21 sierpnia 2013

Ulli Leitpold dla M.T.

Jakieś dwa miesiące temu w naszym domu znalazły się przypadkiem dwa szczury. Zostały wyrzucone na śmietnik w centrum Warszawy, jeden uciekł pod kontener, ale udało mi się go wydostać za pomocą silnych stróżów prawa ;) Do przewidzenia było, że szczury zostaną u nas. Długo myśleliśmy nad imionami, aż wymyśliliśmy coś, co okazało się pasować do nich idealnie - Ulli i Marquand. Ulli jest większy, jasny, bardzo silny. Marquand jest czarny, zwinny, nieco mniejszy od swojego kumpla. Podobnie jak bohaterowie z Mordheim, są strasznymi draniami, ale nierozłącznymi jak bracia. Tak wyszło, że trafiły mi się do malowania modele, od których nasze dranie wzięły swe imiona. Naszych Dramatisów malowałam już dawno temu, teraz mogłam sobie ich przypomnieć dzięki zamówieniu od M.T.

Właściwie obaj są już pomalowani, ale boję się, że Internet mi się udławi od ilości zdjęć, bo niestety wiaderko do noszenia Internetu ma swoje limity ;) Tak więc na razie tylko Ulli, a kolejnym razem Marquand. Urodą Ulli zdecydowanie trafia w moje gusta bardziej, niż jego kumpel - potężny, nie-brunet, z zarostem i niewielką ilością włosów na głowie (czy przypomina Wam to kogoś, kogo znacie? ;)). Lubię Ullego, chociaż i on, i Marquand jako modele doprowadzają mnie czasem do rozpaczy przy malowaniu. W sumie nie wiem, dlaczego. Może po prostu za bardzo chciałabym zrobić z nich coś więcej, niż to, czym są naprawdę. A może twarda ławka i zgarbione plecy to nienajlepsze połączenie przy malowaniu ;) Ale nie mam tu swojego biurka, miękkiego fotela i dobrego światła sztucznego. Jestem skazana na dzienne. W każdym razie - oto jest Ulli, zapraszam do obejrzenia :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz