Dnia 15 czerwca 2013 r. w Zgierzu odbył się turniej Mordheim zorganizowany przez lokalne środowisko graczy w osobach Fleo i Mortaia. Jako że miałem przyjemność w nim uczestniczyć (wraz z pięcioosobową klubową delegacją) przedstawiam parę słów relacji poturniejowej z mojej strony.
Pozytywnie nastrojony zostałem już rano, w drodze na turniej - podróż w towarzystwie Leszcza, Telchara i Pandy zawsze przebiega w niesamowicie wesołej atmosferze, nawet jeżeli ataki śmiechu nie sprzyjają kierowaniu samochodem.
To był jednak raptem początek - dobra passa trwała nadal. Do Zgierza dojechaliśmy szybko i sprawnie; bezproblemowo dotarliśmy do "Kopalni" - klubu, w którym odbywał się turniej, i który miło zaskoczył nas zarówno wielkością, jak i bogatym zapleczem makietowym.
Przede wszystkim bardzo się ucieszyłem, mogąc osobiście - po paru latach internetowej znajomości - poznać Fleo i Mortaia - organizatorów imprezy ! Wreszcie nadarzyła się okazja, by porozmawiać nieco dłużej, poruszyć rozmaite ciekawe tematy i dowiedzieć się więcej o sobie - z uwagi na ograniczony czas czuję wprawdzie pewien niedosyt, ale liczę na to, że odwiedzicie nas tym razem w Warszawie i będzie kolejna okazja, by dłużej i na spokojnie porozmawiać i zagrać.
Przechodząc stricte do turnieju i relacji:
1. bitwa - a właściwie jej brak - niestety przeciwnik, który był dla mnie zaplanowany, nie przybył na turniej, mimo iż czekaliśmy na niego do ostatniej chwili :/. W tym stanie rzeczy, zgodnie z decyzją sędziego, "pauzowałem" tę bitwę, jednakże dostałem punkty jak za zwycięstwo i możliwość rozegrania eksploracji, a ponadto wolny czas wykorzystałem, by porobić trochę fotek, porozmawiać z ludźmi i poprzeszkadzać.
2. bitwa - Telchar - Scenariusz drugi polegał na obronie mostu na kanale przed nacierającym przeciwnikiem. Okazało się, że w naszym przypadku obrońcą będzie Telchar, moim natomiast zadaniem było przebicie się na drugą stronę, bądź ewentualnie rozgromienie przeciwnika. Przyznam, że początkowo sądziłem, że uda mi się błyskawicznie przeskoczyć skavenami przez kanał i uciec niezbyt żywotnemu i szybkiemu przeciwnikowi, a przez to bitwa będzie ekspresowa, jednakże Telchar nie dał mi przejść tak łatwo. Dość szybko doszło do epickiej potyczki na moście między dwiema bandami, która po jakimś czasie przerodziła się w dość krwawą jatkę przechylającą się stopniowo na korzyść szczurów i ostatecznie zakończyła się ucieczką nieumarłych.
3. bitwa - Panda - Scenariusz: Chance Encounter. Dość trudna bitwa, w której od początku obawiałem się, że niestety szanse na zwycięstwo będę miał raczej marne. Na wstępie popełniłem błąd w wystawieniu, który potem dawał o sobie znać, ale czy lepsze wystawienie dużo by zmieniło? Nie jestem pewien. Tak czy inaczej, dziękuję Pandzie za wyrozumiałość za lekkie zamieszanie na początku gry. Bitwa była dość szybka. O ile ostrzał Pandy - ku mojemu pewnemu zdziwieniu - spowodował w moich szeregach raczej niewielkie straty, o tyle gdy doszło do walki wręcz, zrobiło się już mniej wesoło. Wprawdzie trupy padały po obydwu stronach, ale ewentualne nadzieje na zwycięstwo pogrzebała szybko ucieczka mojej bandy. Nie mniej jednak, mimo przegranej, strat permanentnych nie było, a za to wpadło nawet trochę grosza na dalszy rozwój bandy.
4. bitwa - Leszczu - Scenariusz był iście srogi! Niby zwykła potyczka, ale na środku stołu znajdowały się trzy dziury, z których wyłaziły co rundę stosunkowo liczne zombie. Jednakże na naszym stole - w przeciwieństwie do większości sąsiednich - nie zdominowały one specjalnie rozgrywki. Doszło natomiast do kolejnej epickiej i mocno krwawej potyczki między bandami. Po początkowym okresie równowagi zacząłem zdobywać przewagę, którą zniweczyła brawurowa, ale jakże widowiskowa szarża Karnawału w ostatniej turze Leszcza, która pozbawiła mnie dowódcy i w zasadzie tym samym szans na zwycięstwo. Przyznam, że byłem pod sporym wrażeniem, jak szybko odmienił się w tym przypadku los na polu bitwy! Z drugiej strony, tak jak po przegranej bitwie z Pandą, również i tym razem wyszedłem na plus pod względem takich rzeczy jak eksploracja, czy "przeżywajki".
5. bitwa - Fleo - Nareszcie bitwa z osobą, z którą jeszcze nie grałem, spoza naszego klubu :)! Scenariusz miał polegać zasadniczo na sklepaniu nekromanty, jednakże na pierwszy plan w naszym przypadku weszła zwykła potyczka między dwiema bandami, czy też stadami skavenów . Co tu dużo pisać, było dynamicznie i bardzo krwawo - trupy z taką częstotliwością nie padały chyba w trakcie żadnej z poprzednich bitew. Los w postaci kostek w teście rozbicia nie był jednak łaskawy dla Fleo, która - niestety niedługo przed nadarzeniem się kolejnej okazji do pozbycia się nekromanty - uciekła z pola bitwy.
Wyniki turnieju w końcowym rozrachunku ukształtowały się następująco:
- Leszczu - Carnival of Chaos
- Telchar - Undead
- Panda - Averlanders
- Kapitan Hak - Skaven Clan Eshin
- Pan Ryba - Dwarf Trasure Hunters
- Skavenblight - Ostlanders
- Gabriel - Undead
- Fleo - Skaven Clan Eshin
Warto wspomnieć, że nie tylko podium, ale w ogóle pierwszych sześć miejsc zajęli nasi klubowicze :D!
Podsumowując, bawiłem się świetne, ciesząc się, że po długiej przerwie mam okazję zagrać w turnieju pozawarszawskim, w zupełnie nowym miejscu! Udział w tym wydarzeniu zadziałał na mnie inspirująco, jeżeli chodzi o organizację kolejnego turnieju w Warszawie. Przy okazji przyjemnie było też zagrać skavenami, po bardzo długiej przerwie .
Na koniec chciałbym przekazać wielkie podziękowania, przede wszystkim dla Fleo i Mortaia, którzy zorganizowali dzisiejszy turniej, dla sponsorów, którzy zapewnili nagrody, dla wszystkich osób, z którymi miałem okazję zagrać i ogólnie dla wszystkich uczestników turnieju za wspólne stworzenie miłej atmosfery! DZIĘKI!
P.S. Zapraszam do obejrzenia zdjęć z galerii turniejowej!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz