3 marca 2012

Robert Hartmann z Ostlandu

Dzisiaj dotarliśmy do jednego z dwóch niepokazywanych do tej pory na blogu łowców z Ostlandu - Roberta. Były dwie takie figurki, wiecznie niedokończone - ale ostatnio doczekały się wykończenia i pomalowania. Ten oto młody człowiek jest, jak widać, łucznikiem - jednym z mniejszości wśród myśliwych z Ostlandu. Ma swoją historię, która dziś zostanie opowiedziana po raz pierwszy. I ma coś jeszcze - parszywie brzydką gębę ;) Zapraszam do przeczytania dziejów Roberta Hartmanna i obejrzenia, jak się prezentuje.

Robert Hartmann

Choć wydaje się to niepojęte, Christoph Hartmann – mimo swojego nałogu i nieudolności – zdołał znaleźć sobie żonę. Stało się to oczywiście za sprawą rodziny, która w trosce o Christopha zaaranżowała mu małżeństwo z niezbyt urodziwą Judith Stein w nadziei, że małżeństwo wyleczy go z alkoholizmu. U ładniejszej kobiety Christoph i tak nie miałby szans, a ojciec Judith potraktowałby każdego konkurenta jak wybawienie, gdyż i tak stracił już nadzieję, że wyda za mąż tę, jak zwykł mawiać, „maszkarę”. Nikt nie przewidział, że Christoph wróci do nałogu ze zdwojoną siłą, w myśl zasady „nie ma brzydkich kobiet – jest tylko za mało alkoholu”. Niecały rok po ślubie, podczas gdy on zabawiał się w karczmie z dala od domu, Judith urodziła mu syna, Roberta.

Niestety Robert odziedziczył urodę po matce – nie było wśród młodych Hartmannów równie szpetnej gęby. Na szczęście odziedziczył po Judith także zdrowy rozsądek, a widok wiecznie pijanego ojca sprawił, że sam Robert nabrał obrzydzenia do alkoholu i poprzysiągł sobie stać się kimś lepszym, niż wiecznie zalany Christoph. W jego determinacji wspierali go kuzyni, głównie Rudolf Kempler, z którym dość wcześnie zaczął chodzić na polowania.

Gerhard lubił Roberta i w gruncie rzeczy nie miał nic przeciwko zabraniu go do Mordheim. Wiedział, że chłopak jest zdolnym myśliwym. Obawiał się tylko, że wraz z nim zechce pójść Christoph. Tak też się stało i Gerhard niewiele mógł poradzić. Miał cichą nadzieję, że Robert zdoła upilnować ojca i on sam nie będzie się musiał o niego troszczyć.









6 komentarzy:

  1. Bardzo fajna historia, krótka ale treściwa :)

    Model pomalowany fajnie (choć zdaje mi się, że nie tak starannie jak poprzednie). Podstawka świetna. Pomysłowa, sporo się dzieje, ale nie jest przesadzona.

    Nie podoba mi się cięciwa. Ani jej kolor, ani napięcie (model wygląda jakby trzymał łuk odwrotnie), psuje to odbiór modelu. Zdaje się, że cięciwa to sprawka Haka? Ta z nici była lepsza.

    OdpowiedzUsuń
  2. Część cięciw jest robiona przez Haka, część przeze mnie - tę akurat robił Tomek, jest z końskiego włosia, ale też wolę tę z nici, więc takie już zostaną. A co jest nie tak z kolorem?

    OdpowiedzUsuń
  3. Na zdjęciu wygląda jak srebrny drucik.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale tam nie ma ani grama metalików :) Ona jest zrobiona beżem, fakt, może za mocno rozjaśnionym, ale jednak.

    OdpowiedzUsuń
  5. Cóż, faktycznie również i ja patrzę teraz na ową cięciwę raczej krytycznie - na tyle, by następnym razem wrócić do metody z nitką, ale mimo wszystko nie na tyle, by uznać, iż należałoby ją wymienić na już gotowej figurce :).

    OdpowiedzUsuń