Jak prawdopodobnie niektórzy z Was jeszcze pamiętają, dość dawno temu, bo jeszcze w marcu 2021 r. miałem przyjemność poprowadzić #79tą edycję Figurkowego Karnawału Blogowego, którego motywem przewodnim była:
"Śmierć z przestworzy!"
Jak to jednak słusznie wtedy zauważył QC w podsumowaniu #79-ej edycji FKB: "I tylko wpisu gospodarza zabrakło. :P".
Nie wdając się już obecnie w tłumaczenia, jak to się stało, i dlaczego tak długo, za to biorąc sobie do serca kolejne słowa wspomnianego QC, że "Lepiej późno niż później!", nadrabiam niniejszym powstałą zaległość i prezentuję mój wkład merytoryczny (a nie tylko organizacyjny) w tamtą marcową edycję...
Jak już zaraz zobaczycie (albo już zobaczyliście, bo zakładam, że część szanownych czytelników najpierw ogląda fotki, a potem ew. czyta treść wpisu), moją zaległą pracą na #79-tą edycję FKB jest... SMOK!
Jak istotne miejsce w samej tylko fantastyce zajmują te latające* bestie (niewątpliwie niosące śmierć z przestworzy!) jeszcze od czasów "Hobbita" J.R.R. Tolkiena, nie trzeba chyba nikogo przekonywać.
Ja z kolei, jak już parę razy wspominałem (choćby w ramach "30-dniowego Wyzwania Fantastycznego"), mam słabość do motywu szeroko rozumianego "konfliktu" smoków z krasnoludami, który w fantastyce przewija się często-gęsto od czasów wspomnianego "Hobbita". Zamiłowanie to zamierzam prędzej czy później przełożyć na fabularyzowane zmagania na bitewnym stole, tym bardziej, że makiety podziemi oraz figurki krasnoludów, a także i smoka, już mam.
Sama figurka to w zasadzie... zwykła zabawka. Otóż kiedyś udało mi się kupić, zresztą za jakieś stosunkowo niewielkie pieniądze, konkretnie 49 zł, zabawkowy, ale całkiem nieźle wykonany, plastikowy zamek, z myślą o przerobieniu go w przyszłości na modułową makietę twierdzy w skali 28 mm. W zestawie z zamkiem była garść rycerzy (wzory raczej typowo zabawkowe i niekwalifikujące do użycia w bitewniaku, nawet na posągi), a także właśnie ów smok, który - podobnie jak zamek - bardzo miło mnie całkiem przyzwoitą jakością zaskoczył.
O dziwo, nawet mi się udało po latach wyciągnąć z głębin Internetu fotkę tego zestawu:
Smok był pierwotnie pomalowany w bardzo prosty sposób, na zasadzie "chiński fabryczny airbrush" z koloru brązowoczerwonego na żółtym plastiku, co nawet nie wyglądało tak źle, ale tak czy inaczej figurka aż się prosiła o zapodstawkowanie, pomalowanie w stylu "figurkowym", a nie "zabawkowym" i dołączenie do mojego figurkowego Bestiariusza, czyli zbioru wszelakiej maści potworów i bohaterów niezależnych na rozmaite fabularyzowane rozgrywki.
Samo malowanie mocno eksperymentalne, z użyciem paru speedpaintingowych sztuczek (choć jeszcze bez aerografu, na który w ostatnich miesiącach co raz bardziej się przestawiam). Z efektu jestem nawet zadowolony, choć z pewnymi zastrzeżeniami. O to jednak chodziło, by sprawdzić parę technik i wyciągnąć wnioski, co by tu poprawić na przyszłość. Poza tym - jako że trzymam się zasady, by raczej nie przemalowywać już raz pomalowanych figurek - to w tym przypadku zostawiam figurkę w takim stanie, a ewentualne ulepszone metody będę testował na kolejnych smokach ;).
Co do podstawki, to - jak widać - zdecydowałem się na wersję owalną 120 x 92 mm (nawiasem mówiąc w wersji wydrukowanej w 3D), którą następnie pomalowałem i odpowiednio wykończyłem. Tutaj wspomnę na marginesie, że o ile w przypadku figurek do "band", czy "kompanii" raczej planuję trzymać się głównie podstawek kwadratowych, o tyle w przypadku figurek "bestiariuszowych" przerzucę się na okrągłe i owalne, co przy okazji powinno być na bitewnym stole dość widocznym znakiem, na przysłowiowy pierwszy rzut oka, która figurka do jakiego "zbioru" przynależy.
Jeszcze dwa słowa o wielkości smoka. Przyznam, że większość "klasycznych" figurek smoków w grach bitewnych, zwłaszcza w klasycznym bitewnym "Warhammerze", zawsze wydawała mi się nieco za mała w stosunku do tego, czego bym oczekiwał po tego typu potężnych bestiach. Prezentowany dzisiaj stwór też nie jest specjalnie duży, więc uznaję go na własne potrzeby za młodego osobnika tego gatunku (co pewnikiem też znajdzie odzwierciedlenie w jego charakterystykach na bitewnym stole). Na dużego smoka o słusznej wielkości przyjdzie jeszcze czas - mam już pewien model odpowiedni na to stanowisko, choć na chwilę obecną jest jeszcze mocno w powijakach.
Wstęp można już chyba uznać za zakończony, więc przejdźmy do "rozwinięcia", czyli zdjęć:
To by było na tyle; mam nadzieję, że w niezbyt odległej przyszłości ów smok pojawi się na stole, najlepiej w kontekście wspomnianego wyżej starcia z krasnoludami! Z kolei na blogu, na co liczę, pojawią się inne figurki smoków, bo parę sztuk w zanadrzu jeszcze mam do przygotowania i pomalowania...
Na zakończenie jeszcze fragment filmu "dokumentujący", w jak dużym stopniu smoki mogą być "śmiercią z przestworzy" ;):
P.S. Tak jak przeglądam spis tematów "Figurkowego Karnawału Blogowego", to mam wrażenie, że smoka (w dodatku figurkę z zabawki ;)) spokojnie można by dopasować do kilku różnych edycji tej blogowej imprezy, i to bez jakiegoś specjalnego naciągania, ale to taka uwaga na marginesie...
* - W ramach ciekawostki, Glaurung, pierwszy smok w tolkienowskim Śródziemiu, stworzony przez Morgotha jeszcze w Pierwszej Erze, nie miał skrzydeł i nie potrafił latać.
Pierwszy, bardzo klimatyczny! Kocham Dzieci Hurina i polowanie (nieudane) na Glaurung miodzio! Choć to co spotyka Turina i biedną elficką twierdzę jeszcze lepsze :)
OdpowiedzUsuńModel bardzo ładnie pomalowany i czekam na zdjęcia w boju!
Bardzo dziękuję! :)
UsuńZdjęcia z boju na pewno prędzej czy później będą, ale jeszcze mam trochę do zrobienia w kwestii przygotowania do boju makiet podziemnych. No i niestety z częstotliwością grania u mnie ostatnio słabo ;).
"Dzieci Hurina" przeczytałem po raz pierwszy jakoś dopiero parę miesięcy temu i muszę przyznać, że powieść ta zrobiła na mnie bardzo duże wrażenie. Ten klimat Pierwszej Ery, Beleriandu i beznadziejna próba ucieczki przed swoim przeznaczeniem, niemal jak w "Makbecie" Szekspira.
Jak na zabawkę to świetny z niego model do gry bitewnej.
OdpowiedzUsuńTak samo pomyślałem, jak dotarł do mnie ten zestaw z zamkiem. Czasem udaje się trafić na zabawki aż proszące się o zaadaptowanie na model do gry (pamiętam np. Twojego krokodyla walczącego z Gotrekiem i Felixem). Kilka takich zabawek mam jeszcze zabunkrowanych na przyszłość.
UsuńDzięki za komentarz!
Przez rok sumienie cię drapało z powodu niedokończonej sprawy:) Dobry wpis.
OdpowiedzUsuńDziękuję :)!
UsuńHehe, rzeczywiście, potwierdzam, tak było, gryzło mnie sumienie.
Co ciekawe, pierwotnie bohaterem tego wpisu miał być inny model, bynajmniej nie smok. Też prędzej czy później pojawi się na blogu, ale nie jest jeszcze skończony.
Rozmiarem rzeczywiście młody, ale jakością wykonania (zarówno samego modelu, jak i malowania) przyjemnie zaskakuje.
OdpowiedzUsuńBardzo Ci dziękuję :)!
Usuń