26 maja 2011

Siostra Hipolita - pierwszy zombie

Ostatnie dni były dla siostry Hipolity ciężkie. Do tego stopnia, że zaczęła zastanawiać się, czy aby na pewno nadaje się do służby w imię Sigmara. To fakt, że nie miała specjalnie wyboru. Uciekła z domu, kiedy jej ojciec oszalał, a matka się powiesiła. Siostry przygarnęły ją, nauczyły wszystkiego, żywiły i ubierały przez kilka lat. Wybór dalszej drogi zdawał się oczywisty. Przybrała zakonne imię, modliła się żarliwie, a kiedy przyszły trudne czasy, postanowiła również walczyć u boku innych. Przeklęte miasto Mordheim przeszło katastrofę, o jakiej się nikomu nie śniło. Siostry Sigmara miały ręce pełne roboty, a nie była to robota bezpieczna. Ale Hipolita dawała sobie radę. Była dzielna, zręczna i całkiem silna jak na dziewczynę w jej wieku. Niemniej od trzech dni przebywała w mieście, nie wracając nawet na chwilę do domu. Wody miała przy sobie tylko trochę, a z miejskich studni czerpać jej nie mogła. Niewiele jadła, bowiem i zapasy się kończyły. Kilka sióstr wykończyła dziwna zaraza, a inne zginęły jej z pola widzenia, gdy zawalił się jakiś budynek. Samotność, strach i głód okazały się nie do zniesienia. Przycupnęła gdzieś za kamienną kapliczką na zrujnowanym cmentarzu. Muszę odpocząć, pomyślała. Choćby na chwilę. Nie rozglądała się, przymknęła oczy, znużona długą drogą i lękiem o swoje życie. Ale tu było cicho, pusto, tu mogła odpocząć. Wokół czuć było tylko zwyczajną cmentarną stęchliznę. Hipolita osunęła się na ziemię, przytuliła twarz do porastającego kamienie mchu. Prawie nie wyczuła niczyjej obecności. Prawie nie poczuła lodowatego powiewu. Prawie nie usłyszała złowrogiego szeptu...

Ale teraz nadszedł nowy dzień. Hipolita poczuła w sobie przypływ nowych sił, zupełnie jej dotąd nieznanych. Powstała, otrzepała szatę - nieco podartą i pochlapaną krwią, nawet nie zauważyła, kiedy to się stało. Chwyciła w dłoń młot i ruszyła w dół jednej z ulic, powoli, jakby nagle utraciła władzę w nogach. Przestała się tym przejmować, kiedy z daleka ujrzała znajome siostry - dumną Joannę, starą Helenę i młodziutką Gabrielle. Spostrzegła przerażenie na ich twarzach. Uniosła młot - nie, jej ręka sama go uniosła, ona tego nie chciała. Spojrzała na swą dłoń z przerażeniem, ale nie panowała nad nią - nogi same pędziły z wysiłkiem w kierunku sióstr. Co się zmieniło? Dlaczego się jej bały? Dlaczego bała się samej siebie? Co się z nią stało?

Ale to były ostatnie myśli, jakie przemknęły Hipolicie przez głowę. Stojący nieopodal nekromanta syknął przez zęby jakieś zaklęcie i ożywione zwłoki rzuciły się do ataku.

Dzisiaj coś absolutnie odbiegającego od tego, co robiliśmy w ostatnich miesiącach - zanim wrócę do moich elfów, postanowiłam po trochu zacząć malować nową bandę ;) Właściwie trupy do Mordheim już mam, ale nie zadowalają mnie. Dobór figurek jest fatalny (zachłyśnięcie się Reaperem) i malowanie też już niezbyt dobre. Zatęskniłam za starymi, dobrymi figurkami z Mordheim rodem. Dlatego przygotowałam już do malowania komplet bohaterów (dwa wampiry, nekromanta, dwa dregi oryginalne i Luthor jako trzeci) oraz zombiaki z pudełka. Tym razem uznałam, że nie będę ich składać z plastików. Za to postaram się zebrać wszystkie dostępne zombie z Mordheim. Właściwie prawie mi się udało... chyba brakuje mi pieska ;)

Oczywiście wśród stronników są jeszcze ghule i wilczki, ale tych jeszcze nie złożyłam - dopiero dwa dni temu przyszła paczka. Nie miałam jeszcze w rękach plastikowych ghuli ani dire wolfów, mam nadzieję, że będzie się je składało ciekawie.

A to siostra Hipolita, czyli pierwszy zombiak. Bardzo miła w malowaniu. Kolorystyka brudno - sisterkowa. Pewne elementy pociągnę jeszcze błyszczącym lakierem, ale to już jak cała figurka będzie psiknięta matowym. Z bandą się nie spieszę, będzie, kiedy będzie. Mam jednak nadzieję, że w miarę sprawnie pójdzie ;)

Aha - pisanie fluffu do każdego ludka może jest przerostem formy nad treścią, ale nic nie poradzę, że lubię te trupki tak bardzo ;)









2 komentarze:

  1. Coś obrodziło zombiakami, musi być coś w powietrzu:)
    A sama figurka bardzo fajna, odpowiednio łączy elementy nieświeżości i fluffu.
    Z czego zrobiony jest krzyz?

    OdpowiedzUsuń
  2. Krzyż jest z allegro, jest jeden sprzedawca, który handluje różnymi gipsowymi odlewami (to chyba aukcja występująca pod nazwą "groby i krzyże"). Z tym, że gipsu używa dziadowskiego, więc Tomek zrobił z jego odlewów formy i odlał te nagrobki z żywicy. To jest odlew odlewu ;)

    OdpowiedzUsuń