Grom
Stawił się w dniu wyprawy, zgodnie z planem. Niewielu znało jednak ów plan i niektórzy z dużym niepokojem obserwowali go, gdy szedł ku nim leśną ścieżką. Wyglądał w sumie dość groźnie – ogromna maczuga, wielki miecz i posępne spojrzenie. Tak właśnie większość Ostlandczyków wyobrażała sobie ogra, a Grom bez najmniejszych wątpliwości był ogrem, potężnym, wysokim jak stodoła i do tego zdeterminowanym, by wziąć udział w wyprawie.
- Ja być Grom. Ja przyjść zgodnie z umową.
- Jaką umową, Gerd? - zaniepokoił się Jakob. - Nie wspominałeś  nic o ogrze.
- W Mordheim przyda się ktoś taki, jak on – wzruszył ramionami Franz. - Nie rób problemów, Jakob. Skoro Gerd zechciał go wziąć, to miał ku temu powody.
- Tak postanowiłem - potwierdził Gerhard. - Wziąłem ze sobą  najlepszych wojowników z Ostlandu, a Grom jest jednym z najlepszych  w tych stronach.
- Dużo będzie żarł – mruknął Otto i beknął głośno.
- Niewiele więcej, niż ty – roześmiał się Bernhard. - Ale co to  za pies?
Istotnie, koło potężnych jak dwie kłody nóg ogra pałętał się pies. Właściwie nie pies, a piesek – małe, żałosne stworzenie, które nie wyglądało, jakby miało jakąkolwiek wartość bojową.
- To być pies Groma. Grom go wziąć ze sobą. Grom go brać  wszędzie. - Wyjaśnił ogr.
- Nie no, mamy zabrać ze sobą to coś? - zaszydził Heinz. - To  przecież jest jakiś szczur, nie pies.
- Istotnie, to nie pies, to zdechlak – potwierdził Gerhard,  przyglądając się Gromowi z zadumą.
- Tak – rozpromienił się Grom. - To być Zdechlak. Grom kiedyś  iść lasem i napaść go dużo ork. Grom dużo pozabijać, ale  przyjść więcej. Oni związać Grom i głodzić, aż Grom zechcieć  dla nich pracować. Zdechlak przynosić martwy ork dla Grom i nie  dać zginąć. Zdechlak przegryźć sznur i pomóc Grom pozabijać  reszta ork. Wdzięczny Grom go nigdy nie zjeść i zabierać  wszędzie.
- Jeden pies mniej czy więcej nie robi różnicy – powiedział  Gerhard. - Przecież zabieramy ze sobą kilka psów.
- Ale to są ogary myśliwskie, a nie takie coś! - zdenerwował się  Franz. - Gerd, chyba nie mówisz poważnie?
- Grom nie pójść bez Zdechlak – zastrzegł ogr. - Grom iść  wszędzie ze Zdechlak i Zdechlak iść wszędzie za Grom.
- O i masz – uśmiechnął się Gerhard. - Coś za coś, panowie. A  wydaje mi się – powiódł groźnym wzrokiem po najbardziej  zapijaczonych towarzyszach – że to nie jest i tak najgorszy  zdechlak w naszym gronie. 





 
 
 
Świetna konwersja starego sztandarowego ogra, też mam ten model ale inaczej przerobiony. Fluff tez dobry :D
OdpowiedzUsuńSzkoda tylko że Zdechlak nie podpija % z kałuży ;)
Historia bardzo fajna i ciekawa :) Podobnie jak model, brawa za konwersję, podstawkę i malowanie.
OdpowiedzUsuńTo już ostatni model z Ostlandu? Będzie zdjęcie rodzinne?
Nie ostatni, jeszcze ogr-najemnik i bohaterowie :)
OdpowiedzUsuńAle zdjęcie rodzinne na koniec będzie :)
Tak właśnie mi się zdawała, że zdjęć bohaterów na blogu znaleźć nie mogę. :)
OdpowiedzUsuńCzad! I nie wiem czemu, ale pies mnie bawi ogromnie!
OdpowiedzUsuńNie nazwalibyście go Grog? :D
OdpowiedzUsuńOba ogry świetne i bardzo klimatyczne!