry Selmariny użyłam 4 farbek: beige red (Vallejo MC), elf flesh (Citadel), dark blue (Vallejo MC) i dead white (Vallejo GC). Miała być blada i o chłodnym odcieniu skóry, dlatego do cieniowania wybrałam chłodny niebieski. Elf flesh wpadł do mojej kolekcji całkiem przypadkiem - niewiele używam farb Citadel, ale akurat tak się złożyło, że wygrałam w konkursie właśnie takie farbki.



Pierwszym krokiem był wash z beige red na całej skórze. To dość ciemny kolor, przypomina mi nieco dwarf flesh z Citadel (prawdopodobnie byłby to niezły zamiennik, więc jeśli ktoś ma do dyspozycji tylko citadelki, to niech się nie krępuje używać dwarf flesha). Przepraszam za nienajlepszą jakość zdjęcia, ale myślę, że w przypadku washowania nie trzeba wiele tłumaczyć - farba musi być rozwodniona do konsystencji mleka, ale jednocześnie nie może być zbyt przezroczysta. Jeśli ktoś używa gotowych washy, to wie, jaką mają konsystencję.


Następnie rozcieńczyłam dark blue niemal do samej wody. W używaniu glaze'ów chodzi o to, by farba była tak rozwodniona, że prawie niewidoczna - znacznie bardziej, niż w przypadku washy. Pierwszej warstwy na figurce niemal nie widać, dopiero po kilku jest efekt. Dzięki temu przejścia są bardzo płynne. Tu użyłam dark blue w zagłębieniach i na wszystkich nieco skrytych i zasłoniętych miejscach (np. zgięta noga, twarz). Warto przedtem obejrzeć dokładnie, jak pada światło na figurkę i które miejsca są jaśniejsze, a w których jest cień. Jedną-dwiema warstwami dark blue pokryłam również pozostałe (wystające) części, żeby nadać całości chłodny odcień (zwłaszcza po washu z dość ciepłego beige red jest to moim zdaniem niezbędne).


Następnie do takiej samej jak w poprzednim punkcie konsystencji rozcieńczyłam elf flesh. Wiele osób narzeka na ten kolor, ja uważam, że w odpowiednim zestawieniu nie wygląda on wcale źle. Na pewno nadaje się do tego odcienia skóry, jaki chciałam uzyskać. Tak rozwodnionym elf flesh zaczęłam rozjaśniać wystające fragmenty figurki - czyli brzuch, nogi, twarz. Nie dałam tu zbyt wielu warstw, ale całość zaczęła nabierać kształtów. Ważne jest, aby nie brać dużo farby na pędzel - o ile w przypadku cieniowania nie ma o to takiego krzyku, to przy rozjaśnianiu ważne jest, by pędzel był posłuszny. Rozwodnione farby bardzo lubią ściekać w zagłębienia, dlatego farby na pędzlu powinno być jak najmniej. Jeśli ma się z tym problem, lepiej mieć w pogotowiu chusteczkę i odsączać w razie potrzeby.


Ostatnim krokiem był biały. Z białym kolorem trzeba bardzo uważać, gdyż jest dość mocny - łatwo z nim przesadzić i użyć za dużo lub na zbyt dużej powierzchni. Mi się to zdarzyło i musiałam poprawiać elf fleshem, dlatego ostrzegam. Prócz tego trzeba go naprawdę dobrze rozcieńczyć, inaczej przejścia będą za ostre. Biały nakładamy na najbardziej wystające części figurki - kilka warstw, w zależności od upodobań, byle nie za dużo.

Tutaj efekt końcowy; jak widać, w międzyczasie pomalowałam także usta Selmariny. Zdjęcia całości w różnym świetle, niestety ponieważ malowałam (i robiłam zdjęcia) jakoś niedługo po wschodzie słońca, miałam problemy ze złapaniem dobrego światła do zdjęć. Według mnie najwierniejsze jest zdjęcie trzecie, ale aby nie było wątpliwości co do ostatecznego wyglądu skóry, zamieszczam też pozostałe dwa:





Rzut oka na szczegóły:



Mam nadzieję, że komuś przyda się ten tutorial. Owocnego malowania wszystkim życzę!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz