Trochę mniej ostatnio malowałam, ale teraz nadrobiłam zaległości z nawiązką. Jedną z tych zaległości jest arabski kupiec do Mordheim - malowałam już kiedyś ten model, ale nie dla siebie. Ten jest nasz i pomalowałam go na nasz mordheimowy użytek. To jedna z nielicznych figurek, na której można się wyżyć kolorystycznie. Innym modelom nie pasują jaskrawe i egzotyczne kolory. Dlatego na tym kupcu wyżyłam się, jak tylko mogłam, żeby odświeżyć trochę dwie ładne, ale mało używane farbki - emerald i magenta z Vallejo.
Kiedyś już malowałam kupca dla nas. Była to (mniej lub bardziej udolna z perspektywy czasu) konwersja bretońskiego grubasa i sztandaru Imperium, który służył za latający dywan. Teraz jednak przyszedł czas na oryginał (no, taki oryginał z domowej fabryki...;)) Lubię ten model. Rzeźba jest prosta, ale daje możliwości przy malowaniu. Detali jest tyle, ile trzeba, nie więcej, nie mniej. Pasuje do zasad kupca z Mordheim (słaby w walce, ale ma łeb do interesów). Cieszę się, że go wreszcie skończyłam. Zapraszam do obejrzenia :)
Podoba mi się, fajne kolory :)
OdpowiedzUsuńPrzedstawiciel handlowy Vanish? :P
OdpowiedzUsuńBardzo, bardzo fajny. Strasznie mi się podoba jako całość. I świetne wrażenie migotania kryształów.
Emerald wyszedł super, bardzo pasuje tej figurce.
OdpowiedzUsuńMistrzostwo i ten dobór kolorków - bajka;)
OdpowiedzUsuńJeszcze 2-3 lata i też będę umiał tak cieniować;P Dobra, wracam do maziania;)
Rewelacja
OdpowiedzUsuń