W ostatni weekend (21-22 maja) w Cytadeli Warszawskiej odbyła się VI edycja Grenadiera - konwentu znanego i lubianego, przede wszystkim w kręgach miłośników wargamingu historycznego, choć w ostatnich latach - śmiało to chyba można powiedzieć - zataczającego kręgi coraz szersze, przekształcając się w coś na kształt festynu historycznego, na którym coraz częściej pojawiają się nie tylko starzy wyjadacze wargamingu, ale całe rodziny zainteresowane ciekawym spędzeniem czasu. Ja wraz ze Skavenblight jesteśmy (tak na oko, to jedno niezasłonięte przepaską piracką) gdzieś pośrodku między tymi grupami ;) i wiedzeni dużym zainteresowaniem imprezą i grami historycznymi (choć po prawdzie w tej materii jesteśmy raczej żółtodziobami) również tam zawitaliśmy.
Jak już wspomniałem, konwent odbył się na terenie Cytadeli Warszawskiej (już po raz drugi; wcześniej przez cztery lata odbywał się w budynku Domu Kultury Śródmieście). Miejsce znakomicie dobrane pod tego typu imprezę, zwłaszcza że większa jej część odbywała się pod gołym niebem (a trzeba dodać, że pogoda naprawdę dopisała), co prawdę rzekłszy miło nas, przyzwyczajonych do konwentów w typowych zamkniętych miejscach w stylu szkoły, domy kultury itp., zaskoczyło (w zeszłym roku niestety nie mieliśmy możliwości pojawić się na pierwszym Grenadierze organizowanym w tym miejscu). Wprawdzie w pawilonach, pod dachem, pewne atrakcje były (pod dachem można było zagrać m.in. w planszówki), to jednak zdecydowana ich większość znajdowała się na otwartej przestrzeni, której na terenie Cytadeli nie brakuje.
Wśród nich dość istotne miejsce zajmowały oczywiście pokazy gier bitewnych i gier planszowych osadzonych w różnych okresach historycznych. Napisałem "istotne", choć chciałem już napisać: "najważniejsze", ale nie sposób nie napomknąć o tym, że wśród natłoku licznych atrakcji konwentowych paradoksalnie gry strategiczne nie wybiły się do końca na pierwszy plan. Nam, jako osobom pojawiającym się na tego typu imprezach raczej okazjonalnie, niespecjalnie to raziło, ale możemy zrozumieć zastrzeżenia osób, które do tej pory przyzwyczajone były do większego procentowego udziału gier strategicznych na poświęconych im konwentach.
W czasie imprezy można było także zobaczyć prezentacje makiet i modeli do gry przygotowanych przez kluby i grupy wargamingowe - wśród nich naszą szczególną uwagę zwróciła rewelacyjna diorama przedstawiająca Monte Cassino, która posłużyła nie tylko jako udana makieta ciesząca oko każdego hobbysty modelarza, ale również jako pole bitwy dla fascynującej rozgrywki.
Poza stoiskami poświęconymi wargamingowi było również kilka(naście) historyczno-edukacyjnych, z planszami edukacyjnymi, rekwizytami i tym podobnymi atrakcjami. Ich dopełnieniem były liczne grupy rekonstrukcyjne z różnych epok historycznych (gdy byliśmy w sobotę, liczebnie zdecydowanie dominowały jednak grupy z II Wojny Światowej).
Ze spraw nie-ogólnych, a bardziej osobistych: spotkaliśmy na Grenadierze wielu starych znajomych, a co więcej: poznaliśmy nowe osoby (w tym wreszcie w "realu" poznaliśmy osoby poznane wcześniej w Internecie, m.in. z sąsiednich, zaprzyjaźnionych blogów). Innymi słowy, również w sferze towarzyskiej musimy konwent zaliczyć do bardzo udanych, a wszystkie spotkane osoby serdecznie pozdrawiamy!
Dość gadania (pisania), zapraszam do obejrzenia garści zdjęć, które zapewne przybliżą realia konwentowe lepiej niż powyższy tekst ;)!
Bardzo ładne fotki. I niezwykle estetyczna galeria:)
OdpowiedzUsuńMogliście dać cynk na azylanckim f.mazowieckim :/.W przyszłym roku idę z Wami ;). Galeria faktikos - multo bene :)
OdpowiedzUsuń