4 marca 2012

Siegfried Herzl z Ostlandu

Dzisiaj mogę zaprezentować ostatniego z myśliwych - Siegfrieda, którego wcześniej tu nie widziano, a to z powodu kilku poprawek, których wymagała ta figurka. Ale lepiej późno niż wcale - Siegfriedowi w stosunku do reszty myśliwych chyba nic nie brakuje, a ja teraz mogę w spokoju malować pijaków. Jest to kolejny model z fantazyjnymi rękawami, ale na nim wyszły już lepiej niż na Volkerze. Chłopak rusza do boju z bronią palną, jak na Ostlandczyka przystało. Jego historii nie było tu wcześniej, więc będzie teraz. Zapraszam :)

Siegfried Herzl

Lisa Berg miała duże szczęście, wychodząc za mąż. Leonard wprawdzie pochodził z dobrej rodziny (innego zięcia Wilhelm by nie zaakceptował), lecz z charakteru był dość nieśmiały i skromny, pełen niespotykanej w świecie dobroci i wyrozumiałości. Swoją żonę kochał prawdziwie, choć małżeństwo było zaaranżowane przez rodziców, a syn Siegfried stał się dla niego największym szczęściem. Można więc powiedzieć, że Siegfried miał duże szczęście, jeśli chodzi o rodzinę. Matka specjalnie nie nalegała na odwiedziny u swego wiecznie pijanego brata, za to bardzo często zabierała do siebie najmłodszego bratanka, Volkera. Dla Siegfrieda, który jest jedynakiem, Volker stał się jak brat. Chłopcy spędzali ze sobą często całe dnie, marząc o wielkich wyprawach na koniec świata i polowaniach na zwierzęta, o jakich się w tych stronach nikomu nie śniło.

Kiedy chłopcy dorośli, marzenia te po części się spełniły. Oni i Michael Kempler często wyprawiali się do ponurych lasów Ostlandu, mając nadzieję, że pewnego dnia będą mogli wybrać się gdzieś dalej, poza znane im miejsca. Siegfried był w tym szczególnie zachłanny. Chciał poznawać świat, zobaczyć odległe krainy, chciał podróżować. Nie przypuszczał jednak, że kiedykolwiek może się to spełnić. Mężczyźni w Sturmbergheim albo pozostawali wolnymi i niezależnymi myśliwymi, albo spędzali życie na swoim polu. Rzadko który decydował się na jakiś inny los.

Ale los jak to los, czasem ma swoje własne pomysły. W przypadku Siegfrieda losem okazał się Gerhard, który postanowił zabrać ze sobą do Mordheim najlepszych znanych mu łowców. Wprawdzie Lisa Herzl próbowała go odwieść od tego – nie chciała bowiem stracić jedynego syna – lecz w domu Gerharda nawet nie mogła marzyć o takiej sile przebicia, jak we własnym domu. Musiała ustąpić, choć ze łzami żegnała Siegfrieda wyruszającego do Mordheim. On zaś starał się ukryć radość, by nie sprawić większego bólu matce, lecz w rzeczywistości miał ochotę skakać i tańczyć ze szczęścia. Spełniało się jego marzenie.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz