1 sierpnia 2017

Gobliny z Morii #4

Wróciliśmy już z wyjazdu. Dla biednego Kapitana Haka wakacje praktycznie skończone, ja z Młodym jadę jeszcze w sierpniu, ale ten "główny urlop" przeminął. Wiele nowych doświadczeń, przemyśleń i wniosków za nami. Samochód nieraz mieliśmy ochotę oddać czterdziestkowym orkom na eksperymenty, ale dojechał wszędzie, gdzie miał, a w nim my, cali i zdrowi. Fajnie było! Z wyjazdu przywiozłam dziewiątkę goblinów w stanie surowym, bo jakimś cudem udało mi się znaleźć tam czas, by je opiłować, posklejać i zrobić im podstawki. "Speedpainting po mojemu" będzie więc trwał - Moria jeszcze wielu zielonoskórych pomieści.

Dopiero trzy speedpaintowe gobliny za nami, a ja już cierpię z powodu braku różnorodności na blogu. Zaglądam do gablotki i patrzę, jakich modeli jeszcze nie wrzucałam na bloga i czuję się jak Sam Gamgee, który oznajmia, że do żarcia są lembasy, a prócz tego więcej lembasów. Ale na razie nie mam nic innego (choć już maluję), więc trzeba przez te gobliny przebrnąć. Zapraszam do obejrzenia :)


8 komentarzy:

  1. To coś jak odliczanie, każdy kolejny goblin bliżej do zagrania i jakiejś relacji. Lembasów nigdy za dużo, Pipin zjada 4 na raz;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie mogę przestać się dziwić, że te gobosy mogą dobrze wyglądać... Naprawdę dobra robota:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak zwykle - ładna praca. Gimli będzie miał co rąbać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żeby nasycić Gimliego, trzeba jeszcze wielu goblinów ;) Dzięki.

      Usuń
  4. Bardzo udany gobasek. Zachęca, abym i ja ruszył kiedyś moich :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno jak już ruszysz, efekt będzie równie udany :) Dziękuję.

      Usuń