25 lutego 2012

Heinrich Wiesmann z Ostlandu

Dzisiaj ostatni ze zwykłych krewniaków, których zrobiliśmy do bandy tylko trzech. Nie wiem, czy nawet tylu będziemy używać, ale wypada jakichś mieć. Nie jest to jakaś szczególna figurka, na swoje nieszczęście jest również mało fotogeniczna, ale cóż poradzić. Ciut brudny od pracy w polu i niezbyt urodziwy Heinrich też ma swoje miejsce w bandzie. Wyposażenie ma tradycyjne dla tego typu wojowników, czyli jakaś biedna pałka i śmieszny sztylecik. No, ale zawsze może liczyć na szczęście...

Skromna historia Heinricha już tu kiedyś się pojawiła. Podobnie jak sama figurka, nie jest jakaś szczególnie ciekawa, ot, kolejny chłop, co na polu robi i próbuje żyć z dnia na dzień, do czasu, kiedy wuj zabiera go do Mordheim. Tam już tak wesoło pewnie nie będzie... Kolorystyka typowa dla bandy, koszula nieco brudniejsza niż u wyższych hierarchią myśliwych, morda też nieco bardziej zakazana. Głównie części z milicji, których jakoś szczególnie nie kocham (tyle razy już malowałam...), ale na dobrą sprawę trudno byłoby wykombinować coś innego.

A oto Henryczek. Bądźmy dla niego litościwi, i tak nie będzie miał lekko ;)





2 komentarze:

  1. Nie jest źle, dwa buty ma. Nie taki biedny ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. No i kubrak nabijany stalowymi guzami - to też nie byle co!

    OdpowiedzUsuń