Prace nad walizkowym stanowiskiem malarskim nie ustają - idą powoli, ale w miarę regularnie. Natomiast jakoś ostatnio trudno mi się zebrać, by siąść przy komputerze i zredagować kolejny post z relacją z warsztatowego "placu boju", więc najwyższa pora nadrobić dzisiaj zaległości.
W dzisiejszym poście chciałbym zaprezentować Wam relację z montażu półeczek, których proces wycinania i sklejania relacjonowałem w części #3 niniejszego "cyklu".
Pracę rozpocząłem od przewiercenia (wiertłem do metalu, nie do drewna, ze względu na konieczność przewiercenia się przez przyklejoną do półeczki blachę) otworów w półeczkach, w dwóch miejscach, symetrycznie po obu stronach, a następnie przykręcenia "kątowników", na których półeczki będą się trzymać w walizce.
W międzyczasie przygotowałem kilku farbkom z mojego asortymentu podkładki z samoprzylepnej taśmy magnetycznej. Dlaczego taśma a nie np. magnesy neodymowe? Przede wszystkim dlatego, że magnesy tego rodzaju nie za bardzo chciały się przykleić do tworzywa, z których wykonana jest większość pojemniczków z farbkami, za to aż rwały się do bezpośredniego kontaktu z blachą. Natomiast taśma nie tylko okazała się wystarczająca dla utrzymania farbek w ryzach, ale jest też szybka w montażu, "łapie" od razu i nie ma konieczności czekać, aż wyschnie.
W tym miejscu nadmienię jeszcze, że sam fakt "namagnetyzowania" podstaw pojemniczków z farbkami to tylko uzupełniający element, celem ich ustabilizowania, gdyż ranty półeczek są na tyle wysokie, że - o ile nie będę nosił walizki do góry nogami - nie powinny one wypadać i w niekontrolowany sposób opuszczać swojego miejsca.
Poza tym w jednej z większych przegródek w walizce zamierzam przykleić kawałek blachy, by w trakcie malowania - kiedy walizka jest otwarta - mieć możliwość stabilnego położenia tam aktualnie używanych i otwartych farbek - magnes w tym przypadku zminimalizuje ryzyko przewrócenia się farbki.
Dlaczego w ogóle tych kilka farbek było mi potrzebnych akurat na tym etapie? Ano dlatego, że chciałem - przed wywierceniem otworów w wieku walizki i przytwierdzeniem półeczek - upewnić się, że odległości między półeczkami będą wystarczające, by farbki mieściły się tam swobodnie (a także by można było je łatwo wyjmować z półki i odkładać z powrotem).
Po ułożeniu półeczek i eksperymentalnym sprawdzeniu, czy wszystko się mieści, jak należy, upewniłem się przy pomocy ekierki co do wyznaczonych odległości, zaś ołówkiem (i śrubokrętem, którym zrobiłem małe wgłębienia) zaznaczyłem miejsca, w których powinienem wywiercić otwory na wkręty montażowe półeczek.
Podczas wiercenia uważałem, by nie przewiercić się przez boczne ścianki wieka walizki. Zastosowałem dość proste rozwiązanie, mianowicie nakleiłem na wiertło, w odpowiednim miejscu jego długości, taśmę izolacyjną (dookoła wiertła, by dobrze się trzymała), której krawędź "zaczynała się" w miejscu, do którego miałem wiercić.
Sumarycznie, każdą z półeczek zamontowałem do wieka walizki na cztery śruby, po dwie z każdej strony. Efekt końcowy wygląda tak:
Tym samym zbliżyłem się już do etapu lakierowania walizki, co w rzeczywistości już nastąpiło, a na blogu postaram się to niedługo ukazać :).
Pracę rozpocząłem od przewiercenia (wiertłem do metalu, nie do drewna, ze względu na konieczność przewiercenia się przez przyklejoną do półeczki blachę) otworów w półeczkach, w dwóch miejscach, symetrycznie po obu stronach, a następnie przykręcenia "kątowników", na których półeczki będą się trzymać w walizce.
W międzyczasie przygotowałem kilku farbkom z mojego asortymentu podkładki z samoprzylepnej taśmy magnetycznej. Dlaczego taśma a nie np. magnesy neodymowe? Przede wszystkim dlatego, że magnesy tego rodzaju nie za bardzo chciały się przykleić do tworzywa, z których wykonana jest większość pojemniczków z farbkami, za to aż rwały się do bezpośredniego kontaktu z blachą. Natomiast taśma nie tylko okazała się wystarczająca dla utrzymania farbek w ryzach, ale jest też szybka w montażu, "łapie" od razu i nie ma konieczności czekać, aż wyschnie.
W tym miejscu nadmienię jeszcze, że sam fakt "namagnetyzowania" podstaw pojemniczków z farbkami to tylko uzupełniający element, celem ich ustabilizowania, gdyż ranty półeczek są na tyle wysokie, że - o ile nie będę nosił walizki do góry nogami - nie powinny one wypadać i w niekontrolowany sposób opuszczać swojego miejsca.
Poza tym w jednej z większych przegródek w walizce zamierzam przykleić kawałek blachy, by w trakcie malowania - kiedy walizka jest otwarta - mieć możliwość stabilnego położenia tam aktualnie używanych i otwartych farbek - magnes w tym przypadku zminimalizuje ryzyko przewrócenia się farbki.
Dlaczego w ogóle tych kilka farbek było mi potrzebnych akurat na tym etapie? Ano dlatego, że chciałem - przed wywierceniem otworów w wieku walizki i przytwierdzeniem półeczek - upewnić się, że odległości między półeczkami będą wystarczające, by farbki mieściły się tam swobodnie (a także by można było je łatwo wyjmować z półki i odkładać z powrotem).
Po ułożeniu półeczek i eksperymentalnym sprawdzeniu, czy wszystko się mieści, jak należy, upewniłem się przy pomocy ekierki co do wyznaczonych odległości, zaś ołówkiem (i śrubokrętem, którym zrobiłem małe wgłębienia) zaznaczyłem miejsca, w których powinienem wywiercić otwory na wkręty montażowe półeczek.
Podczas wiercenia uważałem, by nie przewiercić się przez boczne ścianki wieka walizki. Zastosowałem dość proste rozwiązanie, mianowicie nakleiłem na wiertło, w odpowiednim miejscu jego długości, taśmę izolacyjną (dookoła wiertła, by dobrze się trzymała), której krawędź "zaczynała się" w miejscu, do którego miałem wiercić.
Sumarycznie, każdą z półeczek zamontowałem do wieka walizki na cztery śruby, po dwie z każdej strony. Efekt końcowy wygląda tak:
Tym samym zbliżyłem się już do etapu lakierowania walizki, co w rzeczywistości już nastąpiło, a na blogu postaram się to niedługo ukazać :).
Zacna krasnoludzka robota. Malakai Makaisson nie powstydziłby się tegoż konceptu. Czekam niecierpliwie na efekt końcowy walizki oraz pierwsze pomalowane przy jej użyciu modele!
OdpowiedzUsuń