"Figurkowy Karnawał Blogowy" w swojej czwartej, grudniowej odsłonie, ogłoszonej przez Maniexa na jego blogu podpasował mi wielce tematem (zobaczywszy go, zrazu zakrzyknąłem, ile by można napisać o motywacji w hobby!), a pomimo to - paradoksalnie! - niemal miesiąc od ogłoszenia tematu (oraz posta Skavenblight) minął do momentu, kiedy zmotywowałem się wreszcie do napisania swojego tekstu...
Hmm... czy jednak naprawdę chodziło o brak motywacji? A może o niedobór czasu? Czy też po prostu konieczność zebrania myśli w natłoku różnych pomysłów? A może wreszcie o brzydką cechę zostawiania rzeczy do zrobienia na ostatnią chwilę... Mniejsza już o to, zapraszam do lektury :).
Motywację w moim hobby rozumiem dwojako.
W szerszym kontekście jest to dla mnie ogólna chęć do zajmowania się nim już - jakby nie patrzeć - dobrych kilka(naście) lat. To jest właśnie ten wewnętrzny zapał i "paliwo", które sprawia, że jeszcze się nie wypaliłem hobbystycznie, wciąż mam nowe pomysły i energię do działania na różnych polach hobbystycznych, począwszy od pisania zasad, poprzez majstrowanie figurek, tworzenie makiet i odlewanie, aż na kierowaniu klubem kończąc.
Ten rodzaj motywacji, jak mi się wydaje, dużo łatwiej podtrzymać i podsycać. W moim przypadku wychodzi to właściwie naturalnie i bezboleśnie...
Zaczyna się od podania odpowiednio dobranej "mieszanki paliwowej" w postaci chociażby codziennej (względnie cotygodniowej, jeżeli na co dzień nie ma czasu) porcji inspiracji, którą czerpię m.in. od innych hobbystów (z figurkowej blogosfery i nie tylko), z tworzonych przez nich zasad, z ich artykułów, galerii (figurek oraz makiet), tutoriali itp. itd., ale również ze wszelakich "podręczników" - w moim przypadku głównie powiązanych ze światem Warhammera (przejrzenie starych numerów "Town Cryer'a", czy takich dzieł jak "Warhammer: The General's Compendium" , "Warhammer Skirmish", czy starych kampanii GW typu "Denizens of the Deep" naprawdę potrafi mnie konkretnie nakręcić do działania).
Po odpowiednim "zapłonie" mojego "hobbystycznego silnika" wskutek zaczerpnięcia ww. "mieszanki paliwowej" ;), sam przystępuję do działania i wchodzę w rolę twórcy: figurek, makiet, zasad, w rolę organizatora klubowych gier itp. Wszystko, co w tym procesie stworzę, udostępniam szerszej publiczności (m.in. za pośrednictwem tego bloga), by koło się zamknęło i kto inny mógł czerpać inspiracje z moich prac (mam nadzieję, że jest z czego :P).
Brzmi może dość banalnie, może cały skomplikowany proces uchwyciłem w zbyt uproszczony sposób, ale wierzcie mi - to działa już długie lata. Co ciekawe, potrafię z hobbystycznego otoczenia czerpać na tyle dużo motywacji i inspiracji, by poszczególne gałęzie hobby nie nudziły mi się za szybko. Wprost przeciwnie, takim prastarym (i wg wielu "wymarłym") systemem jak "Mordheim" param się nadal i z roku na rok bawię się nim coraz lepiej, może dlatego, że mam coraz więcej pomysłów na urozmaicenie rozgrywek. Dobry przykład na zilustrowanie, że to po prostu działa.
W kontekście węższym motywację postrzegam natomiast jako gotowość do konkretnego działania w danej chwili, rozumianą chociażby jako umiejętność zmobilizowania się do pracy nad danym projektem, również, a może zwłaszcza, w mało sprzyjających warunkach np. czasowych.
Tutaj, nie ukrywam, jest już trudniej, co było zresztą widać gołym okiem chociażby w ostatnich miesiącach (w listopadzie, żeby daleko nie szukać) po minimalnej ilości moich postów na blogu. Mógłbym się oczywiście zasłaniać brakiem czasu, nagromadzeniem ważniejszych, pozahobbystycznych spraw, ale czy rzeczywiście zrobiłem wszystko, by się zmotywować do działania?
Powiem Wam szczerze: nad motywacją ciągle pracuję i temat ten wciąż rozwijam, w ścisłym zresztą związku z zagadnieniem właściwej organizacji pracy. Pozwolę sobie wypunktować kilka istotnych moim zdaniem zagadnień, które warto w mojej ocenie mieć na uwadze, jeżeli pracujemy nad właściwą motywacją do codziennych prac hobbystycznych. Nic odkrywczego to nie będzie, ale może parę spraw uporządkuję, może na coś komuś zwrócę uwagę...
W szerszym kontekście jest to dla mnie ogólna chęć do zajmowania się nim już - jakby nie patrzeć - dobrych kilka(naście) lat. To jest właśnie ten wewnętrzny zapał i "paliwo", które sprawia, że jeszcze się nie wypaliłem hobbystycznie, wciąż mam nowe pomysły i energię do działania na różnych polach hobbystycznych, począwszy od pisania zasad, poprzez majstrowanie figurek, tworzenie makiet i odlewanie, aż na kierowaniu klubem kończąc.
Ten rodzaj motywacji, jak mi się wydaje, dużo łatwiej podtrzymać i podsycać. W moim przypadku wychodzi to właściwie naturalnie i bezboleśnie...
Zaczyna się od podania odpowiednio dobranej "mieszanki paliwowej" w postaci chociażby codziennej (względnie cotygodniowej, jeżeli na co dzień nie ma czasu) porcji inspiracji, którą czerpię m.in. od innych hobbystów (z figurkowej blogosfery i nie tylko), z tworzonych przez nich zasad, z ich artykułów, galerii (figurek oraz makiet), tutoriali itp. itd., ale również ze wszelakich "podręczników" - w moim przypadku głównie powiązanych ze światem Warhammera (przejrzenie starych numerów "Town Cryer'a", czy takich dzieł jak "Warhammer: The General's Compendium" , "Warhammer Skirmish", czy starych kampanii GW typu "Denizens of the Deep" naprawdę potrafi mnie konkretnie nakręcić do działania).
Po odpowiednim "zapłonie" mojego "hobbystycznego silnika" wskutek zaczerpnięcia ww. "mieszanki paliwowej" ;), sam przystępuję do działania i wchodzę w rolę twórcy: figurek, makiet, zasad, w rolę organizatora klubowych gier itp. Wszystko, co w tym procesie stworzę, udostępniam szerszej publiczności (m.in. za pośrednictwem tego bloga), by koło się zamknęło i kto inny mógł czerpać inspiracje z moich prac (mam nadzieję, że jest z czego :P).
Brzmi może dość banalnie, może cały skomplikowany proces uchwyciłem w zbyt uproszczony sposób, ale wierzcie mi - to działa już długie lata. Co ciekawe, potrafię z hobbystycznego otoczenia czerpać na tyle dużo motywacji i inspiracji, by poszczególne gałęzie hobby nie nudziły mi się za szybko. Wprost przeciwnie, takim prastarym (i wg wielu "wymarłym") systemem jak "Mordheim" param się nadal i z roku na rok bawię się nim coraz lepiej, może dlatego, że mam coraz więcej pomysłów na urozmaicenie rozgrywek. Dobry przykład na zilustrowanie, że to po prostu działa.
W kontekście węższym motywację postrzegam natomiast jako gotowość do konkretnego działania w danej chwili, rozumianą chociażby jako umiejętność zmobilizowania się do pracy nad danym projektem, również, a może zwłaszcza, w mało sprzyjających warunkach np. czasowych.
Tutaj, nie ukrywam, jest już trudniej, co było zresztą widać gołym okiem chociażby w ostatnich miesiącach (w listopadzie, żeby daleko nie szukać) po minimalnej ilości moich postów na blogu. Mógłbym się oczywiście zasłaniać brakiem czasu, nagromadzeniem ważniejszych, pozahobbystycznych spraw, ale czy rzeczywiście zrobiłem wszystko, by się zmotywować do działania?
Powiem Wam szczerze: nad motywacją ciągle pracuję i temat ten wciąż rozwijam, w ścisłym zresztą związku z zagadnieniem właściwej organizacji pracy. Pozwolę sobie wypunktować kilka istotnych moim zdaniem zagadnień, które warto w mojej ocenie mieć na uwadze, jeżeli pracujemy nad właściwą motywacją do codziennych prac hobbystycznych. Nic odkrywczego to nie będzie, ale może parę spraw uporządkuję, może na coś komuś zwrócę uwagę...
- Blog - nieoceniona sprawa; porządkuje i systematyzuje prace hobbystyczne, a perspektywa publikacji zdjęć gotowych prac działa na mnie mobilizująco. Trzymam się zasady, by publikować raczej tylko gotowe prace, względnie WiPy na etapie tuż przed malowaniem.
- Systematyczność - z tym bywa ciężko, ale coraz bardziej przekonuję się do zasady "minimum 1/2 h dziennie", która polega na tym, że bez względu na okoliczności każdego dnia staram się poświęcić choćby mizerne 30 minut na jakieś prace. Oczywiście dużo w takim czasie nie zdziałam, ale w skali tygodnia robi się z tego 210 min., a to już 3,5 h, po których efekty bywają widoczne. Rzecz jasna, jeżeli mogę, mimo wszystko staram się, by było to więcej niż 30 min. Tutaj zauważyłem jednak pewną prawidłowość polegającą na tym, że im więcej czasu mam, tym łatwiej mi go niestety przepuścić przez palce. Paradoksalnie, napięty grafik czasem potrafi pomóc hobby.
- Planowanie - jeszcze tego do końca nie wdrożyłem, ale coraz wyraźniej widzę, że warto sobie zawczasu rozplanować prace, najlepiej z podziałem na kategorie (figurki, makiety, odlewanie, zasady, sprawy blogowo-komputerowe itp.). Trudniej wygląda kwestia planowania czasowego w stylu: "tego dnia zrobię X i Y" - tutaj trzeba uważać, bo plany swoje, a rzeczywistość swoje (ja najczęściej planuję za dużo), a potem może być zdenerwowanie i frustracja, że się nie wyrobiło planu. Niemniej jednak jakieś zarysy harmonogramu, ramy czasowe i chronologię warto, moim zdaniem, sobie opracować.
- Równowaga - mam tu na myśli przede wszystkim równowagę pomiędzy graniem (bo w końcu to gra bitewna jest źródłem mojego figurkowego hobby), a wszelkimi szeroko rozumianymi pracami modelarskimi. W moim przypadku proporcje wynoszą maksymalnie jakieś 1:5, czyli gram de facto bardzo niewiele, i mnie akurat wystarcza to w zupełności, ale jest to sprawa absolutnie indywidualna. Drugi aspekt równowagi to umiejętne lawirowanie między różnymi polami działalności hobbystycznej, czyli coś co bywa określane jako "płodozmian". Słowem: raz figurki, raz makiety, jeszcze innym razem jakiś tekst na bloga, czy zasady do czegoś. Tutaj warto jednak uważać, by nie wpaść w pułapkę rozpoczynania zbyt wielu projektów na raz (ja mam z tym problem, przyznam Wam się szczerze ;)).
- Atmosfera pracy - niby banał, a może i "oczywista oczywistość", ale moim zdaniem warto zadbać o to, by każda chwila spędzona na hobby kojarzyła się jak najmilej - z przyjemnością, a nie z obowiązkiem, który sobie narzuciliśmy, dążąc do kolejnych hobbystycznych osiągnięć. Dobrze jest w tym celu mieć wygodne, wręcz "przytulne" stanowisko pracy, można też zadbać o oprawę muzyczną, czy filmową, a w zimę o duży kubek ciepłej herbaty na podorędziu (czy też grzanego piwa, względnie innego trunku, jak kto woli). Dzięki temu czas spędzony nad przysłowiowymi figurkami nie będzie tylko pracą hobbystyczną, ale i relaksem, do którego tym chętniej się będzie wracać.
To by było chyba na tyle, chociaż bynajmniej nie czuję, bym wyczerpał temat motywacji. Przeciwnie! Temat pozostaje otwarty i wymagający ciągłego rozwoju, pracy nad sobą, przemyśleń i dalszego szukania sposobów na usprawnienie swoich działań hobbystycznych.
A każdemu czytelnikowi "Hakostwa", który przedarł się przez zmajstrowany przeze mnie "wall of text" gratuluję motywacji w czytaniu :)! Pozostając w temacie, z ciekawości zapytam: jak się motywujecie do lektury tak długich wypocin ;)?
Czytało się przednie !
OdpowiedzUsuńCo do długich tekstów - w świecie tabloidyzacji i krótkich newsowych tekstów na wszelkich stronach www, aż się chce poczytać coś bardziej rozbudowanego i spójnego zarazem.
Czytało sie tak przyjemnie, ze aż za krótko :) domagam sie więcej felietonów! ;)
OdpowiedzUsuńDobry wpis. A co do długich tekstów, to wydaje mi się, że mimo wszystko większość skirmiszowców wciąż czyta sporo książek i nie ogranicza się jedynie do kilkuzdaniowych niusów, więc tutaj nie powinno być problemu. :)
OdpowiedzUsuń