20 lipca 2015

Zapomniane figurki - stary wózek Karnawału

Dzisiejszego wpisu proszę nie traktować całkiem serio ;) Mamy wakacje, jest luz i czas odpoczynku, a ja czasem mam ochotę wrzucić coś innego, niż nieśmiertelne zamówienia. Trudno nazwać tę figurkę "zapomnianą", bo nie zapomniałam o niej, po prostu powstała na długo przed stworzeniem bloga. Czyli naprawdę dawno... pamiętacie pewnie bandę Karnawału Chaosu - ponad pięć lat temu wrzucałam ją tutaj, dziś niestety wydaje mi się ona dużo poniżej moich możliwości i mam ochotę znów ją rozpuścić i na nowo pomalować ;) A i tak było to drugie malowanie tej bandy. Pierwsze uskuteczniłam jeszcze w 2007 roku i jak na tamte możliwości i doświadczenie, które miałam, wyglądała całkiem fajnie. O wiele lepiej od pierwszej bandy, którą malowałam, czyli undeadów, z których niedawno (przy okazji majowego FKB) pokazywałam na blogu drega. Ale swoją reprezentacyjną bandę musiałam zrobić lepiej, więc w 2008 roku wzięłam się za nią na nowo. Figurki rozpuściłam, ale wózek zrobiłam nowy, bo tamtego nie było sensu rozpuszczać. Był to totalny scratch built, miałam do niego sentyment, więc zapakowałam go do pudełka i zaginął na lata w szafie, jak to wiele przedmiotów ma w zwyczaju po okołoślubnej przeprowadzce.  

Po 5 latach szafa zyskała tak złą sławę miejsca, gdzie składowane jest "wszystko", że została nazwana Narnią, bo stanowiła już oddzielną krainę ;) Ale i tam w końcu musiał zapanować porządek. O dziwo zrobiłam go ja, jakoś przed ostatnim Bożym Narodzeniem. Znalazłam wiele rzeczy, ale z figurkowych najważniejszą był ten wózek. Wózek z pierwszej wersji bandy Karnawału. 

Nie wiem, czy zacząć od ogółu, czy od szczegółu... może kierując się tabelką trafień z zasad wózków z Empire in Flames, zacznę od największej rzeczy, czyli samej "budy". Jak łatwo się domyślić, jest to zwykłe pudełko, oklejone mocno taśmą papierową (widać to w malowaniu). Symbole wycięte zostały z cienkiej tektury. Pudełko zostało obudowane pociętymi plastikowymi ramkami od figurek. Te "guzy" na górnych rogach to oczywiście zwykły GS. Po bokach - patyczki od szaszłyków. Na dachu - jakaś zabawka wyjęta z płatków śniadaniowych. Klapa z tyłu - jakaś tektura oklejona papierową taśmą. Nie pamiętam, skąd są koła, może od jakiejś armaty? Nie wyglądają na koła wozu, są dosyć małe. Wóz sam w sobie jest wprawdzie ogromny, więc każde koła wyglądałyby na nim na zbyt małe, ale te w ogóle duże nie były. 

Ozdobniki na wozie to: 1) popularne wówczas gipsowe czaszki z Allegro, czyli firma MiniMonsters w powijakach ;) 2) czaszka po prawej stronie to jakiś metalowy bits z oryginalnego Karnawału, 3) łapka z zombiaków, 4) bitsy z plague monków, 5) beczki - też z Allegro. 

Konie pochodzą z Wood Elfów, oczywiście zostały oklejone GSem, podobnie jak... poznajecie? Woźnicą jest dreg. Mocno zmutowany, żeby nie powiedzieć wprost, że skrzywdzony. Ludzie, którzy daliby sobie za mordheimowe modele wydrzeć nerki, powinni zamknąć oczy - ale wtedy dregi na Allegro były dosyć tanie i pojawiały się raczej często. Konstrukcja przymocowania koni do wozu to patyczki do szaszłyków + GS, podobnie jak drogowskaz wskazujący drogę do Mordheim (nie widać tego napisu niemal wcale, dlatego mówię ;)). 

Malowanie. Posiadałam w tych czasach zestaw farbek Pactra, całe 10 sztuk, ale widzę też, że miałam już dwie farbki Vallejo, które wygrałam na Polterze, nie pamiętam z jakiej okazji (pamiętam natomiast, że jechałam w naprawdę mroczne zakątki Warszawy, by odebrać paczkę z InPostu z tymi farbkami, bo listonosze z InPostu w ogóle nie istnieli, a awizo przyniosła w dziobie sowa). Były to yellow green i dead flesh - idealne do malowania wszelkiej zgnilizny. Zwłaszcza tej drugiej jest na tym wózku sporo. Efekt pleśni to posypka z tych wielkich allegrowych zestawów posypek (nie wiem, czy nadal są w sprzedaży, wtedy było tego mnóstwo i bardzo tanio) + właśnie ta farbka. Z zestawu pochodzi też krzak na drogowskazie, kamyczki wokół niego i cały ten badziew, którym zasypałam podstawkę, prawie w ogóle jej nie malując ;) Podstawka jest ze spienionego PCW, bo żadna podstawka rydwanowa nie zmieściłaby tego kolosa, ani na długość, ani na szerokość. Jej wymiary to 7 na 15 (centymetrów). Szkoda, że nie dałam na zdjęcia jakiegoś zwykłego wózka dla porównania skali, ale 1) nie mam w domu zwykłych wózków (nie Bartku, Twój nie jest zwykły ;)), 2) chyba widać po koniach i dregu, jakie to cholerstwo jest absurdalnie wielkie.

Ufff, nagadałam się. Może patrząc na ten model zastanowicie się, czy warto rozkładać na czynniki pierwsze coś, co wygląda po latach dosyć... słabo. Wiecie co, czasem wróciłabym do czasów, kiedy z byle czego robiło się coś, bo nic innego nie mieliśmy. Teraz mamy figurek po sufit, nadmiar wszystkiego, narzędzi, mas modelarskich, posypek, farbek, a staliśmy się - mam wrażenie - mniej kreatywni. To to samo uczucie, które mają niektórzy, gdy patrzą na znudzone dzieciaki grające na tablecie w 100 gier na dobę i kręcą głową, bo my w latach 90 na pierwszych pecetach mieliśmy tylko gry typu Commander Keen, gdzie od PC speakera więdły uszy, a oczy od 16 kolorów, ale były rumieńce na policzkach i płacz, jak mama kazała odrabiać lekcje, a nie jak teraz "o, kolejna gra z super grafiką... eeee, nuda". Takie same tendencje można zaobserwować w innych dziedzinach życia... i zobaczyć, że czasem lepiej mieć mniej niż więcej - czasu, pieniędzy, figurek, gier itd. - a lepiej to wykorzystać. Dla dobra naszego i innych :)

A teraz nagroda za przeczytanie tego tasiemca - zdjęcia!


10 komentarzy:

  1. Śmieszny i na swój staroświecki sposób genialny. Malowanie jak zawsze klasa.

    OdpowiedzUsuń
  2. Widać oldschool,ale mega klimatyczny!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajny oldskul. Nie ma to jak ludki wygrzebane z dna szafy.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak dla mnie bomba. Bomba kreatywności, jeśli mogę to tak określić. Twórca nigdy w pełni nie doceni swojego dzieła - jak dla mnie to wygląda, jakby wszytsko bylo zaplanowane, a szczególnie te pozostałości po taśmie na ścianach. A ze wyszlo tak przypadkiem - bywa. Jedyne co mnie boli, patrząc na ten wóz, to potwornie zniekształcone całkiem fajne modele koni - no cóż, ofiary musialy byc.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zniekształcenia zawsze można zwalić na Nurgla, którego to jest banda ;)

      Usuń
  5. Mój też kawał kloca :)
    Bartek

    OdpowiedzUsuń