9 listopada 2010

Mordheimowe cztery kąty, czyli troszkę mebli

Tomek wygrzebał ostatnio pudełko z meblami - trochę Grendeli, trochę zakupów z Labirynthu. Wszystkie w swoim czasie zostały zakupione do naszego małego Mordheim i zarazem nasz nieśmiały głos w niekończącej się dyskusji pt. "Jak bardzo zrujnowane jest Mordheim?". Bo prawda, że miasto oberwało solidnie, ale przecież wciąż coś się w nim dzieje. Tętni życiem, można by rzec, a to życie skądś się jednak bierze. Nadal możemy w eksploracji znaleźć willę szlachcica ze skarbami, na widok których niejednemu zaświecą się oczy - a więc raczej jest w Mordheim miejsce także na te mniej zrujnowane domy, w których coś się zachowało...

Tych kilka mebli zaczęłam malować już dawno temu, ale jak to meble, gdzieś mi zaginęły po drodze, a po ślubie zostały wciśnięte w jednym z pudełek do szafki i szybko o nich zapomniałam. Regał z książkami, czaszkami i różnymi specyfikami to stare dobre Grendele, jakie niektórzy mogą pamiętać z popularnych swego czasu aukcji na Allegro. Do regału jest jeszcze druga część, ława z workami, dalszymi specyfikami i mrocznymi rekwizytami, a całość ma stanowić warsztat alchemika, który chciałam zrobić w jednym z domków (domek już mi się nie podoba, więc pewnie zmontuję nowy, ale warsztat pozostał). Moja część druga czeka na pomalowanie, lecz Tomek już zaczął malować własną wersję warsztatu (niejeden alchemik żył w Mordheim), więc pewnie niedługo zobaczymy, jak wygląda całość w jego wykonaniu.







Łóżka są przeznaczone do projektu, który również dziś mi się niezbyt podoba i wymaga całkowitej przeróbki - burdelu Slaanesha. Swego czasu zrobiłam nawet makietę z gustownym demonem oplątującym mackami domek, ale domek wymaga całkowitej renowacji, bo poza demonem nic mnie już w nim nie zachwyca. Natomiast skoro ma być burdelem, trzeba koniecznie go wyposażyć w łóżka... pomalowałam sobie zatem dwa takie skromne łóżeczka - zachęcam do odwiedzin, moja autorska banda kurtyzan z Mordheim zapewne chętnie wszystkich ugości... ;)




Zdjęcia mogą mieć lekko żółtawy odcień (dotyczy to głównie drewna), bo robione były przy sztucznym świetle. Aha! Zapomniałam dodać, że te meble to moje pierwsze ostrożne testy washy z GW ;) Spokojnie, nie zacznę nagle we wszystkim wyręczać się tym wynalazkiem - ale muszę przyznać, że całkiem udany produkt (poza niezbyt miłym zapachem). Wolałam przetestować na czymś bezpieczniejszym od figurek i efekty całkiem mi się podobają. Zwłaszcza na kościach/ czaszkach i metalikach. Na figurkach raczej trudno mi będzie zacząć je stosować na większą skalę, mam już swoje przyzwyczajenia, ale od czasu do czasu - kto wie?


3 komentarze:

  1. No nieźle, nieźle ;) Fajne meble, brawo :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo zacne mebelki. Świetne burdelowe łóżka oraz drewno na szafce!

    OdpowiedzUsuń
  3. Szafa kolorystycznie bardzo fajna:)

    OdpowiedzUsuń