29 listopada 2012

Wierny przyjaciel - kolejne zombie

Dawna willa rodziny von Greifberg świeciła pustkami. Została zrujnowana na lata przed upadkiem miasta - wraz ze śmiercią swego jedynego dziedzica, Ludwika. On sam miał mieszane uczucia, przekraczając progi dawnego domu. Spodziewał się, że poczuje coś - dreszcz podniecenia? Może resztki sentymentu? Na próżno - jego emocje pozostały zimne, niezachwiane, o ile w ogóle gdzieś tam jeszcze były. Widok znajomych pokoi i rozpadających się mebli nie napawał go żadnym szczególnym uczuciem. Odczuwał jedynie ciekawość, a i ta nie była tak silna jak w czasach, kiedy jeszcze był człowiekiem. 

Przeszli do ogrodu, cała upiorna horda, jaką zjednał sobie czarem lub siłą dawny hrabia. W ogrodzie zmieniło się jeszcze mniej. Trawa wprawdzie uschła, ale drzewa nadal rosły - poszarzałe, w większości bezlistne, lecz wciąż żywe w głębi niezłomnych pni. Tam, pod starą jabłonią, Ludwik przystanął na chwilę. Po raz pierwszy poczuł coś. Nie był całkiem pewien, jak nazwać to uczucie. Przypominało mgliście jedną z ludzkich emocji, coś, czego nie czuł od bardzo dawna. Odwrócił się do swych poddanych.

- Zaczekajcie przed domem - rzekł. - Ty zostań ze mną, Edgarze. I weź łopatę. Mam do ciebie prośbę.
- Co zechcesz, panie - zapewnił żarliwie nekromanta. - Czy gdzieś tu ukryte są twoje skarby?
- W pewnym sensie - odparł wampir. - Kop przy tej jabłoni, po północnej stronie. Delikatnie, ziemia nie jest tu zbyt twarda, a nie chcę, aby to, co tam spoczywa, uległo zniszczeniu. 

I Edgar kopał. Ludwik odwrócił twarz w stronę swego dawnego domu. Jak niewiele potrzeba, by wszystko, na co pracowało się latami, całkiem zmarniało, pomyślał. Jak nietrwałe są efekty pracy ludzi, jak daremne ich wysiłki. Nie ma czego żałować w tej wspaniałej posiadłości. Może poza jedną rzeczą...

- Panie - odezwał się nekromanta. - Odnalazłem... tylko zwłoki. To... to chyba pies. Dobrze się zakonserwował, rozkład nie postępuje zbyt szybko. 
- Doskonale - odrzekł Ludwik. - Ożyw go. 
- Słucham? - zdziwił się Edgar. - Panie, przecież to tylko...
- To był jedyny przyjaciel, który nigdy mnie nie zdradził. - odpowiedział wampir. - Nie jestem idiotą, Edgarze. Wiem, że to już nie będzie to samo. Ale skoro znaleźliśmy się po stronie ciemności, chcę, aby i on tu był. Pamiętaj, że zgodziłeś się wypełniać każde moje polecenie.
- Oczywiście, panie - przyznał nekromanta i przystąpił do mrocznego rytuału.

Pozostając w klimatach trupich, pomalowałam coś do zwykłych trupków z Mordheim. Jest trochę zombiaków, które zawsze chciałam mieć, w ramach powiększania kolekcji. Dzięki możliwościom odlewniczym Tomka nie musiałam mieć oryginałów - wystarczyło znaleźć kogoś, kto te oryginały (niepomalowane) miał ;) To właśnie jeden z trzech ostatnio pomalowanych zombiaków z "edycji specjalnej Forge World" ;) Piesek zombie z łapką w pysku - żaden wielki ani skomplikowany model, ale jest ;) Zapraszam do obejrzenia. 


2 komentarze:

  1. Świetny pies, podobny trochę w tematyce do ghula którego wykonałem:
    http://mojeddminiatures.blog.onet.pl/2012/09/04/ghul-z-noga/
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń