6 lipca 2015

Wojowniczy mnisi z Cathayu... albo Nipponu #9

I przychodzi taki moment, kiedy trzeba pokazać figurkę, co do której uczucia ma się bardzo mieszane... tak to jest, jak się maluje dla kogoś, to uczucie się nie starzeje ;) Uczucia mieszane, ale może zacznę od tych pozytywnych, bo ich nie brakowało. To jeden z tych modeli, które malowało się bardzo przyjemnie, bez większego trudu. Naprawdę, aż miło byłoby spojrzeć na efekt końcowy, gdyby nie jeden szczegół. Czasem zdarzają się faceci (kobiety pewnie też), którzy mają wszystko na miejscu, tylko ta twarz... I nie ma rady, taką twarz też trzeba pomalować. To znaczy figurce, nie prawdziwemu facetowi ;)

I tak oto powstał nam osobnik o agresywnym wyrazie twarzy, ewidentnie wściekły i gotowy rozładować agresję na najbliższym możliwym celu. W kontekście bandy w Mordheim brzmi to świetnie, ale estetycznie ten chłopak mnie załamuje ;) Fryzurę też ma śmieszną, podobnie jak nakrycie głowy, ale mimo wszystko milej na niego spojrzeć z tyłu niż z przodu. Choć jako efekt pracy bardzo mi się podoba, jak już wspominałam - miło się go malowało. Zapraszam do obejrzenia :)


1 komentarz: