12 kwietnia 2012

Franz Hartmann z Ostlandu

Święta jak co roku nie sprzyjały robotom modelarskim. Z tego powodu i na blogu nastała cisza, chociaż nie jest to cisza aż taka straszna, bo poza tym, że nowych modeli brak, na prezentację wciąż czekała reszta bohaterów Ostlandu. Dzisiaj pierwszy z blood brotherów, Franz - składany przez Tomka i malowany oczywiście przeze mnie. Franz jest osobnikiem dość interesującym, chociaż może nie aż tak jak jego brat, którego pokażę tu w najbliższym czasie ;) Lubię go i malowanie go było samą przyjemnością, bo panowie z dużymi mieczami są całkiem fajni. Zapraszam do przeczytania jego historii i obejrzenia, jak się prezentuje :)

Franz Hartmann

Stryj Gerharda, Siegfried, miał dwóch synów. Obu Gerhard kochał jak rodzonych braci, choć każdy z nich był całkiem inny. O Bernhardzie już od najwcześniejszej młodości krążyły legendy, jedne bardziej nieprawdopodobne od drugich. Franz natomiast żył zupełnie inaczej, kierując się w życiu głównie zdrowym rozsądkiem. Nie znaczy to, że żył w cieniu brata – przeciwnie, wiele osób w Sturmbergheim szanowało go bardziej, niż szalonego i nieobliczalnego Bernharda. Mieli go za człowieka wyjątkowo roztropnego, niepodatnego na młodzieńcze bunty. Nie znaczy to, że Franz nie miał w sobie żyłki awanturniczej. Od najmłodszych lat kategorycznie odmawiał zainteresowania się pracą na roli, co smuciło Siegfrieda, który na drugiego syna nie miał w tej kwestii co liczyć. Franz jednak marzył o podróżach i przygodach w nieco inny sposób, niż jego brat. Czytał wiele książek, marzył po cichu i snuł plany wraz z Gerhardem, podczas gdy Bernharda znów poniosło gdzieś w puszczę.

Było oczywiste, że jeśli do skutku dojdzie jakakolwiek wyprawa, to organizować ją będzie nie tylko jeden Gerhard, ale i dwóch jego stryjecznych braci. I tak pewnego wieczoru Franz z radością usłyszał wreszcie plan swego kuzyna, który rozpalił w nim na nowo młodzieńczą żądzę przygód. Nie był już wówczas młodzieniaszkiem, lecz statecznym mężem i ojcem dwóch synów – Reinharda i Markusa. Reinhard stawiał pierwsze kroki jako myśliwy, a Markus przysposabiał się do przejęcia podupadającego gospodarstwa, ku wielkiej radości dziadka Siegfrieda. Franz był już więc w wieku, w którym raczej unika się przygód, niż ich szuka (choć jego brat nigdy nie zamierzał tego przyznać). Ale plan wyprawy do Mordheim wydał mu się ostatnią szansą, by uczynić coś wielkiego w swym życiu, wsławić się jakimś pamiętnym czynem. Dlatego bez wahania poparł Gerharda i przyrzekł mu zabrać także dwóch swoich synów.

Gerhard ucieszył się, wiedząc, że rozsądek Franza przyda się w wyprawie jeszcze bardziej, niż szaleńcza odwaga Bernharda. Ale tak naprawdę nie zrezygnowałby ani z jednego, ani z drugiego, choćby nie było potrzeba ani odwagi, ani rozsądku, bowiem był bardzo przywiązany do obu swoich braci...







1 komentarz: