28 lipca 2015

Wojowniczy mnisi z Cathayu... albo Nipponu #13

Jak nie wiadomo, co wrzucić, to zawsze pozostaje jakiś Chińczyk. Zawsze, choć nie na zawsze - 2/3 bandy już się na blogu pojawiło, ale dokończmy dzieła zniszczenia. Klient chyba bloga nie ogląda, bo już by się upominał o wysyłkę. Ale może dobrze, bo nie chce mi się robić fotek całej tej bandy. Indywidualne już im zrobiłam, ale grupowych mi się nie chce, nawet nie wiem, jak ich podzielić, bo tam to już totalnie nie wiadomo, kto jest kim. Pewnie będę robić tylko całość. Idea wrzucania na bloga całej bandy co weekend mi się trochę posypała, bo co weekend coś się dzieje i nie mam czasu na zdjęcia ;) 

Ale przynajmniej mam już fotki wszystkich Chińczyków. Światło nie było dziś jakieś porywające, ale się udało, czasem lepiej jak słońce nie świeci jak szalone, choć ciemno też być nie powinno (z cyklu: złote myśli fotografa na poziomie szympansa). Oto typ, który, jak się przyjrzycie, wygląda, jakby sobie tę kitkę na głowie odciął i jakby mu się trzymała na kilku ostatnich włosach. Serio, nie wiem, o co chodzi. Pomyślałabym, że to właściciel ją przypadkiem urwał i przykleił krzywo, ale ona się trzyma, jakby taka była oryginalnie ;) No nic, kazali to pomalowałam. Całkiem przyjemny model. Zapraszam do obejrzenia!


3 komentarze:

  1. Extra model i jeszcze lepsze malwania! Kolejna figurka która niezmiernie bym posiadł :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Elegancki. Lubię połączenie czerwonego z niebieskim. Kojarzy mi się z Altdorfem i taliami do MtG na instantach i sorcerkach ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak zawsze świetnie pomalowana figurka. Groźnie wygląda mistrz katany Rach, ciach, ciach.

    OdpowiedzUsuń