16 października 2011

Prosty i szybki sposób na nity

Nie będąc etatowym graczem WH40k, czy innego bitewniaka "futurystycznego", dość długo uchowałem się bez wiedzy, jak szybko i sprawnie zrobić nity. Gwoździe natomiast, raczej nielicznie pojawiające się tu i tam na makietach do Mordheim/WHFB, robiłem z reguły najprostszą, choć średnio efektywną metodą polegającą na lepieniu ich z małych kulek masy modelarskiej.

Przyszedł jednak moment, gdy zaszła potrzeba wykonania nitów w nieco większej ilości (piszę roboczo: "nity", choć w zasadzie nic nie stoi na przeszkodzie, by wykonane poniższą metodą malutkie "krążki" montować tu i ówdzie w roli gwoździ). Zacząłem się rozglądać za radami, poradami, instrukcjami, wskazówkami, jak wykonać takowe szybko i sprawnie - wprawdzie bez takiego efektu, jaki uzyskują fachowcy od plasticardowych czterdziestkowych pojazdów scratchbuiltowych, ale równocześnie bez konieczności zakupu dodatkowego sprzętu typu wycinarka, czy inszy wybijak do dziur; jednym słowem, jak je wykonać przy pomocy narzędzi i materiałów, które mam pod ręką. Natrafiłem wreszcie na metodę, o której mogę chyba śmiało stwierdzić, iż się sprawdziła, i którą dzisiaj Wam zaprezentuję.

Do wykonania nitów (jak już wspomniałem, względnie: gwoździ) tą metodą potrzebujemy wyłącznie:
  • Green/gray stuff (w skrócie: GS);
  • Ostry nóż (skalpel) modelarski;
  • Naczynko z wodą;
  • Śliska giętka powierzchnia (np. kawałek przezroczystego plastiku od jakiegoś opakowania);
  • Twarda powierzchnia do krojenia.
1.) Rozpoczynamy oczywiście od zmieszania ze sobą obydwu składników masy modelarskiej - zdecydowanie powinien być to właśnie green (gray) stuff, a nie np. miliput, czy poxilina, gdyż potrzebujemy masy lekko sprężystej po utwardzeniu, która będzie się wygodnie i gładko ciąć, a nie opornie, w dodatku krusząc się przy tej okazji.


2.) Masę modelarską dzielimy na mniejsze fragmenty, które delikatnie i z wyczuciem rozwałkowujemy na gładkiej powierzchni. Lekko nawilżamy palce i masę, by nic nam się nie pozlepiało. 


W tym miejscu natrafiamy jednak na pierwsze dwie potencjalne trudności. Pierwsza z nich polega na tym, by uzyskany przez nas wałeczek miał w miarę możliwości taką samą średnicę na całej długości - innymi słowy, by był równomiernie rozwałkowany. Druga z kolei odnosi się do sytuacji, w której z większego kawałka GSu rozwałkowujemy większą ich ilość - rzecz w tym, by każdy wałeczek miał mniej więcej taką samą grubość jak poprzedni. Na owe trudności nie ma wprawdzie idealnej recepty, ale przy odrobinie uwagi i precyzji powinniśmy uzyskać całkiem zadowalający efekt. Zwężającymi końcówkami oraz drobnymi nierównościami nie ma sensu się przejmować - przy późniejszym cięciu GSu i tak ew. niedoróbki można odrzucić z puli nitów do wykorzystania.


3.) Gdy upewnimy się, że GS stwardniał już całkowicie (z reguły jest to od kilku do kilkunastu godzin), możemy przystąpić do cięcia GSowych wałeczków na cienkie plasterki. Tutaj kolejna trudność: plasterki powinny być cięte możliwie precyzyjnie, by w miarę możliwości miały jak najbardziej zbliżoną do siebie grubość, a przy tym nie były krzywe (tj. tniemy pod kątem prostym, a nie krzywo). 


Wymaga to bez wątpienia pewnej wprawy, cierpliwości, wyczucia, ale pocieszam: jeżeli nawet nity nie wyjdą nam na pierwszy rzut oka idealnie, nie ma co się tym przejmować - po pierwsze i najważniejsze, i tak z reguły po przyklejeniu do makiety drobne nierówności i niedoskonałości nitów nie rzucają się w oczy (w końcu to drobny element w najczęściej dużo większej całości), po drugie, przy takiej ilości nitów, jakie uzyskuje się z jednego wałeczka, można sobie pozwolić  na wybiórczą selekcję i odrzucenie tych mniej udanych elementów.


Uzyskane w ten sposób nity najlepiej przyczepiać do docelowej powierzchni klejem cyjanoakrylowym, nakładając je końcówką skalpela po uprzednim bardzo delikatnym i lekkim wbiciu się w ich powierzchnię - po zetknięciu nitu z klejoną powierzchnią, cyjanoakryl powinien chwycić na tyle mocno, że bez problemu oderwiemy skalpel, pozostawiając nit dokładnie tam, gdzie trzeba.


Jednym z przykładów użycia wykonanych powyższą metodą nitów jest diorama przedstawiająca Grumloka i Gazbaga, jaką wraz ze Skavenblight wykonaliśmy kiedyś dla mojego brata, a konkretnie napis na podstawce dioramy. Kolejne przykłady w przygotowaniu, na razie są w formie WiPów, których jeszcze nie prezentujemy publicznie, ale wkrótce pojawią się na łamach Hakostwa w wykończonej formie.

Na zakończenie przedstawiam jeszcze jedną metodę, na której pomysł wpadła Skavenblight. W metodzie tej zamiast GSu używamy... rzemienia na wisiorek, przy czym nie może być to rzemień skórzany, a sztuczny, z jakiegoś gumopodobnego tworzywa, o okrągłym przekroju. Z takowego "rzemienia" tniemy po prostu plasterki - średnicę mają wprawdzie większe niż te z GSu, ale na makiety z reguły powinny pasować idealnie, a metoda ta ma tę zaletę, że nie wymaga w zasadzie żadnego wcześniejszego przygotowania (typu: mieszanie, utwardzanie GSu), jest dostępna od ręki, a nity wychodzą z reguły nawet jeszcze równiejsze i ładniejsze niż te GSowe.


Podsumowując, powyższe metody na wykonanie nitów (gwoździ) nie są wprawdzie specjalnie finezyjne i "pro", ale przy odrobinie zaangażowania powinny być na tyle efektywne, a przy tym efektowne, by mogły być godne polecenia dla każdego, kto chciałby tego typu efekt uzyskać w sposób prosty i szybki, z użyciem tylko tych narzędzi i materiałów, jakie praktycznie każdy modelarz-hobbysta ma w swoim warsztacie.

2 komentarze: