W dwudziestym pierwszym dniu "30-dniowego Wyzwania Fantastycznego" odpowiem na pytanie: "Turnieje, konwenty czy mroki piwnicy?".
Odpowiedź na ww. pytanie znajdziecie tradycyjnie w rozwinięciu posta.
Zachęcam także do lektury moich odpowiedzi na pozostałe pytania zadane w ramach "Wyzwania".
Przygodę z grami, zarówno bitewnymi, jak i fabularnymi, zaczynałem od zacisza domowego i niewielkiego kręgu rodziny (głównie brat) i znajomych, z którymi stawialiśmy w tych grach pierwsze kroki.
Wspominam te czasy bardzo dobrze, mimo pewnej "nieporadności" hobbystycznej i bardzo ograniczonych zasobów (m.in. figurkowo - makietowych), ale o ile w przypadku gier fabularnych nie wydaje mi się, by miało duże znaczenie to, że grywałem w zaciszu domowym, to w przypadku gier bitewnych punktem zwrotnym w mojej historii był pamiętny dwudniowy turniej Mordheim na konwencie "Bazyliszek 2005".
To wtedy po raz pierwszy wypłynąłem na szerokie bitewniakowe wody, spotkałem i poznałem sporo osób z "branży" (z niektórymi, np. z Dwalthrimem, mam stały kontakt do dzisiaj; niekiedy też kogoś z tamtego turnieju gdzieś "wypatrzę" w Internecie - np. ostatnio uświadomiłem sobie, że grałem wtedy jedną bitwę z Elminem z bloga "Paint for the Paint God"), które - mówiąc cytatem z filmu "Full Metal Jacket" - pokazały mi, jak się sika, przynajmniej w sferze gier bitewnych ;), a także zobaczyłem bardzo wiele inspirujących figurek i makiet. Mimo megałomotu, jaki wtedy dostałem, w dodatku jeszcze grając pożyczonymi figurkami, bo moje własne, z domu, były zbyt paździerzowe ;), wsiąkłem wtedy w hobby na dobre.
Przez kolejne lata od tamtego turnieju grywałem regularnie na turniejach Mordheim (część z nich była organizacji własnej, część wyjazdowa), rozkręciliśmy też z grupą znajomych Klub Gier Bitewnych "Dębowa Tarcza", który z powodzeniem działa do dzisiaj.
W którymś momencie jednak to wszystko się skończyło i póki co, w zasadzie od 2015 r., moja aktywność hobbystyczna niestety znacznie zmalała. Wierzę, że jest to stan przejściowy i do regularnego grania jeszcze wrócę, przy czym przyszłość raczej widzę w... mrokach piwnicy, na co jest realna szansa, gdyż w domu, w którym mieszkamy od czerwca, to właśnie tam planuję urządzić zarówno warsztat, jak i miejsce do grania. Na powrót do grania klubowego, czy turniejowego, przynajmniej w regularnym wydaniu, jak niegdyś, raczej się nie nastawiam.
P.S. Tak sobie myślę, że pytanie można by - hipotetycznie, bo wiadomo, że już przysłowiowa "musztarda po obiedzie" - uzupełnić o kluby i sklepy. Skoro o sklepach mowa, to akurat "sklepowe granie" jakoś mnie ominęło w historii mojej przygody z bitewniakami, z wyjątkiem raczej krótkiego epizodu w nieistniejącym już sklepie "Wilcza Jama".
EDIT:
P.P.S. I jeszcze jedno zdjęcie "gratis", dodane po komentarzu Elmina :).
Wspominam te czasy bardzo dobrze, mimo pewnej "nieporadności" hobbystycznej i bardzo ograniczonych zasobów (m.in. figurkowo - makietowych), ale o ile w przypadku gier fabularnych nie wydaje mi się, by miało duże znaczenie to, że grywałem w zaciszu domowym, to w przypadku gier bitewnych punktem zwrotnym w mojej historii był pamiętny dwudniowy turniej Mordheim na konwencie "Bazyliszek 2005".
To wtedy po raz pierwszy wypłynąłem na szerokie bitewniakowe wody, spotkałem i poznałem sporo osób z "branży" (z niektórymi, np. z Dwalthrimem, mam stały kontakt do dzisiaj; niekiedy też kogoś z tamtego turnieju gdzieś "wypatrzę" w Internecie - np. ostatnio uświadomiłem sobie, że grałem wtedy jedną bitwę z Elminem z bloga "Paint for the Paint God"), które - mówiąc cytatem z filmu "Full Metal Jacket" - pokazały mi, jak się sika, przynajmniej w sferze gier bitewnych ;), a także zobaczyłem bardzo wiele inspirujących figurek i makiet. Mimo megałomotu, jaki wtedy dostałem, w dodatku jeszcze grając pożyczonymi figurkami, bo moje własne, z domu, były zbyt paździerzowe ;), wsiąkłem wtedy w hobby na dobre.
Przez kolejne lata od tamtego turnieju grywałem regularnie na turniejach Mordheim (część z nich była organizacji własnej, część wyjazdowa), rozkręciliśmy też z grupą znajomych Klub Gier Bitewnych "Dębowa Tarcza", który z powodzeniem działa do dzisiaj.
W którymś momencie jednak to wszystko się skończyło i póki co, w zasadzie od 2015 r., moja aktywność hobbystyczna niestety znacznie zmalała. Wierzę, że jest to stan przejściowy i do regularnego grania jeszcze wrócę, przy czym przyszłość raczej widzę w... mrokach piwnicy, na co jest realna szansa, gdyż w domu, w którym mieszkamy od czerwca, to właśnie tam planuję urządzić zarówno warsztat, jak i miejsce do grania. Na powrót do grania klubowego, czy turniejowego, przynajmniej w regularnym wydaniu, jak niegdyś, raczej się nie nastawiam.
Mój punkt zwrotny w przygodzie z grami bitewnymi, czyli turniej "Mordheim" na Bazyliszku 2005 r. - jedno z nielicznych zdjęć, jakie się zachowały. |
P.S. Tak sobie myślę, że pytanie można by - hipotetycznie, bo wiadomo, że już przysłowiowa "musztarda po obiedzie" - uzupełnić o kluby i sklepy. Skoro o sklepach mowa, to akurat "sklepowe granie" jakoś mnie ominęło w historii mojej przygody z bitewniakami, z wyjątkiem raczej krótkiego epizodu w nieistniejącym już sklepie "Wilcza Jama".
EDIT:
P.P.S. I jeszcze jedno zdjęcie "gratis", dodane po komentarzu Elmina :).
Czy to nie orkowie Elmina tłuką samotnego krasnoluda? :D |
"P.S. Tak sobie myślę, że pytanie można by - hipotetycznie, bo wiadomo, że już przysłowiowa "musztarda po obiedzie" - uzupełnić o kluby i sklepy. Skoro o sklepach mowa, to akurat "sklepowe granie" jakoś mnie ominęło w historii mojej przygody z bitewniakami, z wyjątkiem raczej krótkiego epizodu w nieistniejącym już sklepie "Wilcza Jama"."
OdpowiedzUsuńMoże w kolejnej edycji 30-dniowych Wyzwań, które zgodnie z tradycją powinno odbyć się za 3 lata.
Spoko, to taka luźna sugestia była; zresztą i tak sam sobie odpowiedziałem na rozszerzoną wersję pytania ;).
UsuńOooo, no proszę! Eony po Bazylu 2005 i się człowiek dowiaduje ciekawostek! Super w ogóle, że ostało się jakieś zdjęcie z tamtego turnieju! Dzięki za wspomnienie i w ogóle w opór mi miło :D
OdpowiedzUsuńHehe, mi również jest bardzo miło, że tak szybko po mojej wzmiance o Tobie zjawiłeś się w skromnych progach "Hakostwa" :D!
UsuńZ tej okazji dodaję do posta jeszcze jedno zdjęcie - wydaje mi się, że przedstawia Twoich orków, o ile mnie pamięć nie myli, bo faktycznie to już eony minęły. W ogóle zdjęć z tego turnieju mam raptem niestety tylko 8 sztuk i wszystkie robione ziemniakiem.
W pamięci utknęło mi parę szczegółów dotyczących Ciebie.
Po pierwsze pamiętam, że wspomniałeś mi, że kończyłeś malować orków jakoś o 1 w nocy, raptem parę godzin przed wyjazdem na turniej do Warszawy. To się nazywa poświęcenie! Zaimponowało mi to na lata, zwłaszcza w kontekście dość powszechnego "jojczenia" graczy w późniejszych latach, jak to źli organizatorzy turniejów nie dopuszczają niepomalowanych figurek.
Po drugie, opowiadałeś o konwertowaniu swoich orków, m.in. o wycinaniu im broni z jakiegoś materiału w stylu PCV (?) - na fotce jest nawet ork z halabardą w ten sposób wykonaną. W tym miejscu warto sobie przypomnieć, jak to w tamtych czasach kupowało się jeden, góra dwa pudełka z regimentami i kombinowało się, jakby tu w drodze konwersji stworzyć z nich całą bandę, minimalizując koszty i maksymalizując efekt końcowy :).
Po trzecie, to chyba od Ciebie jako pierwszej osoby dowiedziałem się, że zbliża się nowa edycja krasnoludów i dość spory "remake" ich wyglądu - faktycznie, jakoś rok później wszedł "Skull Pass", 7. edycja WFB i nowe krasnoludy.
Po czwarte, czy to przypadkiem nie Twoje dwa gobliny krytykami z krótkich łuków nie powaliły w jednej turze trolla z drużyny innego orkowego gracza :D?
No to jestem pod ogromnym wrażeniem, bo najwyraźniej Twoja pamięć działa dużo lepiej od mojej! Tyle detali, to jest jakiś kosmos.
UsuńI tak, malowałem bandę dokładnie do nocy przed turniejem, do dzisiaj grając w Warheima nie uznaję grania niepomalowanymi figurkami. Nie po to się nimi gra, żeby były szare na stole! Zresztą moja orkowa banda to weterani tamtego turnieju na Bazylu, możesz śmiało ich znaleźć choćby tu:
https://elminsnerdcave.wordpress.com/2017/11/08/first-blog-post/
Jasne, troszkę ich przemalowywałem, troszkę zmieniłem, ale dwóch Debeściaków z (w Mordheimie mieli mieć halabardy, w Warheimie orkowie ich w ogóle nie mają) Bronią Wielką wciąż kopie zadki.
I tak, to było jakieś PCV, nie wiem dokładnie czy Spienione, którego teraz używam do masy różnych projektów, bo jest to po prostu materiał idealny. Ale pewnie tak! Jak widać, wciąż mają broń z tamtych czasów!
Tak! To były moje gobole, które wyjęły trolla z krótkich łuków! Też to pamiętam, był to niesamowity fart. Obecnie w Warheimie już goblinami nie strzela się tak łatwo, ogólnie głównie pudłują. Nie mniej ich najlepszym strzałem było wyjęcie krasnoludzkiego wojownika krytykiem w oczodół z krótkiego łuku, więc da się, ale nie tak spektakularnie :P
Super mi się czyta te wspomnienia, świadomość że miało się wpływ na hobby innej osoby jest niesamowicie miła i dodatkowo cieszy! Od siebie mogę zaprosić do Warheima i ponownie pogrania małymi bandami! Możesz nawet w najbliższą sobotę, bo mamy nieparzystą ilość graczy :D
Odnośnie mojej pamięci i tego pamiętnego turnieju na Bazylu 2005, to sam jestem dość mocno zaskoczony - pogrzebałem wczoraj trochę w pamięci i ku mojemu zdziwieniu wychodzi na to, że pamiętam go lepiej i bardziej szczegółowo niż wiele późniejszych imprez tego typu.
UsuńObstawiam, że to wszystko przez "efekt świeżości" - to był mój pierwszy turniej i pierwsze poważniejsze rozgrywki z ludźmi spoza ścisłego kręgu rodziny i znajomych, a do tego chłonąłem wtedy jak gąbka wszystkie nowe figurkowe doświadczenia i informacje.
Bardzo miło wiedzieć, że Twoja banda orków, którą do tej pory nieźle pamiętam, nadal jest w boju i nawet nieco "ewoluowała" przez lata! Domyślam się, że pewnie chociażby pod kątem "Warheim" musiałeś ją nieco zmienić i rozbudować, ale super, że do tej pory Ci służy, a fakt, że malowałeś ją z poświęceniem do późnej nocy przed turniejem, wspominałem wielokrotnie jeszcze lata później i nawet podawałem jako pozytywny przykład niektórym sceptykom malowania.
Pomijając już kwestie związane z malowaniem, zawsze bardzo ceniłem konwersje, których u Twoich orków pełno, zwłaszcza w tamtych czasach, kiedy firm figurkowych dostępnych od ręki na rynku było mniej, a bandy do Mordheim robiło się często z jednego pudełka z regimentem, i pewnym wyzwaniem było, by złożyć to ciekawie, oryginalnie i zrobić tak, by od razu było widać, kto warboss, kto szaman, a kto zwykłas z przysłowiową pałką i sztyletem ;).
Zdecydowanie więc można śmiało powiedzieć, że miałeś (i poniekąd nadal masz) wpływ na moje hobby - tym bardziej miło mi nawiązać ponownie kontakt po latach!
Mam nadzieję, że uda nam się spotkać i zagrać w przyszłośći, tym razem nie w "Mordheim", a "Warheim", do którego się poważnie przymierzam - za zaproszenie na sobotę bardzo dziękuję, ale pomijając kwestię odległości ode mnie do Was, to jesteśmy z żoną (Natalia "Skavenblight", współautorka niniejszego bloga) w obecnych dniach w blokach startowych na porodówkę (termin porodu drugiej córki lada dzień), więc muszę być tu na miejscu :).
Pozdrawiam serdecznie!
Pozostaje mi życzyć powodzenia i do zobaczenia w Marcu? :D
UsuńI tak, Chopaki długo marynowały się w walizce na figurki, potem trochę na półce, a potem jak okazało się, że wracam do grania w postaci Warheima, to ich odkurzyłem i ulepszyłem. Swoją drogą, całkiem solidnie, bo na ten przykład, na turniej z którym zaczynałem Warheimową przygodę, wybudowałem im taki powóz:
https://www.facebook.com/brushesforhisthrone/posts/476634669415943?__tn__=-R
Ale tak, pamiętam budowanie band na bazie jednego boksa milicji Imperialnej, czy właśnie pudełka orków! Sam do dzisiaj mam garść tych monolitowych orków z dwoma brońmi nad głową i nie mam serca ich odmalować, bo są tak paskudne :D
Dziękuję i sam życzę Ci powodzenia na jutrzejszym (a w zasadzie to już dzisiejszym :P) Turnieju "Dwie Wieże"!
UsuńWózek absolutnie genialny - uwielbiam takie "scratch-builtowe" cudeńka. Wyszedł praktycznie i klimatycznie! Jak rozumiem, to głównie spienione PCV?
Swoją drogą, jak obserwuję, już od dobrych paru lat, relacje z turniejów Warheim FS, imponuje mi (a zważ, że mam w pamięci np. opór niektórych graczy wobec wymogu malowania figurek), że uczestnikom "się chce" przygotowywać z pietyzmem te wszelkie specjalne "dodatki turniejowe" w rodzaju choćby wozów.
Będzie u mnie na blogu relacja, poszło jak na pierwszy wypad z ludzką bandą - idealnie w połowie stawki :D
OdpowiedzUsuńCieszę się bardzo, że powóz się podoba! I tak, w zasadzie nie licząc bitsów i latarni, większość zrobiłem ze spienionego PCV Simona Light.
No w Warheimie co turniej jest takiś "motyw przewodni" naprzemiennie element terenu albo model. Teraz były wieże do kości, więc w najbliższym, marcowym turnieju, będzie do sklecenia jakiś model, ale to się pewnie jeszcze dowiemy! Bardzo lubię w Warheimie to, że nie tylko gramy na ślicznych stołach z bardzo fajnym klimatem, to jeszcze naprawdę 90% graczy wystawia tylko pomalowane bandy. Oczywiście, jedni lepiej, drudzy gorzej - ale rzadko się zdarza, by ktoś grał jakimiś niepomalowanymi ludkami!