1 września 2016

30-dniowe Wyzwanie Figurkowe. Dzień 1: Jak zacząłeś grać w gry bitewne lub jak zacząłeś malować modele?

Wprawdzie początki swojej przygody z grami bitewnymi opisywałem nie tak dawno temu w wywiadzie udzielonym w ramach cyklu "Między Młotem a Kowadłem", niemniej jednak na potrzeby "30-dniowego Wyzwania Figurkowego" opowiem o tym pokrótce jeszcze raz.

Pierwsze zetknięcie z bitewniakami, a właściwie wtedy jeszcze z samymi figurkami, miałem w dość wczesnej podstawówce, parę lat później doszło do tego (toporne i koszmarne) malowanie, jeszcze później doszły do tego jakieś pojedyncze i chaotyczne rozgrywki w WHFB, głównie na tzw. "proxach".

Jednakże mój "zorganizowany start" na poważnie w świecie bitewniaków miał miejsce dopiero w szkole średniej, ok. 2003 r., kiedy to kolega zaprezentował mi Mordheim - grę, która od razu zauroczyła mnie klimatem, figurkami, małą skalą rozgrywki i urozmaiceniami znanymi mi wcześniej z gier RPG. 

Celowo użyłem powyżej słowa "zorganizowany start", gdyż to od tej pory rozpoczęło się świadome planowanie, w co, jak gram, jakie figurki muszę kupić, jak je złożyć, jak pomalować, jak przygotować makiety itp. To właśnie wtedy rozpoczęła się moja właściwa przygoda z bitewniakowym hobby, która z mniejszą lub większą intensywnością trwa po dziś dzień.

 30-dniowe Wyzwanie Figurkowe. Wprowadzenie.

9 komentarzy:

  1. Kopę lat! :)
    Nie ma co, Mordheim oddziaływał (i oddziałuje) na wyobraźnię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak - w porównaniu z "dzisiejszymi" systemami może wydawać się niepozorny, ale fakt faktem, że dostarczył mi hobbystycznej "pożywki" na lata :).

      Usuń
  2. i pewnie też na 2 piętrze na Narbutta? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, czy dobrze zrozumiałem, ale jeżeli nawiązujesz do "Bazyliszków", które odbywały się w budynku szkoły na Narbutta 65/71, to owszem, warto o tym wspomnieć w kontekście początków "zorganizowanego" bitewnego grania, bo to właśnie tutaj w październiku 2005 r. uczestniczyłem po raz pierwszy w turnieju Mordheim.

      Pomimo faktu, iż łomot dostałem wtedy arcysrogi (może nie ostatnie miejsce, ale blisko), to bardzo miło wspominam tamte dwa dni, również z tego powodu, że wtedy poznałem parę osób, z którymi kontakt utrzymuję do tej pory (np. Dwalthrim, czy MiSiO).

      Usuń
    2. Tak, coś pamiętam jak przez mgłę, że przy okazji jakiegoś turnieju (ja w w wfb grałem) zajrzałem na piętro niżej i był MoRdheim:)

      Usuń
  3. Dzięki za udział :) Haku umieszczam link do wpisów pod moimi wpisami na DM:

    http://quidamcorvus.blogspot.com/2016/09/30-dniowe-wyzwanie-figurkowe-dzien-1.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja dziękuję za organizację tego blogowego wydarzenia i dziękuję za umieszczenie linku u Ciebie - przyznam szczerze, że posty z Wyzwania zaplanowałem z wyprzedzeniem i w ostatnich dniach nie dałem rady na bieżąco ogarniać ich podlinkowywania u Ciebie.

      Usuń
  4. Ja bym podzielił fazy naszego hobby na "zauroczenie", albo "przymierzanie" i właśnie "zorganizowany start" =)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trafny podział - dodam od siebie jeszcze, że u mnie "zorganizowany start" opóźnił się o parę lat z powodu dość intensywnego grania w RPG. W którymś momencie jednak granie trochę straciło na intensywności, a przy okazji ja poszukiwałem czegoś bardziej "namacalnego".

      Usuń