Stało się. Niespodziewanie, dla siebie i dla świata, po raz pierwszy wziąłem udział w "Świątecznej Wymianie Figurkowej", w V. edycji tego przedsięwzięcia, będącego formalnie częścią "Figurkowego Karnawału Blogowego", inicjatywy, którą dnia 7 września 2014 r. rozpoczął Inkub, prowadzący bloga "Wojna w miniaturze".
Na czym cała zabawa polega? W dużym skrócie na tym, że każdy z uczestników maluje figurkę (a niekiedy figurki w liczbie mnogiej, a wręcz i całe dioramy!) dla losowo wybranego innego uczestnika, a następnie wysyła ją do niego (albo do niej) jako prezent świąteczny.
Wahałem się dość długo, czy brać udział w zabawie, gdyż nie byłem pewien, czy sprostam temu dość poważnemu zadaniu i zobowiązaniu, gdyż po pierwsze słaby i raczej początkujący ze mnie malarz figurkowy (mimo dość długiego stażu w bitewniakowym hobby malowałem do tej pory głównie makiety, a figurki malowała moja żona, Natalia "Skavenblight", czyli druga połowa "Hakostwa" ;)), a po drugie - jak widać po częstotliwości publikacji postów w ostatnich miesiącach, czy wręcz latach, hiperaktywnością nie grzeszę (w rzeczywistości jest jednak ciut lepiej, niżby to wynikało z ilości postów, zwłaszcza ostatnio, jeno muszę się wreszcie wziąć do pisania, fotografowania i publikowania).
Ostatecznie jednak chęć udziału we wspólnej inicjatywie międzyblogowej przeważyła, zwłaszcza że blogosfera już niestety nie taką siłą stoi jak kiedyś, i dobrze jest rękę przyłożyć do akcji, która środowisko konsoliduje, ożywia i motywuje do działania, a ponadto zmobilizuje mnie samego do realizacji ciekawego wyzwania figurkowego.
Gospodarzem, organizatorem i koordynatorem tegorocznej edycji "Świątecznej Wymiany Figurkowej" jest Elmin, twórca bloga "Paint For The Paint God".
Co więcej, jak się okazało już po odebraniu przeze mnie przesyłki, Elmin jest również osobą, która stworzyła figurkowy prezent dla mnie, i to właśnie Elmin oraz jego dzieło będą bohaterami dzisiejszego posta.
Zanim jednak przejdziemy do wisienki na torcie, czyli zdjęć prezentu, pora na wprowadzenie i rys historyczny. Cofnijmy się zatem w czasie o 15 lat...
W połowie października 2005 r. w szkole przy ul. Narbutta w Warszawie odbył się - w ramach dość sporego wydarzenia, jakim był konwent gier bitewnych "Bazyliszek 2005" - dwudniowy, pięciobitwowy turniej Mordheim - pierwszy, w jakim wziąłem udział.
W ogóle był to pierwszy moment, kiedy wychynąłem z domowego leża, udając się w szerszy bitewniakowy świat i - jak to parokrotnie już wspominałem, również na łamach "Hakostwa" - punkt zwrotny w mojej bitewniakowo - hobbystycznej historii. Mimo tęgiego lania, jakie zebrałem w praktycznie wszystkich bitwach (z wyjątkiem jednej jakimś niezrozumiałym cudem zremisowanej), przedostatniego zajętego miejsca (byłoby niechybnie ostatnie, gdyby nie ten remis) i konieczności ciągłego "resetowania" dziesiątkowanej bezustannie bandy Kislevitów, którą grałem (w dodatku pożyczonej, bo moje figurki domowe były zbyt paździerzowe, by z nimi iść do ludzi), całe wydarzenie zrobiło na mnie niesamowite wrażenie, zachęciło mnie i zmotywowało do rozwijania hobby, grania na turniejach, w klubie, no i ogólnie wpłynęło na mnie pozytywnie na długie lata, również przez zawarte wtedy znajomości (np. z Dwalthrimem, czy MiSiEM").
Z rozegranych w trakcie turnieju potyczek najbardziej mi zapadły w pamięć, w pozytywnym sensie, pomimo przegranych, dwie z nich: jedna ze wspomnianym akapit wyżej MiSieM, a druga właśnie z Elminem. Poza tym, że zapadła mi w pamięć ogólnie miła i koleżeńska atmosfera samej bitwy, zapamiętałem też na lata świetne konwersje orków wykonanych przez Elmina (w ogóle wtedy konwersje był to dla mnie nowy temat), a także fakt, że malował ich - zgodnie z jego relacją - do pierwszej w nocy, tuż przed wyjazdem skoro świt na turniej. Wzór do naśladowania, zwłaszcza dla tych wszystkich licznych jojczących w późniejszych latach, że dlaczego nie mogą grać na turnieju niepomalowanymi figurkami.
Minęło kilkanaście lat. Przeglądałem zdjęcia i relacje z jednego z turniejów "Warheim FS" i wśród uczestników widzę bez wątpienia znajomą twarz! Jako że jedno ze zdjęć było podpisane, dowiedziałem się, że był to właśnie Elmin, który w dodatku prowadzi jeden z "sąsiednich" bitewniakowych blogów.
Niedługo potem, pisząc jeden z postów w ramach "30-dniowego Wyzwania Fantastycznego", wspomniałem również m.in. o "Bazyliszku 2005" i Elminie, po czym ku mojemu bardzo miłemu zaskoczeniu sam wspomniany odezwał się w komentarzach pod postem, co z kolei zapoczątkowało wznowienie kontaktu po bitych 14 latach od pamiętnego turnieju...
... i wreszcie nadszedł wieczór 16 grudnia 2020 r., kiedy to odebrałem z Paczkomatu przesyłkę wysłaną do mnie w ramach "Świątecznej Wymianie Figurkowej" i okazało się, że jej nadawcą jest właśnie... niespodzianka! - Elmin! Dzień później, po upewnieniu się u samego organizatora (oraz nadawcy), że paczkę mogę już otworzyć, przystąpiłem do działania.
Po rozpakowaniu dobrze zabezpieczonej paczki moim oczom ukazało się ozdobne świąteczne pudełko - niczym skrzynia ze skarbami!
W środku skrzynki była nie tylko jedna figurka, ale trzy, i to w dodatku z dioramą!
Zanim jednak przejdę do właściwych fotek, dodam, że znalazłem też tam przemiły list od Elmina, w którym poza m.in. pozdrowieniami i życzeniami świątecznymi znalazłem również krótki opis dotyczący dioramy i będących jej częścią figurek! Ten właśnie fragment, celem wyjaśnienia, co diorama przedstawia, pozwolę sobie zamieścić poniżej dla Was, szanowni goście "Hakostwa".
Oddaję zatem głos Elminowi:
Muszę przyznać, że byłem wzruszony - zarówno całą mordheimową dioramą oraz ogólnym bardzo sympatycznym wydźwiękiem prezentu, jak i dołączoną figurką orka, która jest dla mnie niczym artefakt z dawnych czasów, pozwalający mi jako żywo cofnąć się czasie do niemal początków mojej przygody z bitewniakami!
A oto diorama w pełnej krasie:
I na zakończenie jeszcze zbliżenia samych figurek: legendarnego orka oraz człowieka i niziołka (czyli duetu "Saint & Claws" ;)):
Raz jeszcze serdecznie dziękuję Elminowi za tak wspaniały prezent w ramach ŚWF 2020!
Z kolei z mojej strony, w najbliższych dniach, prezentacja mojego wkładu w tą zacną, świąteczną inicjatywę międzyblogową :)!
NIESKOŃCZENIE się cieszę, że mogłem przygotować dla Ciebie ten drobiazg, dodatkowo nie ukrywam, mam szczerą nadzieję, że Saint i Claws znajdą swoje przeznaczenie w jednym lub dwóch meczach Mordheima lub - może nawet wspólnie - Warheima!
OdpowiedzUsuńMój Debeściak zasłużył na emeryturę, zresztą drugiego wciąż mam i walczył jeszcze całkiem niedawno :D Będzie dobrze wyglądał na dioramce, nawet jeśli moje malowanie z 2005 roku nie jest tak schludne jak to obecne! :) Postawiłem - mimo wszystko - na klimat.
Bardzo Ci dziękuję za to wspaniałe podsumowanie tej znakomitej znajomości i naszych wspólnych choć urywanych przygód :D
Dziękuję Ci za udział w ŚWF 2020!
Po raz już kolejny jestem wzruszony - tym razem, czytając bardzo miły komentarz od Ciebie!
UsuńI ja ze swojej strony dziękuję za otrzymany od Ciebie prezent, a także za cały trud organizacji ŚWF 2020!
Debeściak jest absolutnie debeściacki - mimo upływu lat zarówno konwersja, jak i malowanie, wyglądają przyjemnie dla oka, a świadomość, że uczestniczył on w tamtych pamiętnych rozgrywkach z 2005 r. sprawia, że czuję się autentycznie tak, jakbym cofnął się w czasie do tego niezapomnianego i brzemiennego w pozytywne hobbystyczne skutki, turnieju.
Raz jeszcze dziękuję Ci za wszystko i pozdrawiam serdecznie!
Świetna robota i fajna historia. :)
OdpowiedzUsuńPS Czy tylko mi śnieg na ŚWF modelach kojarzy się z kocim memem 'cocaine so much cocaine'? :D
To się aż prosi o któregoś goblina z nowych Looncurse'ów, bo mają takie przećpane oczy i jak to gobliny - wielkie nosy, więc idealnie, żeby wpakować go w kupkę "śniegu" :D
UsuńQC, bardzo dziękuję!!! Co do mema, to go nie znałem, ale "wyguglałem" i rzeczywiście, coś w tym jest :D.
UsuńElmin, te goboski to chyba od gżybkuff takie oczka mają, ale można chyba przyjąć, że i takim "białym puchem" by nie pogardziły. Swoją drogą, jak efekt śniegu uzyskałeś :)?
Najpierw z aerografu kładłem vallejo model color white, a potem większe "zaspy" z Valhallan Blizzard od Citadela, zero filozofii tutaj :D
UsuńŚwietna dioramka i kawał historii! W tym śnieżnym wydaniu to juz bardziej Frostgrave'owe Felstad niz Mordheim ;)
OdpowiedzUsuńRzeczywiście, z tym śniegiem skojarzenie dość oczywiste, a "Saint & Claws" mogliby po Frostgrave z powodzeniem biegać, natomiast Debeściak i spaczeń już typowo mordheimowi.
Usuń