1 marca 2012

Volker Berg z Ostlandu

Dzisiaj kolejny z myśliwych (jeszcze dwóch ich będzie, ale spokojnie - już się chylą ku końcowi). Ten pan zwie się Volker i pochodzi raczej z mało chlubnej części rodziny, gdyż jego brat i ojciec trudnią się głównie piciem i zaciąganiem długów. Na szczęście Volker jest inny i dzięki temu załapał się na wyprawę w charakterze myśliwego, a nie opoja (jak jego najbliżsi). Nie jest to może moja najbardziej udana konwersja, ale ujdzie w tłoku, nie?

A tak poważnie: dzisiaj te rękawy wydają mi się już dość zabawne. 2, 5 roku temu rzeźbiłam je z wypiekami na twarzy ;) Na drugim delikwencie (Siegfriedzie, wrzucę go tu wkrótce) wyszły znacznie lepiej. Niestety, zwykle wersja pierwsza jest trochę gorsza od kolejnych ;) Chłopak natomiast ma coś, czego nie ma nikt inny w bandzie - broń tak wymyślną, że chyba nigdy jej nie użyje ;) Ale kto wie, może kiedyś, w jakiejś kampanii, trafi się hochlandzka strzelba. Ja nie mam nic przeciwko temu... Aha! Zapomniałabym. Historia Volkera przewinęła się tu swego czasu. Jak ktoś chce sobie odświeżyć, to zapraszam do czytania.

Zapraszam do obejrzenia :)





2 komentarze: