6 stycznia 2013

"Dreadfleet" - o składaniu modeli słów kilka

Zgodnie z zapowiedzią kontynuuję mini-cykl poświęcony grze "Dreadfleet" - tym razem napiszę parę słów o modelach do tej gry, a ściślej rzecz biorąc o ich składaniu i przygotowywaniu do malowania.

Jak już pobieżnie wspomniałem we wprowadzeniu do cyklu "dreadfleetowego", lwią częścią zestawu gry stanowią wypraski z modelami statków (zarówno tych większych, wieloczęściowych, jak i mniejszych, tzw. "auxiliaries"), potworów morskich, elementów makiet, a także wszelakiej maści znaczników i miarek. Rzecz jasna przed rozpoczęciem jakichkolwiek morskich działań wojennych wszystkie te części należy wyciąć z wyprasek i choćby tymczasowo - poskładać.

Postanowiłem, że elementy wycinał będę określonymi grupami, by stopniowo je segregować i nie pogubić się przy okazji w natłoku części i uniknąć konieczności późniejszego poszukiwania w stercie bitsów, co do czego pasuje (zwłaszcza w przypadku wieloczęściowych modeli większych statków). 

Po wstępnym wycięciu szczypcami bocznymi elementów z wyprasek następowała dokładna ich obróbka nożykiem modelarskim oraz skalpelem, w trakcie której usuwałem zarówno plastikowe "bolce" mocujące do wyprasek, jak i - standardowo - linię podziału. Co do tej ostatniej, warto wspomnieć, że modele zostały komputerowo zaprojektowane w ten sposób, iż linia podziału przebiega z reguły w miejscach najmniej widocznych i najmniej uciążliwych do usuwania, bądź w ogóle przebiega na takich krawędziach, z których nie ma potrzeby ich usuwać, gdyż na swój sposób "zlewają się" z modelem.

Sam proces składania poszczególnych modeli był dość łatwy i przyjemny - właściwie wszystko dało radę złożyć przy pomocy bolców mocujących, bez użycia kleju, co ma znaczenie choćby dlatego, iż na razie figurki poskładane są "tymczasowo", na potrzeby gry, a przed malowaniem przynajmniej część z nich zostanie zdemontowana, zapodkładowana i, rzecz jasna, pomalowana. Na stałe posklejałem tylko te elementy, co do których mam całkowitą pewność, że nie będzie żadnej potrzeby demontowania ich w przyszłości. 

W tym miejscu warto generalnie wspomnieć - i niech będzie to moja skromna rada dla przyszłych posiadaczy "Dreadfleeta" - że z uwagi na dość złożoną konstrukcję i dużą liczbę trudno dostępnych zakamarków większości okrętów do tej gry zdecydowanie lepiej nie malować w całości, po całkowitym złożeniu, gdyż może się to okazać, jeżeli nie niemożliwe, to co najmniej bardzo utrudnione, a nie ma sensu sobie niepotrzebnie życia utrudniać. 

Warto zatem w przypadku każdego modelu dokonać oceny, na jaki stopień złożenia możemy sobie pozwolić przed malowaniem. Przykładowo, w przypadku większości statków żaglowych (np. Heldenhammera) nie powinno być problemu, gdy przed malowaniem na stałe złożymy cały kadłub - jednakże maszty zdecydowanie wygodniej będzie zapewne pomalować oddzielnie i dopiero na zakończenie przymocować je do okrętu. Natomiast w przypadku niektórych statków (Grimnir's Thunder, Black Kraken), ze względu na obecność trudno dostępnych detali nijako "w środku" modelu, nie jestem wręcz pewien, czy nie lepiej by było owe środkowe części przynajmniej częściowo pomalować przed pełnym złożeniem.

Na koniec przedstawiam zaś zdjęcie złożonego przeze mnie kompletu, oczekującego na rozgrywkę i stopniowe malowanie (jedyne, czego zabrakło na fotce to zginana, składana miarka calowa, która nawiasem mówiąc - poza odmierzaniem odległości - może też służyć do mierzenia kąta 45°):


1 komentarz:

  1. Świetny nowy design bloga, bardzo dobry wpis. Czekam na więcej!

    OdpowiedzUsuń