8 października 2009

Reinhard Hartmann, młody myśliwy

Dziś przedstawiamy Wam nowego członka bandy Ostlandczyków; jest to jeden z myśliwych, jakich Gerhard postanowił zabrać ze sobą do Mordheim. Zaopatrzony jest jak należy - garłacz w jednej ręce, kufel w drugiej. Nowi strzelcy imperialni to naprawdę kopalnia fajnych bitsów; polecamy w przypadku wszelkich band najemniczych!


Reinhard Hartmann

Franz, stryjeczny brat Gerharda, ma powody do dumy. Mimo iż jest trzy lata młodszy od swego brata, zdążył błyskawicznie dorobić się dwóch synów, a żaden z nich jak dotąd nie przyniósł mu wstydu. Heinrich wybrał spokojne życie rolnika, przejmując część gospodarstwa ojca, zaś Reinhard, podziwiając swego stryja Bernharda, postanowił zostać łowcą.

Sam mawia, że stało się to w zasadzie samo; kiedy był jeszcze mały, Bernhard akurat musiał pozostać w domu z powodu przewlekłej choroby, z której ledwie wyszedł. Bratanek był wdzięcznym słuchaczem jego opowieści. Ile z nich było prawdziwych, nie wie zapewne nawet sam Bernhard, lecz od tamtych chwil las stał się dla Reinharda miejscem tajemniczym, które przyciągało do siebie niebezpieczeństwem i smakiem ryzyka. Ku wielkiej rozpaczy żony Franza, dość wcześnie pozwolono chłopcu na wyprawy ze stryjem (który, choć wyzdrowiał, potrzebował pomocnika w różnego rodzaju pracach). Reinhard był gotów wstać skoro świt, by ruszyć na łowy wraz z Bernhardem.

Las istotnie okazał się tajemniczym i pełnym niebezpieczeństw miejscem, jednak Reinhard nigdy nie żałował swojej decyzji. Nie palił się też do prac w gospodarstwie, nużyła go praca na roli; w tej dziedzinie dał się wykazać młodszemu bratu. Sam zawsze korzystał z byle pretekstu, by wyrwać się na polowanie, szczególnie odkąd stryj – uznając, że już za stary jest na łowy – podarował mu swoją ukochaną broń. Reinhard niejednokrotnie musiał polerować garłacz stryja, toteż bardzo się ucieszył, gdy dostał go na własność. Z radością też przystał na prośbę ojca, który postanowił zabrać go ze sobą do Mordheim, licząc na kolejne pasjonujące przygody.










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz