5 czerwca 2015

Wojowniczy mnisi z Cathayu... albo Nipponu #3

Jakoś tak dziwnie miałam z tą bandą, że same modele na początku średnio mi się podobały i miałam wątpliwości, co z nich wyciągnę - i w miarę jak malowałam, przechodziły moje wyobrażenia. Nie jest to nie wiadomo jak wysoki poziom (nie lepszy niż normalnie), ale i tak wyższy, niż się spodziewałam ;) Są to też takie figurki, które zaskakująco dobrze wychodzą na zdjęciach. Miałam takie bandy, np. Kislev, który malowałam bardzo dawno, a nadal jakoś nieźle wygląda. "Chińczycy" mają podobnie, choć technicznie ten stary Kislev biją na głowę. Dzisiejszy wojownik jest dodatkowo jednym z mniej lubianych przeze mnie modeli w tej bandzie, a jakoś mimo to jestem z niego zadowolona.

Tu też właśnie zastosowałam mniej kolorów, żeby nie sprawiać wrażenia, że to jakaś służba mundurowa ku chwale Cesarza ;) To jeden z pierwszych modeli, jakie malowałam w tej bandzie, nie byłam wtedy pewna, co poza czerwienią będzie, więc uznałam na początek, że "mniej znaczy więcej". Ten model zresztą nie miał na sobie za dużo ciuszków, które potrzebowałyby dodatkowego koloru. Dlatego właśnie niespecjalnie mi się podobał, bo nie przepadam za figurkami typu "80% to zbroja". Ale wydaje mi się, że nieźle wygląda. Zapraszam do obejrzenia :)


1 komentarz:

  1. Model wygląda super!! Zainspirowałaś mnie, co by złożyć nową drużynę do Ronina:)

    OdpowiedzUsuń