18 czerwca 2016

Figurkowy Karnawał Blogowy, edycja XXII - Święty Graal, czyli Ar-Fienel

Witam w kolejnej edycji Figurkowego Karnawału Blogowego, w której mam model wyjątkowy. Musi być wyjątkowy, bo tematem ogłoszonym na blogu Barak Varr jest Święty Graal. Temat dość szeroki, obejmuje bowiem (cytując):
  1. unikatowa figurka, której zdobycie kosztowało Ciebie sporo wysiłku?
  2. metoda malarska/rzeźbiarska, która sprawiała sporo problemów, ale udało się ją opanować?
  3. poziom, który chcesz osiągnąć przy kolekcjonowaniu/graniu?
  4. coś bardziej prostszego w interpretacji… może po prostu pokaż Świętego Graala?
  5. coś co odkładasz „na później” z różnych przyczyn?
  6. coś zupełnie innego, co przychodzi Tobie na myśl… Twój cel, pragnienie, które właśnie spełnisz!?
Każdy znajdzie coś dla siebie, prawda? U mnie wybór był oczywisty, choć trochę się przed nim broniłam. Na początek kilka słów historii. Będzie sporo wspomnień i narzekania, więc naszykujcie sobie prowiant, bo o suchym pysku nie da rady.


Zacznijmy od początku, który miał miejsce około 6 lat temu, kiedy to spodobały mi się Leśne Elfy na tyle, że zaczęłam je zbierać bez nadziei, iż zaowocuje to większym graniem w WFB. Miałam rację, albowiem zagrałam może ze dwa albo trzy razy (wliczając fikcyjną Bitwę o Mysię Zagłady), ale modele wytrwale zbieram do dziś. Już raczej poluję na rzadkości i bardzo kapryszę, rzadko kiedy coś kupując. Ale nie szkodzi, bo figurek nadal mam trochę. Już nawet nie liczę plastików, które wywieźliśmy do teściów. Jest jeszcze metal i... żywica. Chociaż większość mojej armii stanowią figurki GW i w większości z 6 edycji, to jednak znalazł się tam też taki lord z Reapera. Albo dzisiejsza figurka, która miała być - uśmiejecie się - bohaterką do armii, taką do grania! Wtedy to zdawało się mieć sens... akurat wyszła na świat Ar-Fienel, limitowane cudo od Studio McVey. Limitowane, rozumiecie...! Dla mnie to znaczy więcej niż promocja. Na promocje jestem odporna, na produkty limitowane już nie tak bardzo ;) I kupiliśmy. Już nie pamiętam, za ile, pewnie nie była aż tak droga, bo nerki mamy w komplecie. Po wyjęciu z opakowania okazało się, że figurka jest zbyt epicka, delikatna i piękna, bym mogła ją pomalować. Uznałam, że musi trochę odczekać. Poniekąd słusznie, bo mój ówczesny poziom malowania jest dziś dla mnie ledwie zadowalający, ale nie spodziewałabym się, że będzie leżeć aż 6 lat. 

Jest problem z takimi modelami, albo tylko ja go mam. Kiedy coś leży już tak długo, zaczynam się obawiać, że nigdy nie zdołam tego czegoś pomalować. Że zawsze będzie nie ten poziom malowania, nie ten czas, nie te okoliczności. Tyle lat, tyle pomalowanych figurek, a naprawdę niewiele się zmieniło. To jak z odkładaniem wizyty u dentysty. Kiedy pojawił się temat obecnej edycji FKB, pomyślałam najpierw o Ar-Fienel, a potem zaraz zaprotestowałam: „Nie, nie, za wcześnie, jeszcze nie czas, jeszcze nie miejsce, może coś innego”. Aż pomyślałam o przyszłości. Chociaż nie można mieć żadnej pewności, jaka ona będzie, to i tak przecież robi się plany. Wybiegłam więc myślami w tę przyszłość i zobaczyłam siebie jako matronę z czwórką dzieci, która na figurki ma już niewiele czasu, jeśli w ogóle. I uznałam, że to jest właśnie ten czas i to miejsce, ostatni moment na pomalowanie cholernego kawałka żywicy, bo przecież niczym innym ta figurka nie jest!

To typowy model malowany na konkursy. Nie służy do grania, ale do wyciągania wszystkich możliwych umiejętności. Dobra, może nie wszystkich, może nie ma miejsca na freehandy, efektu lustra, większego pola do popisu na NMM, brakuje jakiegoś źródła światła na OSL, ale wiecie, co mam na myśli - to taka figurka, żeby się wyżyć artystycznie. Artystycznie, rzemieślnik przy niej płacze. Ja przy niej płaczę ;) Płaczę, bo już przy sklejaniu czuję, że mam łapy jak cepy (a naprawdę mam małe, nawet jak na kobietę!), że mi się połamie w rękach (serio, złamałam ją nawet na sam koniec malowania), że nie widzę tych detali, a patrzenie w grafikę Google sprawia mi przykrość, bo wiem, że tak jak innym to mi się nie uda. 

Uznawszy pokornie swoją niższość, zabrałam się do malowania. Zaczęłam w miniony poniedziałek, a skończyłam wczoraj. Rzecz jasna nie malowałam całe dnie, był taki dzień czy dwa, że czasu było bardzo mało, ale luźno licząc zajęła mi pewnie ze dwa-trzy razy dłużej, niż normalna figurka. Można to było może bardziej rozciągnąć, ale w pewnym momencie poświęcenie więcej czasu na model niewiele mu już daje, a w skrajnych przypadkach można przedobrzyć i zepsuć, więc odpuściłam. Zarazem nie narzucałam sobie limitów czasowych, pewne rzeczy muszą trwać, żeby efekt był dobry. Nie można być w ciąży 4,5 miesiąca, za to intensywniej ;) Jeden dzień zajęła mi sama podstawka, którą malowało się chyba najprzyjemniej. Serio, teraz się nie obrażę, jeśli ktoś pochwali podstawkę, to była najlepsza zabawa. Sama figurka w malowaniu była nawet znośna, pod warunkiem wyluzowania można przez nią przebrnąć. Najmilszym momentem były oczywiście szaty, które zostawiłam na koniec. 

Kolorystykę zrobiłam taką, na jaką miałam ochotę, a miałam ochotę użyć farbek, których normalnie nie mam okazji używać. Poza tym nigdy nie będzie to figurka do armii, więc nie muszę narzucać sobie jesiennych kolorów, jakie pierwotnie były w planach. Jest to raczej typ wiosna-lato, coś na czasie. Chociaż nigdy u żadnej kolorystki nie byłam, to mniej więcej kojarzę te różne typy urody i kolory, które do nich pasują. Kolor włosów i skóry dobrałam więc do planowanych barw sukienki. W prawdziwym życiu trzeba niestety odwrotnie ;) 

Ogólnie jestem zadowolona z efektu, ale wiem, że nie mam zdrowia do takich modeli. Wolę zrobić więcej w tym samym czasie, albo połowę tego czasu mieć wolną na coś innego. Niby próbowałam zająć się równolegle czymś prostszym, tak dla relaksu, ale tak też nie umiem, jak już coś zacznę, to nie może czekać rozgrzebane. Ostatecznie więc poświęciłam się całkowicie tej figurce. Na sam koniec, podczas klejenia do podstawki, jeszcze złamałam jej rękę i musiałam zalać to miejsce klejem, co z kolei spowodowało błyszczenie ramienia ;) Na szczęście na zmatowienie wszystkiego, co błyszczy, a nie powinno, niezawodnie działa Lahmian Medium, więc sytuacja została szybko uratowana. Pomalowane! To na pewno figurka zasługująca na miano Świętego Graala. W chwili obecnej jest unikatowa, a moja chęć do pomalowania jej była jeszcze bardziej unikatowa i gorąco poszukiwana przez dłuższy czas. Udało się. Teraz poproszę jakieś Bonesy na odstresowanie ;)

!!!OGROMNA PROŚBA DO POSIADACZY FACEBOOKA, CZYLI PEWNIE WSZYSTKICH Z WAS!!!

Na blogu Barak Varr (czyli tam, gdzie odbywa się obecna edycja FKB) są komentarze powiązane z fb, więc ja nie mogę się tam podlinkować, bo na fb nie mam konta. Pretensji do gospodarza tej edycji absolutnie nie mam, ale jeśli ktoś mógłby to za mnie zrobić i napisać, że to ode mnie, będę wdzięczna. 

A teraz, po chyba najdłuższym wpisie w historii, zapraszam do nagrody za trudy czytania... dobra, i tak wiem, że od razu oglądaliście foty. Zapraszam w takim razie raz jeszcze, zdjęć jest dużo, bo i model wymagający ;)


22 komentarze:

  1. Dodałem Twój wpis w komentarzach na blogu gospodarza.

    A co do figurki, to widać włożony trud. Opłacało się, bo model wygląda pięknie :) Gratulacje.

    OdpowiedzUsuń
  2. o Bogowie! Piękna figurka, Co za szata, włosy, podstawka... Cudeńko!

    OdpowiedzUsuń
  3. Czekałem na Twój wpis i się nie zawiodłem. Faktycznie jest to Graal. I jak dla mnie spokojnie nadaje się na generała wood elfów :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Śliczna figurka, elfka, ogół. Delikatna. Udało Ci się. Gratuluję! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Śliczna figurka. Pięknie pomalowana. Co mi się podoba najbardziej? Włosy!

    OdpowiedzUsuń
  6. Przy takich dziełach to prosimy większe zdjęcia :) Genialne malowanie a Twoja skromność jest przerażająca !:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie skromność, po prostu jak się na coś napatrzysz (jak na figurkę przy malowaniu), to już nie robi takiego wrażenia, zaczyna się widzieć wady. To jak z gotowaniem, bardziej smakuje, kiedy ktoś inny zrobi ;)

      Usuń
  7. Myślałem, że już mnie niczym nie zaskoczysz. Normalnie szczękę zbieram z podłogi. Jeden z lepszych modeli w Twoim wykonaniu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. IMO to najlepszy model Natalii, i widać że 'baba' malowała, różowe i zielone szaty to "MISTRZOSTWO!" ;)

      Usuń
    2. Dzięki, miałam nadzieję, że będzie to najlepsza z dotychczasowych moich prac :)

      Usuń
  8. Jest świetna. Mnie najbardziej podoba się kołczan, fajnie wyszły te kolory na nim a złote ornamenty dodają mu "magiczności". Oczywiście szaty są równie genialne, i włosy też ale mnie najbardziej się spodobał kołczan :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Podstawka, kołczan i włosy - tu najdłużej się gapilem. Całość to górna półka. No i fajnie się czytało :-) A leśne elfy sprzed paru lat pamiętam wyjątkowo dobrze.

    OdpowiedzUsuń
  10. Piękna robota gratulacje. Elegancka figurka i świetne malowanie :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetne kontrasty, a jednocześnie gładziutkie przejścia, super. Szukam czegoś, żeby sie przyczepić, ale nie ma :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Sam model niezbyt mi się podoba - ładna babeczka, słuszny dekolt, ale wygląda, jakby do zdjęcia pozowała, a nie szła po schodach. Natomiast malowanie - rewelacja i miszczostfo. Żaden facet by tego tak nie pomalował. Kiecka wyrywa włosy z głowy. Razem z cebulkami. A schodki urywają dupę przy samej dupie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mi się wydaje, że raczej ustawiła się na schodach i pozuje z tym łukiem i ptakiem. Nie bardzo też podoba mi się ułożenie tej kiecki względem schodów, no chyba, że ją krochmalem potraktowano. Ogólnie po paru latach widzę, że ideałem nie jest, nadal piękna, ale już trzeźwiej na nią patrzę. I dobrze, bo nigdy bym jej nie pomalowała ;)

      Usuń
  13. Cudownie się prezentuje. Świetnie pomalowane szaty, niegdy bym nie zestawił tak udanie tych kolorów. Za każdym razem jak tu wchodzę jestem pod wielkim wrażeniem i uczę się czegoś nowego - ostanio głównie szukania szczęki pod stołem :) Jak ktoś powyżej napisał - zdecydowanie górna półka.

    Gdybym koniecznie miał zgłosić jakąs uwagę (podkreślam: bardzo na siłę) to dotyczyłaby ona oczu. Zastanawiam się czy nie przydało by się dodatkowa ciemniejsza niebieska obwódka, by oddzielić gałki od rzucanego przez oczy blasku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słuszna uwaga. Ta laska ma oczy mniejsze niż wszystkie figurki, które dotąd malowałam (nie wiem, czy 15 mm nie były prostsze) i już nie chciałam tam kombinować, żeby nie było gorzej.

      Usuń
  14. Piękna kolorystyka (cudowny róż i to połączenie z zielenią!), super włosy i naprawdę pasująca i świetnie wykonana podstawka! Naprawdę miło się na taką pracę patrzy i co najlepsze, zdecydowanie dłużej chce się ją oglądać niż inne zwykłe figurki =)
    Graal jak to Graal wymaga więcej poświęcenia i zdecydowanie więcej czasu =) Dodam tylko, że od czasu do czasu fajnie by było jakbyś pomalowała coś bardziej na poziomie tej elfki =)
    Większe zdjęcia następnym razem poproszę!

    OdpowiedzUsuń
  15. Podzielam zachwyty :) Wszystko piękne, ale zielona spódnica i miękkie cieniowanie podstawki to absolutny majstersztyk. Graal jak się patrzy :)

    Aż mi głupio, że czegoś tak pięknego ni huhu w tym miesiącu nie wytoczę :P

    OdpowiedzUsuń
  16. To jest przepiękne :) Moim zdaniem czysta perfekcja

    OdpowiedzUsuń
  17. Dzięki za udział! Wpis podsumowujący już zamieszczony: http://www.barakvarr.pl/figurkowy-karnawal-blogowy-ed-xxii-podsumowanie/

    Są pewne osoby i pewni artyści, których można podziwiać i starać się "gonić", tutaj to mi lata świetlne zajmie. Skavenblight - chylę czoła bo genialna praca!!!

    OdpowiedzUsuń