15 czerwca 2010

Rudolf Kempler - Tropiciel Zajęcy

Dzisiaj nowa figurka do Ostlandu, którego nigdy dosyć (pomyśleć, że to ledwie połowa bandy...). Jest to kolejny myśliwy - już się prawie pogubiłam w tych figurkach ;) Na szczęście z pomocą przyszło rozrysowane już dawno drzewo genealogiczne rodu Hartmannów, więc nie było tak źle. Ten myśliwy to dopiero czwarty spośród siedmiu, jakich złożyliśmy. Banda Ostlandu i tak nie była robiona na maksimum możliwości - mogliśmy przecież złożyć 14 myśliwych, 7 z łukami, 7 z bronią palną... ale nie przesadzaliśmy z tym zbytnio wiedząc, że tak naprawdę nigdy pewnie nie doprowadzimy tej bandy do sytuacji, kiedy będzie w niej siódemka myśliwych.

Ten tutaj to akurat prosta figurka, złożona po prostu z imperialnych łuczników. Żadnych części z innych boxów, żadnych wymyślnych konwersji, masa modelarska tylko kosmetycznie, tu i ówdzie. Urzekły nas proste figurki łuczników i kilku właśnie takich mamy - zwyczajnych, ale mających dla nas niezwykły urok. Trzeba przyznać że pudełka greatswordów i łuczników się GW udały. Rudolf może nie ma więc skomplikowanych konwersji czy historii, ale przecież każdy w tej bandzie coś znaczy - także dość niepozorny, ale sympatyczny myśliwy.


Rudolf Kempler

Jeśli nawet poślubiona trochę wbrew własnej woli żona Jakoba nie kochała męża, to z pewnością żywiła ciepłe uczucia wobec synów. Jakob spłodził ich dwóch – trzeci zmarł zaraz po porodzie. Matka długo nad tym bolała. Tym większą i bardziej tkliwą opieką otoczyła matka Rudolfa i Heinza, dwóch swoich ukochanych chłopców, którzy z czasem stali się jej największą pociechą. Jakoba mogło nie być w domu całymi dniami, lecz niechby Rudolf spóźnił się na obiad. Jakob mógł leżeć pod drzewem pijany przez cała noc, ale jeśli Heinz dostałby zwykłego kataru, matka pielęgnowałaby go troskliwie. Rudolf z wdzięczności dla matki postanowił ratować honor rodziny – w jego mniemaniu, mocno nadwerężony przez ojca i brata – i został myśliwym.

Chodził na polowania z Robertem, swoim stryjecznym bratem. Obaj chłopcy byli zdolnymi młodymi myśliwymi, aczkolwiek ich zdolności były od siebie różne; Robert polował raczej na grubą zwierzynę, Rudolf zaś specjalizował się w zwierzątkach niedużych, a zwinnych, za którymi trzeba było szybko biec i cicho je tropić. Wkrótce też otrzymał przydomek – na poły żartobliwy, lecz na poły z uznaniem - „Tropiciel Zajęcy”.

Ten łagodny i zawsze uśmiechnięty młody człowiek budził sympatię niemal wszystkich we wsi. Gerhard nie miał wątpliwości co do zabrania go do Mordheim, choć musiał obiecać solennie pani Jakobowej, że będzie na niego uważał. W kwestii swoich dzieci matka Rudolfa należała do kobiet, z którymi nie należy wdawać się w kłótnie... i tylko obietnice i argument, że chłopcy jadą przecież ze swym ojcem, mogły na nią podziałać.









1 komentarz:

  1. Widziałem większość tych modeli na żywo i powiem, że są cudne. Wyciśnięcie z możliwości plastikowych, multi-elementowych modeli ostatniej kropli soczystości i formy.

    OdpowiedzUsuń